O igrzyskach olimpijskich, wiosce olimpijskiej, a także o tym dlaczego warto uprawiać sport, ruszać się w rozmowie z Łukaszem Klinem opowiada „Naszemu Głosowi Poznańskiemu”, Mateusz Garniewicz, narciarz alpejski z klubu Malta Ski Poznań. Zapraszamy do lektury!
– Jak wspominasz igrzyska w Soczi?
– Wspominam dobrze mimo przeciętnego startu, bo po pierwszym przejeździe byłem 53, a drugiego przejazdu, jak wielu moich konkurentów nie udało się skończyć. Startowałem z numerem 74, trasa była bardzo trudna i już wyjechana. Wynik mój mógł być w granicach 30. Zdecydował jeden mały błąd. Trudno pozostał niedosyt. Na olimpiadzie jednak zostawiłem dużo pracy, dużo serca. Może następnym razem?
– Jak wspominasz wioskę olimpijską, atmosferę?
– Dobrze. Wioski były trzy, ja mieszkałem w wiosce dla marciarzy, sportowców zimowych. W mojej wiosce dostrzegłem małe problemy, ale nie ma się co czepiać jeśli chodzi o sam całokształt, to było super. Żaden ze sportowców po zawodach nie powinien marudzić.
– Dlaczego warto uprawić sport, ruszać się?
– Sport jest sam w sobie fajny jest po prostu! Dostarca dużo pozytywnych emocji, adrenaliny. No i mój przykład jest chyba dobry, że nawet pochodząc z wielkiego Poznania, który nie ma absolutnie nic wspólnego ze sportami zimowymi można pojechać na olimpiadę.
– Dlaczego warto pokonywać własne słabości, w sporcie, w życiu?
– Dlaczego? Byłoby nudno gdybyśmy się poddawali, rozłożyli tylko ręce. Narzekać, marudzić, czy siedzieć w domu, to nie jest sztuka żadna. Pokonując własne słabości czerpiemy radość z życia, odkrywamy ciekawy mimo wszystko świat. Dzięki temu, że ja pokonałem własne sałabości, wiele trudnych chwil udało mi się chociażby osiągnąć nominację olimpijską, pojechałem na igrzyska. Tak samo każdy z nas może walczyć i spełniać swoje marzenia!
Jak zachęcisz młodych ludzi do ruszenia się z przed komputerów?
– Ja nie miałem z tym problemu, bo rodzice od małego chłopaka „wypychali” mnie do sportu, do różnych jego dziedzin. Jeśli chodzi o młodzież… To co ja przeżyłem, zwiedziłem, zobaczyłem, to jest niesamowite. To jest prawdziwe, a nie komputerowe przeżycie, w rzeczywistym świecie. Gdy siedzisz w domu przed komputerem, to takich emocji nie przeżyjesz, nie podzielisz się nimi, jak w prawdziwym, realnym świecie
Rozmawiał: Łukasz Klin
Foto: Mateusz Garniewicz (Facebook)