Piłkarze Lecha Poznań rozegrają dzisiaj rewanżowe spotkanie z estońskim Nomme Kalju, w którym poznaniacy muszą odrobić straty poniesione w Estonii. Mimo porażki w pierwszym meczu nastroje w ekipie Kolejorza są dobre. W stolicy Wielkopolski nikt nie spodziewa się innego rozstrzygnięcia jak awans Lecha.

– Moje zdanie na temat estońskiej drużyny jest takie samo jak przed pierwszym meczem – mówi trener Mariusz Rumak. – Są solidnym zespołem z doświadczeniem w europejskich pucharach, jednak niczym nas nie zaskoczyli. Bronili się dosyć sprawnie, ale przy większym spokoju powinniśmy strzelić przynajmniej jednego gola. Poza wynikiem nie ma żadnych analogii do Żalgirisu. Wszystko wygląda inaczej. Wyniki w lidze są diametralnie różne. Sytuacja kadrowa także jest zdecydowanie lepsze. Mamy też o wiele większe doświadczenie. Obecnie mam do swojej dyspozycji najbardziej zdeterminowany i zjednoczony zespół za mojej kadencji. Jesteśmy przekonani, że możemy awansować. Zrobimy wszystko, by nie dopuścić do straty gola, ale nawet jeśli rywalowi uda się ta sztuka, to nie kończy to spotkania. Stać nas na strzelenie co najmniej 3 goli. Przygotowując zespół do sezonu zakładałem, że w jednym z trzech pierwszych meczów będę rotował składem. Wybór był uzależniony od rezultatu w Estonii. Po porażce w Tallinnie zdecydowałem się na ten manewr w niedzielę. Cieszę się, że piłkarze, którzy dostali szansę pokazali, że stać ich na grę w wyjściowym składzie. Szczególnie cieszy mnie postawa Vojo. Trudno wyobrazić sobie lepszy powrót po tak długiej kontuzji. Doszliśmy do momentu, w którym każdy piłkarz trenujący z zespołem może zagrać w pierwszym składzie. W tym towarzystwie jest grupa pazernych młodych piłkarzy domagających się gry w jedenastce. Spośród 22 piłkarzy zgłoszonych do rozgrywek Ligi Europy mam do swojej dyspozycji 21. Brakuje jedynie Karola Linettego. Do treningów wrócili już Barry Douglas i Łukasz Teodorczyk. Obaj będą brani pod uwagę przy ustalaniu składu na jutrzejszy mecz.

Fot. Roger Gorączniak

źródło www.naszglospoznanski.pl