Młody i ogromnie utalentowany pianista, Peter Bence, zdradza szczegóły swojej najnowszej płyty i zapowiada kolejny cover, tym razem zespołu AC/DC. Artysta uznawany jest za najszybszego pianistę na świecie. Choć na scenie występuje sam, jego muzyka przypomina brzmienie zespołu w pełnym składzie, a unikalna gra na pianinie znana jest już na wszystkich kontynentach.
– Przyjeżdżasz do Polski, gdzie publiczność zdążyła Cię już poznać. Z czym kojarzą Ci się polscy fani oprócz tego, że stąpają po ziemi Fryderyka Chopina?
– Dla mnie powroty do Polski to zawsze ogromna przyjemność, poznałem tu wielu genialnych ludzi. Mam tam wielu znajomych i przyjaciół, z którymi studiowałem. Publiczność jest ogromnie przyjazna i zawsze bardzo ciepło mnie przyjmuje. Mówi się, że Polacy i Węgrzy to starzy przyjaciele i faktycznie czuje się tę energię. Nie mogę się doczekać nadchodzących koncertów w Polsce. Poza tym u was zawsze można dobrze zjeść i tego też nie mogę się doczekać!
– Co zjesz?
– Bigos! Ale umówmy się: cała wasza kuchnia jest bardzo dobra, tak samo jak restauracje w Polsce.
– Jak już jesteśmy przy jedzeniu… wiem, że specjalnie na koncerty w Polsce przygotowujesz aranżację piosenki „Czerwone jabłuszko”. Udało Ci się już dopracować ten utwór w najmniejszych szczegółach? Było trudno?
– Bardzo lubię tę melodię, więc to będzie czysta przyjemność. Jeszcze muszę troszkę nad nią popracować i doszlifować, żeby brzmiała jak moje dotychczasowe covery.
– Skąd pomysł akurat na ten utwór?
– Znam sporo polskich piosenek, nawet nie wiedząc jaki mają tytuł, kojarzę ich melodie. Ale akurat ta piosenka została mi zasugerowana przez przyjaciółkę z Warszawy. Chodziliśmy razem do szkoły w Bostonie. Poprosiłem, aby wybrała mi coś, co będą znać wszyscy na widowni, coś bardzo znanego.
– To mało powiedziane! Oryginału uczono nas w szkołach, a melodia została też komercyjnie spopularyzowana w jednej z reklam telewizyjnych i stąd zna ją chyba każdy. Skupiając się na muzyce: Twój sposób gry jest dość kontrowersyjny, traktujesz instrument jak perkusję. Początkowo nikt nie chciał wierzyć, że te oryginalne dźwięki wydobywane są z jednego pianina i przez jedną osobę!
– Kiedy byłem mały, zawsze chciałem też być perkusistą, nigdy jednak nie wystarczało mi czasu na dodatkowe lekcje. Od zawsze pragnąłem stworzyć coś unikalnego. Chcę z pianina czerpać wszystko, co się da i próbuję aranżować to w sposób, dzięki któremu moja gra na tym instrumencie daje efekt gry kilku muzyków. Chciałem, żeby to brzmiało jak cały zespół. Stąd pomysł, aby grać dźwięki, które brzmią dokładnie jak te, wydobywane z perkusji. Uwielbiam, kiedy ludzie odkrywają, że moja muzyka to wyłącznie brzmienie pianina, to coś nowego, nie do końca tradycyjnego. Kocham uczyć ludzi nowego nastawienia do tego instrumentu. Cały czas żyjemy w przekonaniu, że na pianinie powinno się grać wedle pewnego kanonu, a ja chciałem, żeby młode pokolenie zaczęło postrzegać ten instrument za naprawdę „cool” i póki co – udaje mi się.
– Czego słuchasz na co dzień?
– Słucham w sumie każdego gatunku, jednak szczególnie kocham Queen, Michela Jacksona, Toto, Stinga… jest tego sporo. Znacznie bardziej trafia do mnie muzyka popularna lat 70. i 80. niż ta obecna. Słucham też sporo muzyki symfonicznej, zwłaszcza filmowej. John Williams jest moim ogromnym idolem, Hans Zimmer też jest genialny.
– Nie lubisz, kiedy ludzie dzielą muzykę na gatunki, prawda? Jak w takim razie dobierasz repertuar?
– Po pierwsze – muszę kochać tę muzykę, utwór musi mi się naprawdę podobać i współgrać ze mną. Druga kwestia, to zastanowienie się na tym, jak dany utwór mógłby brzmieć na pianinie i czy ma to w ogóle sens. Nie uwierzyłabyś, ale ogromna ilość piosenek po prostu nie brzmiałaby dobrze na pianinie. Nie pasują. Utwory, które aranżuję, muszą dla mnie brzmieć genialnie na pianinie – to jest najważniejsze. Może to być melodia, nuty, rytm ale najważniejsze jest to, żeby dany utwór mi się po prostu podobał i był możliwy do przełożenia.
