DJ Adamus: – Zrobię z Dopiewa Ibizę


Wystąpi Pan w Dopiewie z Patrycją Malinowską. Nagraliście razem teledysk na Ibizie „Keep Love Together”. Długo ze sobą współpracujecie?

– Zarejestrowaliśmy z Patrycją w studiu trzy utwory. Jeden został wydany, reszta jest w poczekalni. Patrycję bardzo lubię – za barwę głosu, profesjonalne podejście do śpiewania i talent. Jej atutem jest sceniczność. Ma dobry kontakt z publicznością. Współpraca z ludźmi, których czuję tylko pod względem zawodowym mnie kompletnie nie interesuje. Lubię współpracować z ludźmi, których czuję pod względem osobowościowym i tak jest w przypadku Patrycji „Mali” Malinowskiej.

DJ miksuje, bawi się dźwiękami. Skąd wokalistka wie, co zrobi?  

– Wokalistka potrafi improwizować, dlatego Patrycja jest świetna w klubach. Oczywiście wybieramy sobie utwory. Jeżeli DJ nagrał z wokalistką dany utwór, to wiadomo, że taki utwór się pojawia.

Jest Pan m.in. remikserem. Zrobił Pan remiksy utworów z repertuaru wielu polskich zespołów. Co sprawia, że zgłaszają się do Pana lub sam bierze Pan na warsztat ich dawne hity?

– Kiedy zaczynaliśmy robić remiksy, w Polsce było to słowo nieznane. Zajmowali się tym młodsi, a starsi im niechętnie ufali. Sukces „Hi Fi Superstar” z repertuaru Bandy i Wandy przetarł nam drogę. Potem były następne: Maryla Rodowicz, Mr Zoob, Kombii, Maanam, Myslovitz, De Mono, Kasa, Futro, Norbi, a nawet Zdzisława Sośnicka i Izabela Trojanowska. Na Zachodzie zdarza się, że remiks jest bardziej popularny od oryginału. Wystarczy popatrzeć np. na „I Follow You” Lykke Li czy „Sing It back” Moloko. Ich zremiksowane wersje były bardziej popularne od oryginalnych. Remiks służy promocji. Kiedyś polscy artyści bardzo rzadko to rozumieli, ale teraz coraz częściej sięgają po remiksy.

Dużo Pan podróżuje. W sprawach zawodowych, czy turystycznie?

– Podróże zawsze były moją pasją. Dzięki muzyce na więcej mogę sobie w tej chwili pozwolić, z czego się cieszę. Mój zawód wiąże się także z podróżowaniem. Ulubioną Ibizę odwiedzam zawodowo i prywatnie. Zdarzyło się mi grać w Stanach Zjednoczonych, we Francji, w Niemczech, w Anglii, a także w Chinach. Nie były to spotkania polonijne, grałem dla wszystkich.

Zawsze myślałem, że w Chinach – jeśli chodzi o polską muzykę – rządzą Bayer Full i Roan, a tu proszę okazuje się, że i Pan z Candy Girl daliście 50 koncertów. Czy Chińczycy czymś się różnią od Polaków?

– Są bardzo żywiołowi. Mają bardzo fajne kluby, w których na pierwszy rzut oka widać dużo zasobu finansowego. Nie widziałem na świecie tak ekskluzywnych klubów, jakie są w Chinach. Mile wspominam trasę z Candy Girl, która później była w Chinach dwa razy.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz