Ciepła strawa po japońsku (PRZEWODNIK SMAKOSZA)


Są takie miejsca w Poznaniu, gdzie dobrze się czuję. Jednym z nich jest KYOKAI SUSHI BAR, a to za sprawą serwowanych dań i zawsze uśmiechniętej oraz gościnnej właścicielki lokalu Anny Jezierskiej. Tym razem zajrzałem tam na degustację nowej karty i jak się okazuje, jest tam niezmiennie mi dobrze.

Zjedliśmy dania głównie ciepłe w towarzystwie wina dobranego pod czujnym okiem sąsiada i przyjaciela Wine Bar Mielżyński. Była sake, japońskie whisky, była świetna atmosfera, opowieści i przede wszystkim dobro na talerzu. No właśnie taki wiele rzeczy, które przeciętnemu użytkownikowi „suszarni” nie przyjdą do głowy, że mogą cieszyć podniebienie. Jasno i otwarcie trzeba bowiem powiedzieć, że kuchni japońska to nie tylko rolki, wasabi i marynowany imbir, ale także wiele subtelnych dań podawanych również na ciepło, to także wspaniałe trunki, ale przede wszystkim klimat. Kyokai za sprawą Anni Jezierskiej to coś więcej, to znakomity produkt, świetne dania, nie tylko z kuchni japońskiej, ale dalekowschodniej. Jeżeli jednak to, co się robi to pasja, jeżeli zdobywa się wiedzę na temat kultury tamtych rejonów, podróżuje, to można robić coś więcej niż tylko karmić, a monotonne zwijanie rolek to posłannictwo, a nie obowiązek dnia codziennego.

Nowa karta to coś więcej niż zmiana to świetnie skomponowana propozycja dla tych, którzy chcą poznać coś nowego. Wartością dodaną są też wina, które zostały dobrane pieczołowicie do poszczególnych dań, a pracownicy Kyoaki przeszkoleni, by gościom opowiedzieć, dlaczego to, a nie inne wino występuje w duecie z daniem. Jeśli więc ktoś chce udać się na wycieczkę w ciepłe rejony kuchni japońskiej nie powinien ominąć nowej propozycji Kyokai.

Edamame – młode strąki gotowanej soi podane z suszonymi płatkami bonito. Pierwsze wrażenie to ruch na talerzu… tak, płatki cienko pokrojonego bonito pod wpływem ciepła poruszają się. Strąki soi i ich zawartość to odpowiednik naszego groszku zielonego, ale nie w smaku. Wyciągając kuleczki soi rękami, dobieramy się do raczej mało wyraźnej smakowo zawartości. Nie jest tak słodkawa, jak groszek, ale tu z pomocą przychodzą płatki zdecydowanie słonego bonito, które zostało powołane do nadania charakteru tej miseczce naturalnych pochłaniaczy czasu przy konwersacji. Znakomicie spełnić może też rolę odstresowacza przy oglądaniu meczu, pozwala uspokoić się szczególnie rękom. Zdecydowanie trzeba spróbować edamame, bo to klasyka japońska, a i smakowe doznania ciekawe.

Tom Yu Kung – pikantny bulion na bazie wywaru z krewetek i trawy cytrynowej z krewetkami, grzybami, mlekiem kokosowym i kolendrą. Jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć, jakie smaki dominują w kuchni azjatyckiej powinni sięgnąć po tę tajską zupę. Jest moc, jest wyraźny smak kolendry, którą jak szpinak się kocha, albo nienawidzi, jest trawa cytrynowa i aksamit kokosowego mleka. Świetnie wszystkie smaki otwiera krążek świeżej czerwonej cebuli. Dla mnie kyokajowe Tom Yu Kung absolutnie do powtórzenia.

Sasimi roll z tatarem z łososia, krewetką w tempurze i zielonym tabasco. No i tu seven heven. Nie lubię używać określeń radykalnych, ale tatar z łososiem z Kyokai to najlepszy tatar na świecie. Jego tajemnice poznałem i sam robiłem podczas warsztatów Akademii Kulinarnej. Poważnie mówiąc, to tatar, jest jednym z najbardziej ulubionych dań zamawianych w Kyokai. Jest tak dobry, że całą kompozycja przeszła dla mnie bez echa, gdyż skupiłem się całkowicie na tatarze. Zresztą trzeba to przeżyć samemu.

Maguro – matsu – tuńczyk opiekany w sezamie podany z sosem sojowo-musztardowym i cebulą. Kolejne danie i następne kulinarne przeżycia tuńczyk lekko tknięty temperaturą, by otulić się w sezamie, a środek pozostawić nęcąco różowy. Pełnia smaku mięsa tuńczyka. Polecam koniecznie spróbować sos, który jest niepowtarzalny w smaku. Drobno posiekana cebula, miękka, zatopiona w sosie sojowo-musztardowym znakomicie pasuje zarówno do tuńczyka.

Yakitori z wieprzowiny w marynacie miso. Yakitori, czyli szaszłyki to potrawa z kilkusetletnią tradycją, pochodząca z Japonii. Jest to szaszłyk drobiowy, opiekany na węglu drzewnym, umieszczonym w wąskich grillach. W Kyokai podawane są z różnego mięsa, ja degustowałem prosiaczka i był bardzo smaczny. Z dodatków nie przypadły mi do gustu ogórki zakwaszane octem ryżowym, ale marchewki z daktylami na słodko pierwsza klasa.

Kamo Yakimono – marynowana pierś kaczki podana w słodkim sosie sojowo-ostrygowym z orzechami nerkowca. Napięcie degustacji rosło, ale jak przystało na poznaniaka, najbardziej chciałem spróbować kaczki po japońsku. Chylę czoła, danie świetne, kaczka mięciutka ze zniewalającym sosem sojowo-ostrygowym. Drogi ziomalu, jeśli kochasz kaczkę, a wiem, że tak, to porzuć chociaż raz naszą z pyzami i modrą kapustą i wpadnij do Kyokai na kawał smakowitej kaczki.

Jeśli macie więc ochotę na poznanie innej strony kuchni japońskiej i dalekowschodniej wdepnijcie do Kyokai. Warto!

Szersza wersja na blogu SMACZNY TURYSTA

Fot. J.Podolski

Dodaj komentarz