Był ogień, panowie!


Japonia, Chiny,  Korea Południowa, Kolumbia, Belgia, Francja, Portugalia. To tylko kilka krajów, w których w ostatnich latach koncertowali muzycy Pink Freud. Tej jesieni o ich fenomenie kolejny raz ma szansę przekonać się także polska publiczność. W czwartkowy wieczór, 13 października Wojtek Mazolewski i jego koledzy zawładnęli poznańskim klubem Blue Note.

3 pink freud

To miejsce wydaje się niemal stworzone dla Pink Freud. Dlatego bardzo dobrze się stało, że właśnie tam, przy pełnej sali, po raz pierwszy w Poznaniu zabrzmiał materiał z najnowszej płyty kwartetu – „Pink Freud Plays Autechre”. Zapis koncertu z katowickiego Jazz Clubu Hipnoza spotkał się ze znakomitym przyjęciem, zarówno wiernych fanów jak i tych, którzy dopiero poznają ich twórczość.

Poznański koncert Pink Freud rozpoczął przepiękny „Montreal”, a potem było tylko lepiej. „Laughing Quarter”, o którym Mazolewski mówił ze sceny jako o „nieco bardziej wymagającym utworze” rozkręcił publiczność na dobre. Duża w tym zasługa Rafała Klimczuka i jego perkusji. Utwory angielskiego duetu Autechre rozpisane na bas, saksofon, trąbkę i perkusję wymagają od muzyków nie lada umiejętności, przede wszystkim tych związanych z rytmem. Nie da się ukryć, że „Pink Freud Plays Autechre” w dużej mierze „należy” właśnie do Klimczuka.

Fenomen koncertów gdańskiego zespołu polega na tym, że znakomicie bawią się na nich zarówno miłośnicy jazzu, jak i fani punkrockowych brzmień. Widać to było również w Poznaniu. Część publiczności „odpływała” na nieco bardziej spokojnych lub „pogmatwanych” rytmicznie utworach z repertuaru Autechre. Inni szaleli, gdy muzycy dawali punkowego czadu. Jak zawsze prym wiódł lider zespołu i basista – Wojtek Mazolewski, wspierany przez trębacza, Adama Milwiw-Barona. Nawet spokojny zwykle saksofonista Karol Gola chwilami dawał się porwać scenicznym emocjom. Świetną atmosferę koncertu dopełniły: „Cichli”, „Basscadet” i, promujący najnowszą płytę, „Bike”. A że zespół grał w Poznaniu ponad 1,5 h, nie obyło się także bez powrotów do wcześniejszych albumów. Z płyty „Sorry Music Polska” zabrzmiał choćby rewelacyjny utwór „Mademoiselle Madera”. Nic dziwnego, że muzycy „musieli” dwa razy wychodzić na bisy. Choć, jak sami stwierdzili, nie był to żaden przymus, bo grać kochają. Być może właśnie ta pozytywna energia tak porywa publiczność… Chciałoby się powiedzieć: więcej tak dobrych koncertów w Poznaniu!

Jedno jest pewne – nie zabraknie ich w klubie Blue Note. W samym tylko październiku odbędzie się tam co najmniej kilka interesujących wydarzeń. Już 19 października pojawi się, jak zawsze zjawiskowa, Renata Przemyk. Cztery dni później coś dla miłośników ostrego grania, czyli koncert Decapitated. Natomiast 30 października zagra legenda polskiego rocka – TSA.

Szymon Pewiński

Dodaj komentarz