Wbrew przekonaniom klubowych władz Lech Poznań nie potrafił pogodzić ze sobą rozgrywek ekstraklasy z Ligą Europy. Toteż już nie czaruje, lecz rozczarowuje.
Oburzające w postawie lechitów w przegranym meczu ze Standardem Liege (1:2) jest to, że nie nawiązali oni walki. Ba, nie wykazali nawet chęci jej podjęcia. Belgowie w pierwszej odsłonie mogli wprawdzie zakończyć rywalizację. Ci jednak zamiast dobić Lecha, podarowali mu prezent w postaci czerwonej kartki. Tylko w nim poznaniacy mogli upatrywać swojej szansy. Jak się jednak okazało, w swoim drażliwym stylu z niej nie skorzystali.
Pojedynek tych drużyn ukazuje dobitną różnicę między nimi w aspekcie tego, jak podchodzą do swoich rywalizacji. Standard, pozbawiony większych szans na wyjście z grupy Lecha potraktował bardzo poważnie. Podopieczni Philippe’a Montaniera wychodzą z założenia, że zwycięstwa napędzają, więc przed niezwykle ważnym spotkaniem ligowym z Anderlechtem zamierzali pokonać polski zespół. Niebiesko-biali z kolei, mający jeszcze realną szansę na przedłużenie pucharowych emocji, na murawę wybiegli mentalnie rozbici, zajechani i zmęczeni.