PEKA, czyli… droższa komunikacja miejska


Od pierwszego lipca, po wejściu PEKI powinniśmy mniej płacić za korzystanie z usług komunikacji miejskiej. Okazuje się jednak, iż mamy do czynienia z ukrytą podwyżką.

Dotychczas  kupując bilet na 15 minut za 2,80 zł, mogliśmy  na nim jechać do 25 minut lub do 10 przystanków. Po wejściu w życie nowej taryfy, opartej na systemie PEKA, za przejechanie 10 przystanków zapłacimy 3,12 zł.

Bartosz Trzebiatowski, rzecznik ZTM, twierdzi że zmiany były odpowiedzią na potrzeby mieszkańców, którzy domagali się biletów na krótszą jazdę. Pasażerowie zapewne chcieli płacić mniej za mniej, a tyle samo za to samo, czyli za przejechanie 10 przystanków.

Dlaczego mają więc płacić więcej za tyle samo? Jak tłumaczy Bartosz Trzebiatowski, pasażerowie przyzwyczaili się już do 25-minutowej jazdy na 15-minutowym bilecie, więc każdą zmianę odczują jak podwyżkę.

Kolejna niekorzystna zmiana, dotyczy biletów 24-godzinnych. Od 1 lipca, gdy suma za przejechane przez nas przystanki osiągnie wartość „dobówki”, wtedy dalsze pobieranie opłaty zostaje wstrzymane do końca dnia. Do końca dnia, a nie na 24 godziny, od pierwszego kliknięcia.

Ta forma promocji straci na atrakcyjności w godzinach wieczornych. Rabatu uzyskanego przykładowo około godziny 20, nie wykorzystany na drugi dzień od rana, gdy mamy taką potrzebę i będziemy zmuszeni płacić od nowa za przejechane przystanki.

Nie będzie możliwości opłacenia PEKĄ przejazdu dobowego z góry. Trzeba będzie zatem „odpikiwać” przystanki do czasu uzyskania kwoty równej biletowi całodobowemu. Można go będzie nabyć w formie papierowej, jak dotychczas, lecz cena z 12,80 zmieni się na 13,60.

Jednocześnie ZTM przypomina, iż niewykorzystane bilety „sprzed rewolucji”, będzie można zwracać w biurach obsługi klienta.

Jeśli chcemy kupić tańszą sieciówkę metropolitalną za 99 zł, to musimy w biurze obsługi klienta złożyć stosowne oświadczenie, iż w metropolii płacimy podatki. Po dwóch tygodniach na sprawdzenie wniosku, będziemy mogli nabyć tańszy bilet. Jednakże do tego czasu, jesteśmy skazani na zakup droższego biletu za 115 zł. Sporo osób dowiaduje się o tym dopiero przy okienkach punktów sprzedaży biletów. To samo dotyczy biletów trasowanych.

Michał Sobkowiak

Dodaj komentarz