Kilka lat temu odsłoniła Pani odcisk własnej dłoni w Międzyzdrojach na „Promenadzie Gwiazd w Opolu” (2019), wcześniej Gwiazdę w Alei Gwiazd (2017). Czy czuje się Pani gwiazdą?
– Czuję się normalną dziewczyną, która spełnia swoje marzenia. Gwiazdą jest dla mnie Maryla Rodowicz, a z młodego pokolenia – Dawid Podsiadło. Czuję się wartościową artystką i tego będę się trzymać. Jestem na scenie od 27 lat, zrobiłam kawał dobrej roboty, ale też wiem, że nie można spocząć na laurach, żyć przeszłością. Nie zastanawiam się nad tym, co udało mi się dokonać. Chcę przeć do przodu.
Mieszka Pani w Pasikurowicach pod Wrocławiem. Niespełna tysiąc mieszkańców. Czy może Pani liczyć na anonimowość w swojej miejscowości?
– Ludzie wiedzą kim jestem. Jestem rozpoznawalna. Ale u siebie wiodę normalne życie. Jestem Anią Wyszkoni – sąsiadką. Nie noszę się jak gwiazda. Nie chodzę po ulicy w cekinach, raczej w dresie.
W jaki sposób ładuje Pani akumulatory, po powrocie z koncertów?
– Nie potrzebuję specjalnych doładowań. To koncerty dają mi energię. Może czasem wyczerpują fizycznie i muszę się zregenerować, ale ja to lubię, uwielbiam. Jak wracam do domu, porywa mnie wir życia, codzienność. Nie potrzebuję totalnego wyciszenia. Jeśli chcę odpocząć, wyjeżdżam z kraju. Niekoniecznie na długie wakacje. Bardzo lubię 2-3 dniowe wyskoki do Londynu lub Paryża.
Jakie są Pani muzyczne marzenia?
– Spełniłam dotąd wiele muzycznych marzeń, jak choćby wspólne występy z Anją Ortodox, Markiem Jackowskim, Michałem Bajorem. To postaci, które zawsze były dla mnie autorytetami. Skoro udało mi się spełnić tamte marzenia, to i z nowymi nie powinno być problemu, ale nie powiem, jakie one są, żeby nie zapeszać. Tak podpowiada mi serce…
Rozmawiał Adam Mendrala
Fot. Jarosław Koperski