Arcyważny mecz przed Lechem


Najbliższe spotkanie Kolejorza, który w sobotę podejmie Ruch Chorzów, będzie arcyważnym pojedynkiem. Znaczenie tego meczu — oraz pozostałych z udziałem czołowych ekip — jest kluczowe z faktu kolejności zajmowanych miejsc na koniec rundy zasadniczej, na której kanwie będzie ustalany terminarz rundy finałowej.

Ślepa sprawiedliwość

Standardowo, wraz z końcem rundy zasadniczej, rokrocznie od wprowadzenia ESA37 pada pytanie: Czy ta formuła jest sprawiedliwa? W mojej opinii, ze sprawiedliwością ma to tyle wspólnego, co parówki z kiełbasą. Chciałbym widzieć minę osób odpowiedzialnych za wyżej wymieniony projekt, gdyby wiedziały, że ktoś przyjdzie i ich okradnie w biały dzień, a wymiar sprawiedliwości miałby to w nosie. Hitowe pojedynki również straciły swoją moc, jaką pamiętam z dawnych czasów. W tym roku jeszcze nie jest tak tragicznie, bo każdy mecz z drużyną z czołówki o czymś znaczy, z faktu zbitego czuba tabeli. Jednak w zeszłym roku meczów Lecha z Legią było, wiele. Superpuchar, trzy mecze w lidze, finał Pucharu Polski. Co za dużo to niezdrowo. Z takiego założenia wychodziła większość moich interlokutorów, z którymi miałem okazje prowadzić dyskusję na ten temat. Dlatego trzeba dziękować niebiosom, że w tym roku emocje będą wraz z każdym meczem w rundzie finałowej.

Kalkulatory w dłoń

Tutaj dochodzimy do clou wagi tego pojedynku. Jak wcześniej wspomniałem, terminarz rundy finałowej uzależniony jest od tego, na którym miejscu dana drużyna zakończy zmagania po trzydziestu kolejkach. Kolejorz maksymalnie może zakończyć zmagania na trzecim miejscu. Jednak nie jest to zupełnie zależne od podopiecznych trenera Nenada Bjelicy. Gdyby Lech przegrał z Ruchem w jutrzejszym pojedynku bądź Lechia wygrała z Pogonią, to finalista Pucharu Polski rundę zasadniczą zakończyłby na czwartym miejscu. Czyli na ten moment poznaniacy udaliby się na wyjazdy do: Krakowa, Gdańska i Warszawy (ostatnia kolejka). No trzeba przyznać, że terminarz wygląda tragicznie. Jeśli zaś Lechia zremisuje, Lech będzie musiał wygrać, natomiast przy porażce lechistów, lechitom wystarczy remis, by awansować na trzecie miejsce. Wtedy terminarz wygląda odrobinkę korzystniej, bo wtedy wypadają podróże do Warszawy, Białegostoku oraz Niecieczy.  Niemniej są to tylko gdybania i w sobotę  po godzinie 20 wszystkiego się dowiemy.

Baty w Poznaniu

Gdy chorzowianie przyjeżdżają do Poznania, za pewnik możemy postawić, że padną bramki. W historii meczów w stolicy Wielkopolski bezbramkowy remis padał jedynie pięciokrotnie. Było to w sezonach 1972/73, 1974/75, 1984/85 oraz 2002/03. Natomiast porażkę Lech na własnym podwórku odniósł ostatni raz niemal dwadzieścia lat temu. Było to w spadkowym sezonie Kolejorza 1999/2000. Wtedy to po honorowej bramce dla Lecha autorstwa Krzysztofa Piskuły poznaniacy przegrali 1:2. Dla ekipy niebieskich trafiali Sławomir Paluch, a także Krzysztof Bizacki. Śródtytuł ,,Baty w Poznaniu” nie jest przypadkowy. Jest to dobitne stwierdzenie tego, jak Ruch radzi sobie na wielkopolskiej ziemi w ostatnich latach. 3:0, 4:0, 4:2, 6:2. Z takim bagażem bramek chorzowianie wyjeżdżali z Poznania ostatnimi czasy, więc słowo ,,baty” nie jest przesadzone.

Bezradny Ruch

Jak już wyżej wspomniałem, Ruch w Poznaniu jest bezradny. Jednak w ostatnich spotkaniach z Kolejorzem nie imponuje również formą u siebie. Ustępujący trener Ruchu Waldemar Fornalik przyjął u siebie takie wyniki jak 0:4, 1:3, czy najświeższe 0:5 w Pucharze Polski. Chorzowianie w tym sezonie już dwukrotnie stawali vis a vis Kolejorza. Oba spotkania zostały przegrane przez niebieskich. Wcześniej wymienione 0:5, a także porażka 0:3 w Poznaniu. W obu spotkaniach Ruch nie miał zbyt wiele do powiedzenia i był tłem dla dobrze radzących sobie lechitów. Miejmy nadzieję, że jutro będzie podobnie.

Łukasz Rabiega

Fot. Marcin Śniacki

Dodaj komentarz