Superpuchar Polski: W starciu gigantów lepsza Asseco Resovia Rzeszów!


Tego w Poznaniu jeszcze, albo dawno nie było! Fantastyczne widowisko oglądał komplet kibiców w poznańskiej Arenie. Po ponad trzech godzinach gry – oraz przerwie spowodowanej awarią oświetlenia – swoje pierwsze trofeum w sezonie 2013/2014 wywalczyła Resovia! Inaczej mówiąc od wczorajszego wieczora Superpuchar Polski jest w… pasy! 

 

 

Mecz o pierwsze trofeum w obecnym rozgrywkowym sezonie siatkarskim rozgrywano w środku tygodnia, były obawy o frekwencję i atmosferę, ale na szczęście nie zawiedli sami poznaniacy i nie tylko, bo przyjezdnych naprawdę nie brakowało. Spragnieni siatkówki na najwyższym poziomie fani szczelnie wypełnili halę Arena. Pokazując, że można, bo dla chcącego nic trudnego. No i na szczęście w Poznaniu bez Lecha czasem też można żyć…

Co do samego sportowego widowiska… Lepiej otworzyli je zawodnicy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, którzy po atakach Dominika Witczaka prowadzili 2:0. Aktualni mistrzowie Polski szybko opanowali jednak nerwowość i po kilku minutach nie tylko zniwelowali straty, ale także osiągnęli trzy oczka przewagi. Jak na mistrzów przystało. Efekt? Na pierwszej przerwie technicznej. Podopieczni trenera Andrzeja Kowala nie mieli problemów ze skończeniem akcji nawet przy niedokładnym przyjęciu, a nie do zatrzymania był Dawid Konarski – 12:8. Konarski jak się później miało okazać był gwiazdą wieczoru w Stolicy Wielkopolski. O tym jednak potem. Ekipa z Kędzierzyna-Koźla popełniała zbyt wiele błędów własnych i to sprawiło, że na drugiej przerwie technicznej traciła do rywali aż pięć oczek. W drugiej części partii ZAKSA zabrała się wreszcie za odrabianie wcześniej poniesionych strat, a po autowym ataku rzeszowian na tablicy wyników było już tylko 19:20. ZAKSA weszła w mecz. Podopieczni trenera Sebastiana Świderskiego znakomicie rozegrali końcówkę i po udanej „czapie” na Konarskim mieli pierwszą piłkę setową (24:22). Po chwili błąd Veresa sprawił, że kędzierzynianie, pomimo początkowych problemów wygrała premierową odsłonę. Zasłużenie zresztą.  To wszystko jednak mówiąc delikatnie to był wstęp do tego co działo się dalej…

Druga odsłona bardzo zacięta i wyrównana, bo żadna ze stron nie ryzykowała, nikt nie chciał tracić dystansu do przeciwnika. Szanując go w pewien sposób. Rozwinięcie akcji nastąpiło dopiero, albo już, po drugiej przerwie technicznej podopieczni Andrzeja Kowala zaczęli „odjeżdżać” rywalom. W Resovii błyszczał Konarski, który chwilami zaskakiwał nawet samego Dicka Kooya. Ostatecznie wynik w drugim secie 25:19 – dla Asseco Resovii. I gramy od nowa. I to jak gramy! Po dziesięciominutowej przerwie. Obaraz gry nie ulegał zmianie. Prowadzili raz jedni, a raz drudzy. Korzystając przy tym z błędów swoich rywali, a zwłaszcza w zagrywce. Wojna na boisku trwała do stanu 19:19. A potem było, co? Było ciemno! Dlaczego? Emocji sportowych nie wytrzymała energetyka w Arenie. W przerwie był mini „koncert” i zabawa kibiców. A siatkarze? Rozgrzewali się, utrzymywali koncentracje w oczekiwaniu na to co wydarzy się dalej. Po dłuższej przerwie spowodowanej awarią oświetlenia mistrzowie kraju z Rzeszowa dokończyli swoje wcześniejsze dzieło (25:23) i byli już bardzo blisko zdobycia pierwszego trofeum w nowym sezonie. Blisko, ale i jak to bywa daleko…

Kolejne minuty gry lecą, jak pod z czoła zawodników. Resovia marzy, by już skończyć, a ZAKSA, jak jej trener na boisku kiedyś – nie odpuszcza. Wojnę nerwów i wzajemnych chęci wygrali ostatecznie chłopaki popularnego „Świdra” (25:21). Piąty set. Loteria i gra przypadku. Przewagę bezpieczną osiąga „Igła” i ekipa (13:10). Do roboty kilka chwil później biorą się Dominik Witczak wspomagany przez Grzegorza Boćka i po 13!!! Hala szaleje, gorąco jak diabli. Po siatkarzach i kibicach zmęczenia nie widać. Jest za to oczekiwanie na ostateczne rozstrzygnięcie, na błąd rywala po drugiej stronie siatki… W końcu Temida i „ktoś” z góry tam chyba zadecydował, co i jak. A było to właśnie tak…Wajda by się nie wstydził Jedna z najdłuższych akcji była walką o pierwszą piłkę meczową. Ta padła łupem Resovii. Po 2/3 minutach gry! Trener Świderski chciał dokonać zmian powrotnych, ale sędzia nie pozwolił wprowadzić Dicka Kooya. Dlaczego? To chyba wie tylko sam arbiter. Na przyjęciu pozostał więc Pilarz wcześniej wprowadzony. I co? Jak się okazało, to była ostatnia akcja meczu… Michał Ruciak został zablokowany i biało-czerwoni z Podkarpacia mogli rozpocząć swój taniec radości. Niestety jednak jeszcze tuż po końcowym gwizdku siatkarze i sztab szkoleniowy ZAKSY długo nie mogli pogodzić się z decyzjami arbitra. Później jednak negatywne emocje opadły. Zawodnicy i trenerzy podali sobie ręce i w sportowej atmosferze udali się do szatni, a następnie do domów.

Michał Ruciak: Światło zgasło dla obu drużyn (cała wypowiedź tutaj).

Sebastian Świderski: Poznań opuszczamy z podniesionymi głowami (rozmową czytaj tutaj).

 

Asseco Resovia Rzeszów – ZAKSA Kędzierzyn – Koźle 3:2

(22:25, 25:19, 25:23, 21:25, 15:13)

Asseco Resovia Rzeszów: Konarski, Nowakowski, Achrem, Drzyzga, Perłowski, Veres, Ignaczak (libero) oraz Schoeps, Tichacek, Lotman.

 ZAKSA Kędzierzyn – Koźle: Witczak, Zagumny, Gładyr, Wiśniewski, Kooy, Ruciak, Gacek (libero) oraz Możdżonek, Pilarz, Lewis, Bociek.

 

MVP: Dawid Konarski – Asseco Resovia Rzeszów

 

Łukasz Klin, Andrzej Jaskuła („Nasz Głos Poznański”)

Foto: Łukasz Klin/Andrzej Jaskuła /Aleksandra Ambrożek 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz