Poniżej felieton Adama Szejnfelda, Senatora Rzeczypospolitej Polskiej. Oczywiście redakcja może, ale nie musi zgadzać się z opinią eurodeputowanego. Zachęcamy także inne publiczne osoby, to przysyłania swoich komentarzy.
„Dobrze jest, kiedy jest dobrze”. Mam takie powiedzonko i tylko na pierwszy rzut oka wygląda ono na masło maślane, lub jakąś grę słów. Ta myśl ma jednak w mojej ocenie głębsze znaczenie, zwłaszcza w sztuce zarządzania. Mianowicie nigdy nie jest dobrze zawsze i nigdy nie jest dobrze niezmiennie. Dobre okresy więc w życiu prywatnym, w pracy, w biznesie, a już na pewno w zarządzaniu państwem, powinny być wykorzystywane na przygotowywanie się do tych gorszych czasów. Gdy one wreszcie nadchodzą, to zaskoczenie jest mniejsze, trudności słabsze, a koszty ich przetrwania niższe.
Najgorzej jest, kiedy za zarządzanie zabierają się dyletanci. Dla nich zazwyczaj „dzisiaj” jest wykładnią „jutra”, a „pojutrze” nie istnieje. Tłumaczy to przykład zwycięskiego losu w loterii. Niezamożny człowiek nagle wygrywa miliony. Nigdy na nic nie było go stać, a tu nagle nie wie, co zrobić z pieniędzmi. Szasta więc nimi na lewo i prawo. Nie liczy kosztów gestów i zachcianek. Wszak pieniędzy ma więcej niż kiedykolwiek by marzył. I nagle krach, i nagle wszystko się sypie, i nagle kieszeń staje się pusta… Zanim ów człowiek uświadomi sobie swój błąd, traci wszystko i znów popada w biedę. A wystarczyło tylko najpierw zabezpieczyć się, a potem korzystać z życia.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości pięć lat temu „wygrał fortunę” na wyborczej loterii i zamiast zacząć od razu inwestować w przyszłość, zabezpieczać gospodarkę, chronić ludzi, przygotowywać państwo na gorsze czasy, całymi latami trwonił zdobyty kapitał na kupowanie sobie politycznego poklasku. Teraz więc, kiedy „świat się przewrócił” nie jesteśmy zabezpieczeni przed skutkami epidemii, przed efektami dekoniunktury, przed, nie daj boże, tragedią recesji….
Do tego pieniędzy, wbrew zapewnieniom rządzących, nie ma. I nie tylko brak ich w służbie zdrowia, w samorządach czy w oświacie, ale i w gospodarce. Wszędzie widać, że „król jest nagi”, że kasa jest pusta. Najlepszym przykładem w ramach pomocy podczas epidemii dla firm, jest propozycja zwolnienia z obowiązku zapłaty składek ZUS tylko przez najmniejsze przedsiębiorstwa. Kiedy zapytać władzę, dlaczego pomocą obejmuje się firmy zatrudniające do 9. osób a na przykład już nie te, w których pracuje 10. pracowników, słyszy się, że państwa na to nie stać. Innym przykładem jest brak odpowiedniego zabezpieczenia dla pracowników firm, które ze względu na epidemię muszą ograniczyć, albo wręcz zaniechać swojej działalność. Wsparcie dla przedsiębiorców i ich pracowników jest wręcz symboliczne, wobec tego, które stosuje się w Niemczech, Wielkiej Brytanii czy we Francji. No i niby było na wszystko, a teraz nie ma na nic! Jeśli więc rząd jest tak słabo przygotowany na bieżącą sytuację, to czy można mieć nadzieję, iż wie i rozumie, jak przygotować państwo, gospodarkę oraz społeczeństwo na trudne czasy już… po epidemii? Należy wątpić.
Na szczęście jest opozycja. Nie tylko wytyka błędy, ale też zgłasza konstruktywne propozycje. Owszem, w swoim zaślepieniu PiS je krytykuje, nie przyjmuje i ciągle odrzuca, ale ufam, że ta bezmyślność wreszcie się skończy i zaczniemy razem pracować dla wspólnego dobra, dla całego kraju i dla wszystkich obywateli. Dlatego już teraz przygotowujemy w Senacie, ja też, własne propozycje ratunkowe i te na „dzisiaj” i te na czas po epidemii.
Adam Szejnfeld
Senator Rzeczypospolitej Polskiej
Wiceprzewodniczący Senackiej Komisji Gospodarki Narodowej i Innowacyjności