Ederly


Miasteczka Ederly nie znajdziemy na mapie. Istnieje tylko w wyobraźni Piotra Dumały, a ściślej w jego śnie – gdyż, jak twierdzi reżyser, ten tytuł po prostu mu się przyśnił.

Dumała jest twórcą wolnym, wciąż poszukującym nowych doświadczeń. Kiedy status absolutnego klasyka polskiej animacji okazał się dlań niewystarczający, twórca postanowił rozszerzyć działalność na inne pola artystycznej i filmowej aktywności. Debiutował „Lasem” – filmem nominalnie fabularnym, ale wyglądającym trochę jak artystyczny tunel, łączący świat animacji z żywym planem. „Ederly” w tym kontekście wydaje się produkcją nieco bardziej konwencjonalną. Ekstrawagancką, ale już komunikatywną, wnoszącą do twórczości Dumały sporo (czarnego co prawda) poczucia humoru.

Reżyser czerpie w „Edderly” pełnymi garściami z literackiej i filmowej klasyki. To jednak dialog artysty z innymi artystami, rodzaj hołdu, nie kopia czy bezpośrednie nawiązania. Z „Salta” Konwickiego powtórzony został na pewno motyw przybysza (w tej roli Mariusz Bonaszewski) który pojawia się trochę przez przypadek w miejscu,  w którym niemal każdy widzi w nim kogoś innego. Słow niczym grany przez Zbyszka Cybulskiego Kowalski-Malinowski z arcydzieła Tadeusza Konwickiego, staje się czyimś ojcem, bratem, cierpi za winy niepopełnione i równie niezasłużenie zostaje obdarzony afektem przez piękną służącą (Aleksandra Popławska).

Na pewno w tym filmowym eksperymencie trzeba i warto docenić reżyserskie ambicje, wysmakowane zdjęcia Adama Sikory czy pełne wigoru role drugiego planu – z brawurowym epizodem gosposi na plebanii granym przez Aleksandrę Górską. „Ederly” nie jest propozycją dla każdego, ale widzowie lubiący w kinie rzeczy mniej oczywiste, nielinearne, będą  usatysfakcjonowani.

Łukasz Maciejewski

Specjalny pokaz filmu „Ederly” w poznańskim kinie Helios. MAMY BILETY!

Dodaj komentarz