DJ Adamus: – Zrobię z Dopiewa Ibizę


Grał Pan dla półmilionowego audytorium podczas Zlotu Żaglowców w Szczecinie, na mistrzostwach świata w siatkówce mężczyzn na Stadionie Narodowym, na Gali MTV Music Awards. Z drugiej strony na prywatnych imprezach, w kameralnych klubach, na plenerach w niewielkich miastach. Czym oprawa muzyczna dużych wydarzeń różni się od prowadzenia kameralnych imprez?

– Zawsze podchodzę profesjonalnie do tego, co robię. Zależy mi na tym, żeby ludzie, dla których gram, byli zadowoleni. Kiedy robię imprezę dla dużej publiczności, staram się grać bardziej dynamicznie. Gdy gram dla mniejszego grona, mogę pozwolić sobie na muzykę bardziej wysublimowaną i wolniejszą. Jednak w każdym przypadku trzymam się zasad.

Skąd Pan wie, czego oczekuje publiczność? Jak rozkręcić tłum i wprowadzić go w trans?

– Nie ma reguły. Trzeba znaleźć klucz. Duże znaczenie ma doświadczenie. Zawsze jest pewna doza niepewności, bo do końca nie wiem, co może ruszyć publiczność. Nawet po 20 latach jest trema. Pamiętam imprezę, na której po trzech kawałkach niewiele się wydarzyło. Okazało się, że publiczność jest bardziej „franko-sinatrowa” niż taneczna, więc się dostosowałem i było dobrze.

Czy ma Pan gotowy scenariusz na imprezę? Czy górę bierze improwizacja?

– Każdy mój set jest inny, przygotowuję go indywidualnie. Nie tworzę playlisty, bo uważam, że o tym, co zostanie podane, zadecyduje ostatecznie interakcja z publicznością. DJ jest katalizatorem, który uruchamia publiczność, a energia jest zaklęta w muzyce.

Współpracował Pan z wieloma wokalistkami m.in. Paullą, Candy Girl, Adą Szulc, Sabiną Jeszką, czy Patrycją Malinowską. Z żadną nie przerodziła się ona w trwalszy artystyczny związek. Czym dla DJ’a są wokalistki?

– Wokalistka robi dobrą robotę. Niewiele jest utworów instrumentalnych, które odniosły sukces i stały się wielkimi przebojami. Wokalistka jest dla producenta dopełnieniem, dodaje produkcjom szlifu, dzięki niej powstają piosenki. Z kolei na żywo jest wsparciem. Kiedy mogę występować w rozszerzonym składzie, np. o wokalistkę, perkusję i wibrafon, wtedy to co się dzieje na scenie nabiera kształtu zespołowego. Granie z kilkoma osobami jest dla mnie frajdą, często po to sięgam. Mam na koncie staż w zespole, w którym też mieliśmy DJ’a, więc znam to z różnych stron.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz