Pomeczowa konferencja Rumaka i Zuba


Rozdarty Zub i przygnębiony Rumak. Oto obraz z sali konferencyjnej po meczu Lecha z Żalgirisem w Lidze Europy.

Lech-Żalgiris01

Pierwszy do dziennikarzy przyszedł Marek Zub. Trener piłkarzy z Wilna był wprawdzie uśmiechnięty, ale nie cieszył się do końca: – Jestem rozerwany. Z jednej strony żałuję, że polska drużyna odpadła z pucharów, z drugiej, jestem zadowolony z przejścia takiego rywala, jakim jest Lech. Uważam, że oprócz suchego awansu istotną kwestią było to, że mogliśmy zagrać o ten awans na takim stadionie i przy takiej publiczności.

Później szkoleniowiec Żalgirisu odpowiedział na pytanie, czy po bramce na 0:1 czuł, że ma awans w kiszeni: – Po strzelonej bramce mieliśmy wielki handicap. Tym bardziej, że mieliśmy okazję do strzelenia kolejnych bramek. Po bramce byłem przede wszystkim zadowolony, że nie będzie dogrywki. Ostatnio mieliśmy dużo podróży i wyjazdów. Dla nas każdy mecz w pucharach to duże święto. Co do wyniku – Lech wygrał ten mecz, chociaż bardzo żałuję, że straciliśmy bramkę akurat w taki sposób. Lech ambitnie próbował, ale… trochę za późno.

Na koniec trener Zub został zapytany, czy taki wynik to kompromitacja dla Lecha: – Trudno mi jest powiedzieć, że Lech był faworytem i to była kwestia rozegrania dwóch spotkań. Zdajecie sobie sprawę, że to jest futbol. Tu nie takie historie się zdarzały i często ten mniejszy klub urywał punkty większym zespołom. Szkoda, że nie będzie kolejnej polskiej drużyny w pucharach. Proszę mnie zwolnić z opisywania, czy ta porażka Lecha to blamaż. Od tego jesteście wy, dziennikarze.

Później na konferencję przyszedł trener Rumak. Szkoleniowiec Lecha był wyraźnie przybity. – Żeby wygrywać, trzeba wykorzystywać swoje sytuacje. Myślę, że w dzisiejszym meczu moim piłkarzom nie zabrakło ambicji, woli walki, zespołowości. Zabrakło jakości w polu karnym. Może to kwestia umiejętności, presji. Przed nami trudne chwile, ale my musimy patrzeć w przyszłość. Zaraz wracamy do rozgrywek ekstraklasy i Pucharu Polski, żeby jeszcze raz zagrać w europejskich pucharach.Później dodał: – Nie wiem, czy potrzeba nam kolejnego zawodnika ofensywnego, z polotem, który będzie miał pewność w polu karnym. Teraz potrzeba nam wyciągnięcia wniosków z tych rozgrywek i trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie: „Dlaczego się nie udało?”.

Trener odpowiadał też na pytania dziennikarzy. Nie chciał jednak jednoznacznie określić, czy Arboleda grałby, jeśli Ceesay był w pełni zdrowia. Wyczerpująco za to opisał plan na przyszłość: –  Staram się wykonywać swoją pracę najlepiej jak potrafię. To nie jest tak, że mam antidotum na to, co się dzieje. Gramy, co trzy dni może tych zajęć nie było za dużo, a często tym jedynym środkiem dotarcia do zawodników była rozmowa i te krótkie treningi. Może faktycznie dotarliśmy do ściany. Ale musimy być twardzi, zagrać dobry mecz z Koroną, podnieść się i patrzeć do przodu, bo przed nami też rozgrywki Pucharu Polski. Gdy przejmowałem ten zespół był ciężki moment, ale nie było czarów, tylko była praca. Teraz też tak musi być. Piłkarze, którzy nie przepracowali okresu przygotowawczego złapią formę. Plan jest prosty. Ja też prosto patrzę na świat – jest praca, są wyniki.

 Z Bułgarskiej – Damian Smyk / Zdjęcie – Roger Gorączniak

Dodaj komentarz