Enter Enea Festival – dzień trzeci


Duet gentlemanów i premiera najnowszej płyty Makowicza

Nawiązując do fortepianów, bo mawia się, że na ich klawiaturze najbezpieczniej powracać do klasycznych (w sensie sprawdzonych) klimatów. Koncert Makowicz vs. Możdżer jako powrót do słynnych dwóch królików z okładki albumu – różowego i białego, po latach ukazał nowy koloryt przedsięwzięcia, które swego czasu było okrzyknięte sztandarowym. Akty dźwięków, akordy ciszy… Możdżer gra na boso jakby chciał poczuć energię płynącą z jądra Ziemi. Pierwszy utwór. Dedykacja dla Jana A.P. Kaczmarka. Ktoś z bliskich znajomych nagrał to wykonanie. Przesłał laureatowi Oskara. Kolejny solowy utwór, gdzie palce Możdżera naciskają klawisze wyobraźni Makowicza – albo dosłowniej – Możdżer gra utwór skomponowany przez swojego starszego kolegę. Pojawia się Makowicz. Czerwona koszula, czarny, stylizowany smoking. Myśli uśmiechnięte jak przystało na jubilata świętującego wydanie najnowszego albumu „Welcome Back, Adam”. Dzień oficjalnej premiery. Na partyturze byłaby to fermata. W artykule jest to klamra obejmująca okres ostatnich 45 lat działalności artystycznej wirtuoza – od wyjazdu do USA i wydania – przypomnijmy – w 1978 roku – pierwszego za oceanem – albumu „Adam”. Ten jeden z „10 najlepszych pianistów dzisiejszego świata” – jak stwierdził Willis Conover, dał festiwalowej publiczności to, co najlepsze. Obaj gentlemani – co wyznała Agata Kołacz, zagrali tak, że pod wpływem dźwięków ich fortepianów, kobiety na widowni, przemieniły się w damy a mężczyźni w gentlemanów.

Dominik Górny

Fot. Enter Enea Festival

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz