Kiedy miałem okazję w World Trade Center Poznań prowadzić 19 listopada ubiegłego roku koncert Faridy, nawet przez myśl mi nie przeszło, że będzie to nasze ostatnie spotkanie.
Kiedy mamy do czynienia z człowiekiem tak żywiołowym, tak przesiąkniętym muzyką to wydaje nam się, że będzie z nami na zawsze.
Concetta Gangi, bo tak brzmiało jej nazwisko, była wprost wulkanem energii i doprawdy nie ma w tym cienia przesady. Ekspresja to była jej cecha charakteru. Nie potrafiła śpiewać beznamiętnie, nawet jeśli były to utwory nieco spokojniejsze.
Także publiczność reagowała niezwykle entuzjastycznie. Zawsze czuło się tą niezwykłą nić porozumienia pomiędzy nią, a widzami. Zresztą po każdym koncercie miała czas na spotkania, wspólne zdjęcia. Często prywatni ludzie w dowód uznania przynosili jej kwiaty. Nie czuło się dystansu, a jedynie radość i to po obu stronach.
Kiedy spoglądamy na wiele sław i to różnego formatu takie zachowania wcale nie są oczywiste. Stąd smutek po jej odejściu jest tym większy.
Urodziła się 26 września 1946 r. w Katanii na Sycylii. Tam też rozpoczęła się jej kariera muzyczna.
Dobrze czuła się w Polsce i dobrze czuła się w Poznaniu.
A wszystko zaczęło się w roku 1970, kiedy na festiwalu w Cantagiro we Włoszech poznała Czesława Niemena. Jeszcze w tym samym roku z utworem „Pensami Strasera” wystąpiła na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie.
Jej ekspresyjny sposób śpiewania był wtedy dla Polaków czymś nowym, ale spodobał się publiczności.
W Poznaniu pojawiała się wielokrotnie. To były nie tylko występy, ale także spotkania towarzyskie. Miała tu swoich przyjaciół. Dużą rolę w jej przyjazdach do Poznania odegrało Polskie Towarzystwo Artystów, Autorów, Animatorów Kultury – PTAAAK.
W roku 2022 doceniono talent Faridy i związki z naszym krajem. Została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski – za wybitne osiągnięcia w pracy artystycznej oraz za rozwijanie polsko – włoskiej współpracy kulturalnej.
Cóż… będzie nam jej brakowało.
Tekst: Andrzej Błaszczak
Zdj.: Hieronim Dymalski