Czy faktycznie raty 0% nic nas nie kosztują?


Robiąc zakupy w sklepie ze sprzętem RTV, AGD lub w salonach meblowych możemy spotkać się z kusząco brzmiąca oferta zakupu ratalnego za 0%. Na ogół czytamy komunikat „że tylko teraz 30 rat 0%” i nie ma się co dziwić, że chcemy skorzystać z tak „świetnej” okazji. Na czym zarabiają sklepy i banki przy tak skonstruowanej ofercie? Na co zwrócić uwagę, zanim podpiszemy umowę kredytową? Tak, właśnie tym są zakupy na raty!

Raty czyli kredyt

Sklep za sprzedany towar chce pieniędzy od razu. To, że cena jest rozkładana na raty, bynajmniej nie oznacza, że sklep później otrzyma zapłatę. Po prostu sprzedawca nawiązał współpracę z bankiem lub firmą pożyczkową, która pokrywa koszty zakupu produktu. Jeśli chcemy kupić coś na raty lub z odroczoną płatnością, bo takie oferty są teraz popularne, to musimy wypełnić wniosek kredytowy, przejść pomyślnie bankowe badanie wiarygodności i podzielić się z instytucją finansową mnóstwem danych, które pozwolą jej w przyszłości serwować nam propozycje innych kredytów.

Na czym zarabia sklep i bank?

Mamy tutaj dwie opcje, z których korzystają sklepy. Pierwszy jest w sytuacji, w której sklep zamawia bardzo dużą ilość towaru i otrzymuje przy tym spory rabat. Z tych pieniędzy pokrywa koszty oprocentowania dla banku, a my otrzymujemy raty 0%.

Drugi wariant jest wtedy, gdy sklep wlicza koszt rat w wyższą cenę towaru. Możemy to zobrazować przykładem sofy, której cena wynosiłaby 3000 zł jeśli byłaby sprzedawana bez rat. Natomiast cena sofy na raty 0%, wynosi 3600 zł. Klient nie widzi niższej ceny, ponieważ sklep nie wystawia sofy w niższej cenie.

Po co sklepy wprowadziły raty?

Sprzedaż ratalna generuje większą sprzedaż, a tym samym większe zyski sklepu. Bardzo często klient, kupując jeden towar po okazyjnej cenie (w tym przypadku rozłożeniu kwoty na korzystne raty), decyduje się na dodatkowy (nieplanowany) zakup. Za przykład może nam posłużyć telewizor, po który przyszliśmy i niezamierzony zakup w postaci zestawu DVD. Inną częstą praktyką klientów jest kupno droższego sprzętu tylko i wyłącznie ze względu na możliwość spłaty ratalnej. Zamiast kupić laptop, tak jak planowaliśmy za 2500 zł, wychodzimy z urządzeniem o lepszych parametrach, ale droższym o 1000 zł – ponieważ możemy odroczyć jego spłatę.

Dodatkowe haczyki

Gazetki reklamowe, wyskakujące banery na stronach www namawiają do zakupów na raty 0%, mają za zadanie zwabić konsumentów do sklepu. Jeśli już wejdziemy do sklepu stacjonarnego, czy internetowego sprzedawcy kuszą nas dodatkowymi zakupami, promocjami i niepowtarzalnymi ofertami. Jedną z nich jest np. przedłużenie gwarancji danego towaru, którego koszt niejednokrotnie sięga nawet 30% wartości produktu. Większość składki nie idzie do ubezpieczyciela, tylko do sklepu i jest jego dodatkowym zyskiem.

Bardzo częstą praktyką jest układ sklepu z bankiem, w której to sklep proponuje dodatkową super ofertę na produkt finansowy, taki jak dodatkowa gotówka, czy extra karta. Za to bonusowe działanie sklep otrzymuje sowitą prowizję od banku.

Jak widać w powyższym artykule, nie możemy liczyć na to, że coś faktycznie otrzymujemy za darmo. Jeśli robimy zakupy na raty, warto dobrze się zastanowić, czy faktycznie jesteśmy bez większego obciążenia swojego budżetu spłacać zobowiązania, których się podejmujemy. Zakupy ratalne, szybka gotówka czy kredyty są w porządku, jeśli jesteśmy świadomi swoich potrzeb i stosowanych przez handlowców praktyk. Nie kupujmy jednak towarów, które się „opłacają”, ale te, których faktycznie potrzebujemy, tak by w przyszłości nie ryzykować nadmiernego zadłużenia.

Dodaj komentarz