„Irena” – spektakl o nadziei


Ludzkie życie jest warte tyle ile świadomość tego czym jest poświęcenie, aby je ocalać – udowadniały to brawa, które wybrzmiały 27 sierpnia podczas premiery spektaklu muzycznego „Irena” w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. To właśnie ten teatr, po raz kolejny pokazał, że lokalna instytucja kultury, może tworzyć sztukę, która nie tylko odnajduje się na scenie kultury europejskiej, ale również ją inspiruje i wzbogaca.

„Irena” to spektakl, który rozwija wrażliwość ogólnopolskiej i międzynarodowej publiczności. Rozmiar serca jego zdarzeń definiuje wielkość dokonań Ireny Sendlerowej, Sprawiedliwej Wśród Narodów Świata. Na premierę czekaliśmy od dnia jej 112 urodzin – ich rocznicy przypadającej 15 lutego br., kiedy Teatr Muzyczny ogłosił, że na jego afisze wejdzie „Irena”. Ten, kto ją zobaczy, będzie wiedział, że nie tylko „wejdzie”, ale i „wbiegnie”… Pojawia się pytanie – czy w czasach wojen rzeczywistych i cyfrowych, jest czas na opowieść o postaci, która miała wrażliwą osobowość a sama jej aparycja była delikatna? Otóż, tak! Na pewno – tak! Bo jeśli przetrwała i przeszła do historii, to tym bardziej jest wzorem postaw, które w ostatecznym rozrachunku okazują się być silniejsze niż mosiądz kul i brutalność oprawców.
Irena Sendlerowa, już od 29 roku życia, niosła pomoc tym, którzy najbardziej jej potrzebowali. Ocalała życie żydowskich dzieci, sama narażając swoje. Krok po kroku. Dzień po dniu. Umożliwiła ucieczkę z getta kilkuset dzieciom. Spektakl przedstawia ją jako postać, która dokonywała wyjątkowych czynów, nie będąc wolną od własnych lęków i problemów. W tym tkwi jego najbardziej uniwersalna myśl – aby zostać bohaterem, trzeba obserwować to, co niesie rzeczywistość i szybko reagować na jej zmiany – tak, aby można było stwierdzić – wartość bez działania jest jedynie ideą.
„Irena” to spektakl o faktach odnajdujących tożsamość w ideach; o nadziei, która – parafrazując treść jednej z jego piosenek – „daje życie, choć czasem rozwiewa się jak mgła”. Opowiada o osobie historycznej i na swój sposób legendarnej. W dobie, gdzie granice wartości burzą działania wojenne, jest na wskroś współczesny. Daje życie, nadzieję i coś jeszcze – sens odczuwania wewnętrznego pokoju, który rodzi się z przebaczenia.
Dzięki temu, że ma formę musicalu, potrafi w rozmaity sposób oddziaływać na nasze zmysły – wchodzić w umysły, stopy, palce, ręce… odczuwać dreszcze, ból i pragnienie sprawiedliwości, które – zdaje się – jest dziś podskórną intencją. Czujemy emocje, a łzy nie spływają za szybą jak deszcz. Ocuca nas ich żar i chłód. To zasługa obrazowej choreografii Dany Solimando; scenografii Damiana Styrny, uczuć odzianych w kostiumy Anny Chadaj. Tak dopełnia się libretto autorstwa Piotra Piwowarczyka i Mary Skinner. Aorty zdarzeń prowadzą do wspomnianego serca, którego rytm akcentuje muzyka Włodka Pawlika i piosenki Marka Campbella. W roli głównej podziwiamy Oksanę Hamerską i Judytę Wendę. Fabułę rozwijają przyjaciółki Ireny: Magda (Joanna Rybka-Sołtysiak, Urszula Laudańska) i Jaga (Katarzyna Tapek, Aleksandra Daukszewicz i Olena Yakymchuk). Warto zwrócić uwagę na bohaterów, którzy są wzorowani na autentycznych osobach: A są to: Jan Dobraczyński – szef Ireny i Jagi (Łukasz Brzeziński, Tobiasz Szafraniak) oraz Janusz Korczak (Przemysław Łukaszewicz).
Szczególnie dobitnym motywem jest ten, który dotyczy Gestapo – jeśli historia odzyskuje głos w pełnym brzmieniu, to jest to jeden z tych momentów. Przypomnijmy, że miejsce, w którym znajduje się obecnie poznański Teatr Muzyczny, było niegdyś siedzibą Gestapo.
Spektakl „Irena” Teatru Muzycznego w Poznaniu, w reżyserii Briana Kite’a, powinien obejrzeć każdy, kto poznał lub jeszcze nie wie, co oznacza wartość życia – osobistego i społecznego. Za każdym razem, gdy komuś pomagamy, w istocie ocalamy siebie…
Dominik Górny
Fot. Dawid Stube

Dodaj komentarz