– Uwierzę, jeśli podasz mi na szybko przykład jakiegoś hitu.
– O ile kocham Bruno Marsa, to przełożenie jego utworów na pianino byłoby niemożliwym wyzwaniem, uwierz mi.
– Nagrałeś covery „Shallow” czy „Despacito”, a także z repertuaru Michaela Jacksona i Queen, wszystko to genialna robota! Jaki hit będzie kolejnym, który przerobisz?
– Haha, to będzie interesujące połączenie! Właśnie skończyliśmy kręcić video, więc niebawem będzie w sieci. To kompilacja muzyki klasycznej i popularnej. Żeby być bardziej precyzyjnym – będzie to AC/DC połączone z muzyką Beethovena. Dość ciekawa propozycja.
– Zaaranżowałeś ostatnio utwór z „Piratów z Karaibów”. Zagrałeś go bez żadnych dodatków. Właściwie dlaczego czasami grasz tak zwyczajnie, a innym razem roznosi Cię energia, pociągasz za struny i uderzasz w pianino niczym w perkusję. Od czego to zależy?
– To może zabrzmi śmiesznie, ale biorę pod uwagę ludzi, którzy chcą uczyć się grać moje covery i aranżacje znanych utworów na pianinie. Więc od czasu do czasu myślę, że to jest dobra decyzja, żeby zagrać czysto i dać ludziom szansę zagrać te covery. Tak właśnie jest z tym utworem, prostota daje te możliwości. Jest sporo młodych pianistów na całym świecie, którzy wręcz czekają, aż będą mogli pobrać kolejne aranże i starają się je grać we własnym zakresie.
– Nie mogę się powstrzymać, żeby nie zapytać o Rekord Guinessa! Uderzasz w klawisze 765 razy na minutę. Podobno sam mówiłeś, że możesz zagrać szybciej.
– Haha, no w sumie to tak. Wiesz przygotowując się do bicia tego rekordu sporo ćwiczyłem nie tylko, aby poprawić zdolności fizyczne, ale musiałem przetestować różne instrumenty. Nie chodzi tylko o umiejętności i mięśnie. Każdy instrument jest inny i tak naprawdę każdy daje mi inne możliwości. Pobiłem rekord z ilością 765 uderzeń. W trakcie prób jednak, testując różne pianina, udało mi się osiągnąć wynik 915 uderzeń na minutę!
– Chciałbyś pobić nowy rekord?
– Szczerze mówiąc – niechętnie… To jest dla mnie temat z przeszłości i oczywiście to była świetna zabawa, bo to było docelowo dla zabawy, ale jestem już starszy i trochę mądrzejszy. Nie interesuje mnie to już tak bardzo.
– No to skupmy się na przyszłości bo Twoi fani czekają na pierwszy album „The Awesome Piano”. Co się na nim znajdzie?
– Sto procent dźwięków, które znajdą się na płycie to gra na pianinie. Całość jest wyprodukowana przy użyciu tylko jednego instrumentu. W połowie będą to covery – większość bardzo znana, a druga połowa to utwory mojego autorstwa, których nikt jeszcze nie zna. To jest dla mnie najbardziej ekscytująca strona, bo komponuję sporo muzyki i nie mogę się doczekać, kiedy będą mógł ją przedstawić. Mogę zapewnić, że akurat koncerty w Polsce będą jednymi z pierwszych, na których premierowo zaprezentuję te utwory.
– Będziesz bardziej pianistą czy perkusistą?
Obie wersje, ale będzie bardziej w stylu perkusisty.
– Kiedy album będzie dostępny?
Dobre pytanie. Powinien być już na półkach sklepowych we wrześniu, ale istnieje ryzyko małego opóźnienia. Na pewno ukaże się jeszcze w tym roku.
– Czekamy! A co planujesz zagrać w Polsce?
– Na pewno wszystkie covery, których spodziewają się fani. Ale też kilka utworów, które znajdą się na nadchodzącej płycie, więc z pewnością coś autorskiego.
Rozmawiała: Izabela Olek
Czytaj także:
Peter Bence: – Gram na fortepianie jak na perkusji!
Peter Bence zagra w Polsce czterokrotnie:
23 września w Sali Ziemi Poznań Congress Center,
24 września w Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu,
7 października w Klubie Stodoła w Warszawie,
24 listopada w ICE Kraków,
Bilety na koncerty w cenie od 90 zł można kupić za pośrednictwem www.prestigemjm.com.