Tomasz Ciachorowski: Zapraszam na Harolda i Matyldę!


Z aktorem Tomaszem Ciachorowskim, którego będzie można zobaczyć w Poznaniu podczas spektaklu Harold i Matylda,  rozmawia Robert Stępiński.

 

– Od zawsze chciałeś być aktorem?

– Aktorstwo jako pomysł na moją przyszłość zakiełkował mi w głowie stosunkowo późno, bo dopiero po dwudziestce.

– Jak pamiętasz czas kiedy uczęszczałeś do Studium Aktorskiego w Olsztynie?

– To były trzy najbardziej burzliwe lata w moim życiu. Pod każdym względem dokonałem skokowej zmiany w swoim życiu. Czas wciąż weryfikuje, czy był to słuszny wybór.

– Zagrałeś w wielu serialach, czy którąś z rol zapamiętałeś najbardziej?

– Największa zażyłość wytworzyła się między mną a Igorem – bohaterem serialu „Linia Życia”. Może dlatego, że wciąż musiałem usprawiedliwiać jego karygodne zachowanie i stawać, bardzo często sam przed sobą, w jego obronie.

– Wolisz grę w serialu czy bezpośredni kontakt z publicznością, czyli grę w teatrze?

– Trudno mi to jednoznacznie stwierdzić. To rzeczywiście dwa odmienne sposoby uprawiania tego zawodu, ale nie chciałbym ich sobie przeciwstawiać. Teatr daje inny rodzaj satysfakcji, jest bardziej wymagającą formą komunikacji z widzem, ale trudno byłoby mi rozstać się z obiektywem kamery w imię gry tylko na scenie.

– Od niedawna grasz w spektaklu teatralnym „Harold i Matylda”…

– Rzeczywiście, premiera „Harolda i Matyldy” nastąpiła w marcu tego roku.

– O czym jest ten spektakl?

– Trudno przesłanie tego spektaklu zamknąć w jednym zdaniu. Z perspektywy Harolda, bohatera w którego mam przyjemność się wcielać, to przede wszystkim historia o poszukiwaniu własnej tożsamości i systemu wartości. Matylda, którą kreuje Krystyna Sienkiewicz, pełni w tej historii rolę „drogowskazu” – choć pewnie pani Krysia obraziłaby się za taki epitet.

– Jak to jest występować obok legendy kina i teatru – Krystyny Sienkiewicz?

– Partnerowanie pani Krysi to bardzo miłe doświadczenie – nie tylko zawodowe.

– Nauczyłeś się czegoś od Krystyny Sienkiewicz?

– Przede wszystkim zaraziłem się: chronicznym entuzjazmem, spontanicznością i poczuciem humoru. Z takim podejściem do pracy, ten zawód sprawia dużo większą frajdę.

– Już w październiku „Harold i Matylda” zagości w Poznaniu – jak byś zachęcił poznaniaków, by przyszli obejrzeć spektakl?

– Zachęcam państwa do obejrzenia tego przedstawienia, ponieważ warto zanurzyć się w jego niecodziennej poetyce. Poza tym to świetna okazja do uśmiechu. Spektakl zawiera dużo elementów humorystycznych.

– Jakie jest Twoje największe marzenie?

– Zabrzmi to bardzo ostatecznie, ale chciałbym odejść z tego świata z uśmiechem na twarzy.

– Jesteś aktorem młodego pokolenia – masz swoje autorytety ze świata kina, teatru?

– Oczywiście. Nieustannie inspiruję się aktorami, którzy byli i są mistrzami w tym zawodzie. Z polskich nazwisk mógłbym wymienić m.in. Andrzeja Chyrę, Jana Frycza czy Łukasza Simlata.

– Jakie masz plany na przyszłość?

– Zawodowo – planuję nie raz jeszcze zaskoczyć widzów. Prywatnie, mam nadzieję, że każdego kolejnego dnia będę lepszym człowiekiem. Wytrwale nad tym pracuję.

Więcej o spektaklu czytaj tutaj.

Dodaj komentarz