Enter Enea Festival – dzień czwarty


 Przekraczanie granic, których nie ma…

Jednym z bardziej intrygujących występów był ten, należący do Kassa Overalla – nominowanego do nagrody Grammy muzyka, emcee’a, wokalisty, producenta i perkusisty. Jego sceniczna charyzma (a niektórzy mawiają, że również prywatna) spaja awangardowe eksperymenty z hip-hopowymi technikami produkcji, prowadząc splot jazzu i rapu w stronę, gdzie określony kierunek jest rzeczą umowną a cel  może przesuwać się z każdym momentem dochodzenia do niego. To patent na oryginalność brzmienia i jego odbioru. Nie chodzi o samo spełnienie ale o dążenie – o przywołany wcześniej ruch i energię go powodującą. Zaakcentował to również jego wokal oraz grający z nim: Bendji Allonce – kongi; Tomoki Sanders – saksofon sopranowy, perkusja (w pewnej chwili samą konstrukcję sceny potraktował jak instrument i uderzeniami swoich pałeczek wydobywał wykrzykniki nut); Matt Wong – klawisze. Futurysta dźwięków, dla którego granice są kolejnym krokiem na drodze do wolności. Ta zaś nie ma przecież granic.

Możdżerstwo doskonałe…

14. edycję Enter Enea Festival zakończył koncert „Voo Voo & Leszek Możdżer”, który zaelektryzował nas (podobnie jak zielona, z cekinami, marynarka Mozdżera) optymizmem, radością i energią nim „stanie się tak jak gdyby nic nie było” – cytując refren piosenki Voo Voo.

Każdy z podmiotów twórczych ujętych w tytule, jest znany z tego, że instrument, na którym gra (fortepian, wokal, gitara itp.) jest bazą do stworzenia nowego instrumentu, a właściwie instrumentarium cząstek i cząsteczek twórczych, które podpowiadają niekonwencjonalne układanie palców na klawiaturze, gryfie, strunach… Które przez to uaktywniają inne brzmienie, dzięki nowatorskiemu podejściu do wydobycia dźwięków. Dla artystów to witalność. Dla publiczności – dawka nut, co jak witaminy przyjmowane w odpowiednim stężeniu, wyzwalają nieznane dotąd lub w pełni niewykorzystane sposoby na bicie braw, wywoływanie bisów i reakcje organizmu. Recepty jednej nie ma i być nie może. Diagnoza jest jedna – posłuchaj i poddaj się temu, co zrobi dźwięk po przebyciu drogi od twojego ucha do serca. A wtedy nawet Możdżer zaśpiewa (tak, jak za dawnych lat, gdy śpiewał utwory Lady Punk – jak wspomniał Waglewski).

Rozedrgaj się… Wibruj… Jak twierdzą sami artyści: jest to „podróż przez dotychczasowe, mocne akcenty piosenek znanych i lubianych, które urozmaicają nowe utwory stworzone specjalnie na ten skład i specjalnie na tę okoliczność. Kiedy trzeba – nostalgicznie, a kiedy nie – to nie”. A ja mówię – Tak – to tak i przyznaję rację tym dźwiękom.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz