Biegiem z Poznania przez świat – inicjatywa Tour de run!


Jeżeli w życiu, zupełnym przypadkiem, spotykają się ludzie, których łączy pasja do gór, sportu i podróży, to musi się narodzić z tego coś niezwykłego. Oto niesamowita historia pewnego Volkswagena T3 i kilku osób, które kochają życie.

Natalia1

Biegałem. Najpierw, by nie wrócić do palenia papierosów. Potem z przyzwyczajenia, teraz z pasji. Śmiało mogę nazwać się osobą silnie uzależnioną od endorfin. Zaczęły się pierwsze zawody – najpierw biegi 5- i 10-kilometrowe. Potem ambicje zaczęły rosnąć i głównym celem stał się udział w maratonie. Przebiec ponad 42 km bez zatrzymywania się – brzmiało dumnie. Nigdy nie zapomnę tego uczucia na mecie. Zmęczenie mieszało się z niedowierzaniem, radością i… apetytem! I to nie tylko na jedzenie! Apetytem na życie! Na bieganie! Na więcej i więcej! Kolejne maratony, ultramaratony, biegi górskie. W bieganiu nie można się zatrzymać – to przecież byłoby nielogiczne!

Jeździłem na zawody po całej Polsce – od morza do Tatr i poznawałem wspaniałych ludzi. Takich, których cechuje wytrwałość, radość z życia i niegodzenie się na szarą rzeczywistość. Ludzi pełnych pomysłów, planów i marzeń. Tak zrodziła się pewna idea – by nie tylko biegać, ale także zwiedzać kraj i świat. Początkowo nieśmiały pomysł zaczął przyjmować realny kształt. Wspólnie z przyjaciółmi wiedzieliśmy, że chcemy zwiedzać świat. I to biegiem! I że nie ma dla nas ograniczeń – Polska, Europa czy Azja? Dlaczego nie!

Śmiałe marzenia szybko jednak zderzyły się z szarą rzeczywistością. Nigdy bym się nie spodziewał, ile czekało nas pracy – i to tej poza treningami. Najważniejszy okazał się środek transportu. Jak spakować tą całą grupę zapaleńców w jeden samochód? Będziemy potrzebowali busa! Kiedy wreszcie pod dom podjechałem 27-letnim VW T3 – tylko moja dziewczyna nie pozwalała mi stracić nadziei, że wkrótce wyruszymy nim w pierwszą podróż. Czas mijał, a my jeździliśmy po Polsce już nie biegając, ale… szukając części zamiennych! Nasz bus miał być gotowy w miesiąc. Pierwsza przygoda czekała nas dopiero po… pięciu. Czy żałujemy tego czasu? Oczywiście, że nie! To nas wiele nauczyło. Najwięcej chyba pokory, wytrwałości i nie tracenia wiary w marzenia. Człowiek zdąży przemyśleć wiele rzeczy, spędzając godziny w warsztacie, kiedy jedynym towarzyszem jest kot przybłęda. Dzisiaj wiem jedno – jeżeli naprawdę czegoś pragniesz – osiągniesz to!

W tym samym czasie założyliśmy blog, na którym dzielimy się naszymi przygodami i doświadczeniami. Piszemy o tym co warto jeść, by być zdrowym, jak nauczyć biegania naszych czworonożnych przyjaciół, jak trenować, by móc więcej. Staramy się motywować siebie i przy okazji innych. Opisujemy nasze wyprawy – by pokazać, że naprawdę można zwiedzać świat bez zasobnego portfela. Do dziś zajrzało na niego prawie 26 tysięcy osób. W ślad za stroną niedawno powstał również fanpage na Facebook’u. To tam piszemy, gdzie i kiedy jedziemy. No i jak zabrać się z nami. Bo przecież każdy może. Bez względu na to czy biega szybko czy wolno, daleko czy blisko, z pasji czy z chęci schudnięcia. Ważne, że biega.

Za nami wspaniały czas. Jeździliśmy od morza do Tatr, od Niemiec po Bieszczady. Każda podróż nauczyła nas czegoś nowego. Przede wszystkim otwartości, zaufania – że ludzie nam pomogą, jeżeli będziemy tego potrzebowali. Że naprawią nasze auto za tabliczkę czekolady, jeżeli będzie taka konieczność.

Nadszedł 2015 rok. Już wiemy, że będziemy biegli w Poznaniu, Hamburgu, Bieszczadach, na Majorce i w Karkonoszach. Oczywiście tradycyjnie także w Suchym Lesie. Wbrew powszechnej opinii, bieganie to nie ucieczka od rzeczywistości. To sposób, by była ona piękniejsza, bardziej barwna i fascynująca. Po prostu bieganie to sposób na życie – niepozbawione wyzwań, przeszkód i trudności. Ale jakże pasjonujące!

 

 

Dodaj komentarz