Era Jazzu i jej Poznań


Tak, spotkałem się wczoraj z Ray’em Charlesem. Powiedział: – „Albo jesteś oryginalny, albo nie istniejesz”. Był wieczór, po godzinie 20. Dołączył do nas Charlie Parker, wyznając, że „muzyka jest osobistym doświadczeniem. Twoją myślą i mądrością”… Następnego dnia, w poznańskim, legendarnym klubie Blue Note spotkałem Miles’a Davisa. Wystarczyła jedna trąbka wieczoru, aby przekonać się, że „we wszystkim trzeba mieć swój styl: w muzyce, pisaniu, w modzie, boksie – dosłownie we wszystkim” – jak niegdyś stwierdził trębacz. Tydzień później, zakończył się Festiwal Era Jazzu w Poznaniu, trwający od 13 do 19 października.

Era Jazzu 9

 

Wiem, nie było dźwięków „Kind of Blue”, „Hit the Road Jack”, ani “Cheryl”, ale przywołane cytaty tych trzech jazzowych guru, świetnie oddają nastrój i różnorodność koncertów, których mieliśmy przyjemność wysłuchać na partyturze zdarzeń Ery Jazzu. Poznańska Era jest na tyle współczesna, aby zainteresować młode pokolenia jazz-fanów i artystów oraz na tyle zakorzeniona w tradycjach dobrego jazzu, aby już na tym etapie swojego istnienia być historyczną.

W rytmie zdarzeń…

Program październikowego festiwalu (13-19.X) objął zarówno koncerty światowych gwiazd, jak i szeroką prezentację najciekawszych muzycznych zjawisk i trendów. Ekskluzywność koncertów Ery Jazzu polegała także na ich jedynych prezentacjach w Polsce. „Gwiazdy” te nie spadały na ziemię, ale były na wyciągnięcie ręki, co wystarczało, aby być bliskim spełnienia w obcowaniu z muzyką. Na czarno-białym plakacie Ery Jazzu błyszczały takie nazwiska jak m.in.: Stacey Kent – najpopularniejsza wokalistka dzisiejszego jazzu, gitarzyści John Abercrombie, Ralph Towner i David Gilmore, egzotyczna artystka z Cape Verde – Carmen Souza, „pierwsza dama dzisiejszej bossanowy” – Paula Morelenbaum, genialny pianista Marc Copland, mistrz perkusji Joey Barron, legendarny saksofonista Paul McCandless, trębacz „new jazzu” – Joo Kraus, grupa Oregon oraz charyzmatyczny wokalista Vinx ze specjalnym projektem (zapraszają go do współpracy m.in.: Stevie Wonder, Sting, Herbie Hancock, Sheryl Crow, Branford Marsalis, Taj Mahal, Ricki Lee Jones, Cassandra Wilson, Cher i Tom Jones); wirtuoz gitary basowej Reggie Washington.

Dionizy Piątkowski uhonorowany

W kontekście tego ostatniego artysty – unikatowym dopełnieniem jego koncertu była uroczystość przyznania Dionizemu Piątkowskiemu, twórcy i dyrektorowi Ery Jazzu, jednego z najbardziej prestiżowych w polskiej kulturze wyróżnień – Srebrnego Medalu Labor Omnia Vincit „Praca Wszystko Zwycięża”. W imieniu dr. Mariana Króla, Prezydenta THC, Medal wręczył i laudację wygłosił Dominik Górny, członek Zarządu THC. Więcej na ten temat piszemy tutaj – kliknij.

Tradycje Ery Jazzu i ich obecne brzmienie…

…jest wyraziste, zwracające uwagę na dokonania nie tylko uznanych artystów. Dowodem tego był finałowy koncert Zagórski/Skowroński Projekt – wyróżniony Statuetką Ery Jazzu – przyznaną po raz pierwszy w kategorii (wyłonionego w konkursie Blue Note) najlepszego zespołu polskiego jazzu.

W kontekście tradycji, przypominam sobie jedną z bardziej inspirujących wypowiedzi „Dioniego” – bo tak mówią o Dionizym Piątkowskim znajomi i przyjaciele –Projekt Era Jazzu powstał w Poznaniu w 1998 roku. Wpadłem wtedy na pomysł, żeby stworzyć festiwal, który będzie się odbywał w małym klubie i będzie prezentował wielkie gwiazdy i najciekawsze jazzowe trendy. Jakby na zderzeniu tych dwóch światów pokazałem, że te wielkie gwiazdy, które przynależne są wielkim estradom i tysięcznej publiczności są na wyciągnięcie ręki. Pamiętam, że te zjeżdżające w comiesięcznym cyklu gwiazdy, zszokowane były przede wszystkim tym, że grają w Polsce, bo to była Polska innych czasów, że grają w małym klubie i że tutaj są przyjmowane dużo lepiej niż w klubach Europy Zachodniej. Era Jazzu stała się z czasem „trademarkiem” i sama w sobie, stała się wielkim świętem jazzu. Do tego projektu właśnie wracamy”.

Emocje przemienione w nuty jazzu

Święto jazzu za nami, a cały czas mam wrażenie, że na scenę wejdzie zaraz Stacey Kent i łagodnym frazowaniem obnaży duszę piękna roztańczoną bossanovą, pełną kokieterii sambą… Rumieniec brazylijskich emocji Pauli Morelenbaum pocałuje pragnienie świtu, a Carmen Souza, wokalnie, etnicznie i aksamitnie zaprosi na parkiet jazz latynoski w nowoczesnych aranżacjach kłaniających się wspomnieniu Astrud Gilberto. Tak, tańczyć nie można w pojedynkę, nie wypada! Dlatego też harmonię przeżyć rozedrga tak precyzyjnie jazz kojarzony z dwoma kwartetami: Johna Abercrombie’go oraz legendarnej grupy Oregon.

Święto jazzu za nami? Nie, wciąż w nas trwa jego nastrój – będzie trwać przez kolejne lata – jak zapewnia firma Aquanet, która w dobitny sposób wspiera finansowo realizację projektu Festiwalu. Może jutro znów spotkam się z Milesem Davisem…

Dominik Górny

Zdjęcia Hieronim Dymalski

Czytaj także: Gwiazdy jazzu na tarnowskiej scenie – kliknij tutaj.

 

 

Dodaj komentarz