Casapulla – miasto żony Arkadego Fiedlera Marii Maccariello


– Nasza ostatnia podróż zaprowadziła nas do południowych Włoch, a dokładnie do Casapulli, w której się urodziła i mieszkała moja babcia Maria Maccariello (Maria Fiedler) – pisze wnuk słynnego pisarza Arkadego Fiedlera Marek Oliwier Fiedler. – Zawsze moim marzeniem było poznać włoską rodzinę i zobaczyć drzewa pomarańczowe, o których tak często babcia Maria opowiadała.


Maria Maccariello z Arkadym Fiedlerem.

Moja babcia  była Włoszką. Urodziła się w licznej rodzinie na południu Włoch w Casapulli koło Neapolu. „Niewielkie piękne miasteczko z wielkimi sadami pomarańczowymi, cytrynowymi i oliwnymi z widokiem na dymiący Wezuwiusz”- tak opisywała je babcia. „Zawsze jest tam słońce, a pomarańcze dojrzewają w grudniu…” – te historie stworzyły w mojej dziecięcej wyobraźni przecudowną krainę wiecznego słońca i panującej radości.

Życiowa historia Marii Maccariello nie była łatwa. W latach 20. XX wieku z powodu wielkiego kryzysu światowego i ciężkiej sytuacji materialnej część rodziny została zmuszona do wyjazdu z gorącej Casapulli. Dwunastoletnia Maria razem z rodzicami i rodzeństwem  udali się do Londynu, aby szukać tam szczęścia. W Anglii rodzina Maccariello poradziła sobie doskonale. Ojciec Marii, Elpidio, zajmował się importem włoskich win, biznes tak dobrze rozwinął, że w ciągu kilku lat pradziadek mógł zakupić dom w Londynie. Tymczasem Maria rozwijała swój talent muzyczny, pobierając lekcje śpiewu. Obdarzona pięknym sopranem, trafiła do słynnego włoskiego tenora Beniamino Gigli, który po przesłuchaniu młodej pieśniarki zachęcił ją do dalszego rozwijania talentu. W naszym domu zdobi ścianę fotografia wybitnego tenora z dedykacją: „Marii, z życzeniami wielkiej kariery”. Wybuchła II wojna światowa, która brutalnie przerwała dobrze prosperujący rodzinny interes. Włosi stali się wrogami Brytyjczyków. Każdy dorosły mężczyzna posiadający obywatelstwo włoskie został internowany i wysłany statkiem do  Kanady. Mój pradziadek Elpidio na brytyjskim statku z setkami Włochów na pokładzie został storpedowany przez niemieckiego U-Boota. Według relacji ocalonego świadka – pradziadek nie doczekał się pomocy, umarł w lodowatej wodzie z powodu wychłodzenia.

Po śmierci Elpidia sytuacja materialna rodziny Maccariello w Londynie bardzo się pogorszyła. Anglik, który miał zapłacić pieniądze za włoskie wina – na oczach matki Marii podarł wszystkie umowy i nie zwrócił należnych pieniędzy za sprzedany towar.

Mobilizacja ludności i masowe zgłaszanie się mężczyzn do armii podczas wojny, spowodowały braki personelu w ważnych zawodach. Moja babcia Maria,  jak wiele innych młodych kobiet, chciała pomóc w tym trudnym czasie. Została kierowcą ciężarówki, która zaopatrywała sklepy w żywność, i tak pewnego dnia, jadąc w zniszczonym po bombardowaniach Londynie, wypatrzyła mężczyznę, przechodzącego na drugą stronę ulicy, w mundurze z naszywkami na ramieniu „Poland”.

Zatrzymała ciężarówkę, aby żołnierz mógł spokojnie przejść. Babcia Maria nie raz mi opowiadała tę historię, jak poznała dziadka. „Zwróciłam uwagę na Arkadego, ponieważ on miał niesamowitą charyzmę i niesłychanie intensywne błękitne oczy” – opowiadała z uśmiechem; „…a w dodatku był Polakiem!”. W czasie „Bitwy o Anglię” brytyjska prasa i radio wychwalały dzielnie walczących Polaków, którzy wspaniale bronili angielskie niebo. Dziadek Arkady również zwrócił uwagę na brunetkę prowadzącą ciężarówkę. Ich spojrzenia się spotkały, a uśmiechy na twarzach zachęciły do rozmowy. Arkademu bardzo się spodobała śliczna Włoszka o egzotycznej urodzie, zaprosił ją na kawę i tak się rozpoczęła przyjaźń, która przekształciła się w wielką miłość. Maria wspierała go całym sercem. Nie znając języka polskiego przepisywała rękopisy „Dywizjonu 303” na maszynie do pisania.

