Derby Poznania dla Lecha!


Pierwsza część nie przyniosła bramek

Mecz rozpoczął się w nadzwyczajny sposób. Na trybunach przeważał kolor niebiesko-biały, ale zielonych barw także nie brakowało. Dominacja sympatyków Kolejorza jednak nie stanęła na przeszkodzie, by na stojąco brawami przywitać sąsiedzki zespół.

Podopieczni Piotra Tworka na murawę wbiegli niesamowicie zmotywowani. Wszak dla większości zawodników zielonych było to jedno z najbardziej wyjątkowych spotkań. Przeważająca część piłkarzy Warty nie zagrała wcześniej przy tak licznej publiczności. Ten impuls był widoczny już w pierwszych minutach, kiedy to klub z Drogi Dębińskiej zdominował rozpoczynający fragment. Już w 3 minucie Bednarka postraszył Kuzimski. Z kilku metrów jednak napastnik nie potrafił wycelować w bramkę. Chwilę później świetną okazję miał Trałka, który silnym strzałem z pola karnego próbował zaskoczyć golkipera Kolejorza. Ten jednak zdołał wyłapać futbolówkę. Notabene, dla byłego kapitana Poznańskiej Lokomotywy był to wyjątkowy powrót na Bułgarską.

Po pierwszym kwadransie Duma Wilda przyhamowała i jednocześnie dała wtedy szansę Lechowi. Raz był bliski jej wykorzystania. W 27 minucie Ishak prostopadle dograł do Ramireza, który technicznym strzałem ze słabszej nogi wpakował piłkę do siatki. Sęk w tym, że szwedzki napastnik w czasie podania był na pozycji spalonej, co uchwycili sędziowie siedzący w wozie VAR. Gola więc nie było, kolejnych okazji również. W grze Lecha brakowało architekta. Tego, co potrafi doskonale podać i rozegrać akcję. Brak Pedro Tiby był zauważalny. Filip Marchwiński nie odnalazł się w jego roli.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz