„Na piechotę do szkoły”, czyli czym jest szkoła zdaniem 15-letniego Jana Piechoty


Szkoła jest to instytucja zajmująca się nauczaniem dzieci i młodzieży, przez młodzież traktowana jako Specjalny Zakład Karno-Edukacyjny Zwalczający Analfabetyzm, Czas Wolny i Entuzjazm do życia.

Mimo, że nasza szkoła jest jedną z najfajniejszych w Poznaniu, to my uczniowie musimy przyznać, że dostajemy w kość. Z moich skromnych obliczeń wynika, że ciągu doby 8 godzin śpimy, 8 godzin jesteśmy w szkole, 70 minut  zajmuje nam podróżowanie w tą i z powrotem, przez 40 minut konsumujemy posiłki w czasie dnia, godzinę zajmują nam prace fizyczne (np. koszenie trawnika, gonienie kotów sąsiada, sprzątanie pokoju, opróżnianie zmywarki, itd.), a przez 5 godzin robimy zadania domowe i uczymy się na kartkówki. Zostaje nam całe 10 minut wolnego. W tym czasie możemy zaparzyć sobie dziesięć herbatek „Minutka”, obejrzeć jedną rundę „Familiady” lub po prostu sprawdzić pogodę w Internecie na jutro. Nie zrobimy nic innego, bo to przecież tylko dziesięć minut.  Ale trzeba z tym żyć. Dla pocieszenia wspomnę, że naszym czwartoklasistom zostało już tylko 8 lat nauki (nie licząc oczywiście pięcioletnich studiów bez, których w dzisiejszych czasach trudno znaleźć dobrą pracę, więc tak naprawdę czeka ich jeszcze 13 lat noszenia plecaka na plecach).  Jako uczeń z wieloletnim doświadczeniem strasznie marudzę i narzekam na „budynek oświecenia intelektualnego” zwany szkołą, ale wiem, że w przyszłości może być jeszcze gorzej. Jak będziemy dorośli nie dostaniemy na talerzu gotowego obiadku od babci, mama nie wyprasuje koszulki, tata nie naprawi roweru. Będzie się trzeba nauczyć gotować, zmywać, prasować, naprawiać to i owo, i jeszcze cierpliwie wysłuchiwać własnego dziecka narzekającego na szkołę.

Nie wiem, jak Wy, moi drodzy koledzy i drogie koleżanki, ale ja w związku z tym wolę zakuwać na kartkówki zamiast kuchcić na desce do prasowania.
Jan Piechota

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz