Tylko PEKA nie narzeka


Mija miesiąc od wprowadzenia systemu PEKA w poznańskiej komunikacji miejskiej i podmiejskiej. Wystartował z wieloma błędami, co przełożyło się na poirytowanie pasażerów i szukanie winnych bałaganu.

Poznańscy urzędnicy, odpowiedzialni za PEKĘ, przerzucali winę na firmy, które wdrażały system. Prezydent miasta Ryszard Grobelny przed kilkoma tygodniami tłumaczył się radnym z „falstartu” PEKI. Nie chciał wyciągać od razu konsekwencji służbowych wobec urzędników odpowiedzialnych (czytaj: wobec wiceprezydenta Mirosława Kruszyńskiego) za błędne wprowadzanie elektronicznego systemu opłat w komunikacji Poznania. Uznał bowiem, że wpierw należy PEKĘ doprowadzić do właściwego funkcjonowania.

Niestety, mimo upływu czasu system PEKA nadal funkcjonuje nie tak, jak powinien.

Kłopoty są z zakupem biletów elektronicznych przez internet. Czytniki w tramwajach i autobusach też nie zawsze działają prawidłowo. Ostatnio sam stałem się „ofiarą” błędnego oprogramowania tych urządzeń. W sobotę, 26 lipca, około godziny czternastej, w tramwaju linii 15 (nr boczny wagonu 550),odjeżdżając z przystanku PST „Sobieskiego” przybliżyłem do czytnika kartę, by sprawdzić stan konta (po uprzednim kliknięciu odpowiedniego okienka). Zamiast poinformować mnie o zawartości tzw. t-portmonetki, czytnik automatycznie pobrał kwotę 3,60 zł, a po ponownym zbliżeniu do czytnika poinformował automatyczne o zapłaceniu powyższej kwoty. Mało tego, przed wyjściem z tramwaju na przystanku PST „Słowiańska” po kolejnym zbliżeniu karty do czytnika (by upewnić się czy istotnie przejazd został zapłacony za tak dużą kwotę) urządzenie pobrało kolejną kwotę… 2,40 zł! Wkurzony na tak funkcjonujący system wysiadłem z tramwaju i stwierdziłem, że tak działające czytniki „oszukały” mnie w ciągu kilku dni już drugi raz! Zastanowiłem się, co by było, gdybym to ja okazał się nieuczciwy i nie zapłacił za przejazd. Wówczas podczas kontroli czekała by mnie z pewnością wysoka kara. Przypuszczam, że jestem jedną z setek, o ile nie tysięcy osób, które są bezradne wobec tak źle działającego systemu PEKA. Oczywiście można interweniować w ZTM w kwestii odzyskania paru złotych, ale czy warto wobec skomplikowanej procedury składania takiego wniosku. Przypuszczam że wielu takich poszkodowanych przez PEKĘ pasażerów machnie na to ręką.

Poszkodowani są więc po obu stronach, bo nie przypuszczam, by miasto miało zyski z PEKI.

Już media alarmują, że Poznań może nie uzyskać unijnej dotacji na ów system, bo nie osiągnie wymaganej liczby 400 tysięcy pasażerów, korzystających z kart elektronicznych PEKI. Wówczas po 2015 roku będzie musiał zwrócić aż 30 mln dotacji (koszt całego projektu systemu PEKA to 46 mln zł). Optymistyczni urzędnicy z Ratusza i z ZTM twierdzą jednak, że tę graniczną liczbę pasażerów uda się pozyskać do końca przyszłego roku, bo z PEKI już korzysta ponad 240 tysięcy. Z końcem wakacji i lata ma przybyć kolejna duża grupa uczącej się młodzieży – uczniów szkół średnich i studentów uczelni wyższych. Zapowiadają się więc kolejne gigantyczne kolejki przed kioskami i punktami obsługi klientów ZTM. Te także były słabą stroną wprowadzania PEKI na przełomie czerwca i lipca. Ludzie w upale cierpliwie godzinami stali w tzw. „ogonkach”, by wyrobić sobie kartę elektroniczną. Nie brakowało w nich ironicznych komentarzy pod adresem twórców reklamy całego systemu, w którym informuje się pasażerów, iż „PEKA jest elastyczna!”. Z pewnością w zmiennej długości kolejek jak i dowolnym kasowaniu pieniędzy przez czytniki.

Więcej na temat aktualnej sytuacji w poznańskiej komunikacji miejskiej czytaj tutaj.

Tekst i zdjęcia: Andrzej Świątek

Dodaj komentarz