Po wojnie dziadkowie z dwoma małymi synami przybyli do Polski i zamieszkali w podpoznańskim Puszczykowie. Władze PRL w czasach stalinowskich źle patrzyły na przybyszów z Zachodu. Ponure lata w powojennej bierutowskiej Polsce odbiły się na kruchym zdrowiu i wrażliwych nerwach Marii. Jej marzenia o realizowaniu kariery muzycznej rozwiały się.

Pamiętam, jak będąc dzieckiem, znalazłem w szafie stary mikrofon  i podłączyłem go do radia. Poprosiłem babcię, aby coś zanuciła. Maria zaczęła śpiewać włoskie i polskie pieśni. Zachwycałem się jej pięknym głosem. Była między nami serdeczna więź. Gdy miałem osiem lat, od ojca dostałem aparat fotograficzny. Moją ulubioną i zawsze chętną modelką była babcia, fotografowanie jej sprawiało mi dużą przyjemność. Bardzo lubiłem wyjazdy pociągiem z babcią do Poznania, które zawsze kończyły się wstąpieniem na wyjątkowe słodycze. Kiedy szedłem spać, często wieczorem do mnie przychodziła i całowała w policzek na dobranoc. Choć babcia już wiele lat nie żyje, odeszła nagle, kiedy miałem dziewięć lat, do dzisiaj czuję jej obecność. Nawet teraz,  jak się czasami w nocy przebudzę, to się zastanawiam, czy to nie jest sprawka babci.


Marek Oliwier Fiedler z babcią.

Po prawie trzydziestu latach od jej śmierci postanowiłem odszukać włoskie korzenie rodziny i spotkać się z małym przeuroczym miasteczkiem z mojej wyobraźni, gdzie pomarańcze dojrzewają na wigilię. W grudniu 2021 roku wybrałem się razem z Stefanią Abbasovą do Casapulli. Niestety, po śmierci babci kontakt z casapulską rodziną się urwał, ostatni raz w Casapulli babcia była w latach 80.

W bardzo sentymentalnej podróży naszym jedynym przewodnikiem była stara osobista książka adresowa Marii, która zaprowadziła nas do rodziny: Brunelli Siviero, Ileany Decato i Cateriny Santaro. Odkryliśmy, że w Casapulli jest ulica Giuseppe Maccariello – księdza kapelana, naszego wuja. Włoska rodzina niezwykle ciepło nas przyjęła, pokazała nam miejsce, gdzie znajdował się dom rodziny Maccariello, w którym się urodziła i mieszkała babcia do dwunastego roku życia. Nasza podróż przywołała wiele wspomnień. Odnalezienie rodziny i wielki sentyment do babci Marii nie pozwolił nam tak po prostu opuścić tego miejsca. Postanowiliśmy, że należy rozwijać tę więź. Razem z włoską rodziną udaliśmy się do burmistrza Casapulli Renzo Lillo z propozycją nawiązania współpracy partnerskiej między Puszczykowem a włoskim miasteczkiem.  Burmistrza bardzo zainteresowała historia Marii Maccariello i z radością poparł pomysł współpracy.


Spotkanie z burmistrzem Casapulli Renzo Lillo.

Wróciliśmy do Puszczykowa z listem-propozycją nawiązania kontaktu między naszymi miastami. Andrzejowi Balcerkowi, burmistrzowi Puszczykowa, ta inicjatywa również bardzo się spodobała. Puszczykowo i Casapulla podają sobie dłonie.

Jak wygląda Casapulla, rodzinne miasto żony Arkadego Fiedlera? Zeskanuj QR kod i zobacz nasz krótki film z podróży.

Marek Oliwier Fiedler

 

2 komentarze

  1. Henryk Szepietowski pisze:

    Piekna historia Rodziny Arkadego R.Fiedlera!Proponuje wyswietlanie jego wycieczkom,w trakcie zwiedzania Muzeum etc……!

  2. Michu71 pisze:

    Super sprawa, takie HISTORIE SIĘ FAJNIE CZYTA.
    Powodzenia

Dodaj komentarz