Enter Enea Festival – dzień trzeci


Co mogą powiedzieć dwa fortepiany? Oczywiście „dzień dobry”, bo to, co jest dobrem muzyki i pełne światła dnia nawet w porze wieczorowej, ma na względzie Enter Enea Festival. A jeśli niezależnie od tego usłyszymy wokal jednej z najlepszych współczesnych wokalistek sceny jazzowej upewnimy się, że warto czekać na kolejny dzień – oczywiście „dobry” w każdym wymiarze.

Enter Enea Festival

Tak też wokalistka Cécile McLorin Salvant, pokazała jak bije serce jej najnowszego albumu “Mélusine”. Jego rytm był stonowany a niekiedy i drapieżny. Tak, właśnie taki może być rytm serca jeśli zmierzymy się z materią muzyczną, u której stóp, kłania się zmaganie z żywiołami. Nie mam w sobie tyle odwagi, aby ad hoc powiedzieć czy było więcej ognia, powietrza czy wody, ale każdy z tych żywiołów był przez nią okiełznany. Zagrała ze znakomitym zespołem,  w którym nawet kontrabasista był słyszalny i widoczny. Intuicyjna a jednocześnie teatralna w środkach wyrazu, kolorowa w tonacjach i stroju… Rzec można, że jej klasyczne wykształcenie pozwoliło na pojednanie Ziemi z niebem (nie tylko ze względu na finałowy duet wokalny z pianistą). Dla tych, którzy tego oczekiwali – była spełnieniem. Dla innych – zaskoczeniem.

Jezioro Strzeszyńskie ma swój plan…

Wracając do tematu Jeziora Strzeszyńskiego, o którym pisałem już w poprzednim artykule – ujawniając, że może być jak „morze”. Akwen ten doczekał się kompozycji jemu dedykowanej. „The Lake Has a Master Plan (Pharoah Sanders Tribute)” – bo o niej mowa, powstała na zamówienie Festiwalu a jej autorem jest Rafał Zapała. Kompozytor przyznał się, że „chce zaangażować akustyczne właściwości tej niezwykłej sytuacji. Zamierza wykorzystać narzędzia ekologicznej kultury muzycznej spod znaku field recording, a celem będzie nagłośnienie jeziora i wykorzystanie go jako warstwy brzmieniowej koncertu”. Z każdym utworem, w którym solowy prym wiódł saksofon, zanurzaliśmy się w toni dźwięków, które miały głębokość wspomnianego jeziora. To nie był jedynie koncert. To był spektakl. Oczy były mokre od sugestywnych wizualizacji a uszy od nut, co jak krople – cytując scenicznego narratora – przenikały nasze stopy, łydki, ramiona, żuchwę, policzki. „Medytacja” traktowana nie tylko jako tytuł utworu. Doszliśmy przez nią poprzez „Wolniej”, „Bezinteresownie”, w pełni przekonania, iż „Ratuj, Ratuj wodo / w tobie wodo wybawienie”. Jakby „jezioro, które ma swój plan” realizowało go przez naszą obecność, przez nasze skąpanie w tym, co jest płynne a jednocześnie silne w wyrażaniu uczuć. Reasumując, Wiedeń ma Staussowskie „Nad Pięknym Modrym Dunajem” a Wielkopolska od teraz ma Zapałowskie „The Lake Has a Master Plan (Pharoah Sanders Tribute)”.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz