Szczęśliwa 13. edycja Enter Enea Festival


13. edycja Enter Enea Festival poszerzyła spektrum tego, co dziś tworzy jakość muzyki jazzowej, jazzującej i stricte autorskiej, czerpiącej jednak z dziedzictwa różnych kultur. Każda z nich jest jak partytura, którą wystarczy otworzyć i przeczytać… Języka, w którym tłumaczy się ich opowieść na codzienność życia, najpiękniej uczyć się na takich festiwalach jak ten. Aby bowiem pięknie mówić, wpierw powinno się słuchać… a my przecież byliśmy zasłuchali w muzykę Enter Enea Festival… i to nie tak sobie…, ale na poważnie… przez cztery dni…

Enter Enea Festival

Dzień, a właściwie czwarty wieczór był także wyjątkowy ze względu na kolejne występy. Muzyczne wrażenia, wspaniała atmosfera, doskonali artyści – ostatnia odsłona Enter Enea Festival pokazała, że spełnienie oczekiwań publiczności i siła jej braw, utrzymały się w najlepszej formie do samego końca, który jest zwiastunem tego, co nowe… bo tak to już w jazzie bywa, że ostatni dźwięk nie tylko może ale i powinien odrodzić się w brzmieniu, które dla wielu będzie postrzegane jako odkrycie.

Sztuką zasłuchania (zarówno dla publiczności jak i samych artystów) było pierwsze sceniczne spotkanie legendy polskiego jazzu, wspaniałego saksofonisty i kompozytora, aranżera… (tutaj cytatów starczyłoby na niejedną partyturę) – Jana Ptaszyna Wróblewskiego z Leszkiem Możdżerem. Partie fortepianu grane przez dyrektora artystycznego festiwalu w sugestywny sposób wpisały się w pięciolinie przeżyć rysowane a niekiedy i malowane przez dźwięki saksofonu Ptaszyna. Obaj panowie mają osobowość lidera, stworzoną poprzez autorskie podejście do materii muzycznej oraz taki sposób jej interpretacji, która jedna sobie nowe pokolenia słuchaczy. Podczas koncertu, znaleźli kontrapunkt, aby ich muzyka była dla nich liderem. Poddali się jej naturze, stopniując emocje wpisane w nuty… Nie trzeba wszystkiego grać, aby było zagrane. Nie trzeba wszystkiego mówić, aby było wypowiedziane.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz