Lech wreszcie wygrał!


W końcu zwycięstwem skończyło się spotkanie Lecha Poznań w lidze. Lechici po bramkach Macieja Makuszewskiego i Christiana Gytkjaera pokonali Wisłę Płock 2:1. Honorową bramkę dla gości trafił ex-lechita Semir Stilić.

 

Ostatnie poczynania Wisły Płock nie można podpiąć do tych wybitnych. Przed meczem w podobnej sytuacji znajdował się Lech Poznań, który miał problemy ze skutecznością. Od początku spotkania to lechici byli głównie stroną dominującą grając atakiem pozycyjnym. Wiele do powiedzenia nie mieli zawodnicy z Płocka, którzy próbowali długich przerzutów do wychodzących bocznych pomocników. W pierwszej części spotkania najlepiej nie grał Robert Gumny, który notował wiele strat i nie dawał tyle w ofensywie co w poprzednich spotkaniach. Jednak młody zawodnik Kolejorza mógł zanotować asystę w pierwszych trzech kwadransach. Po bardzo dobrym podaniu do środka pola przez Dilavera, Gajos oddał piłkę do Gytkjaera, który rozrzucił piłkę do boku, właśnie do Roberta Gumnego. Wrzutę młodego zawodnika Kolejorza nie wykorzystał jednak Darko Jevtić, który uderzył piłkę ponad poprzeczką bramki Kiełpina.

Będąc już przy bramkarzu Wisły Płock. Nie jest on bramkarzem, którego można zaliczyć do ścisłego topu golkiperów grających w polskiej lidze. Widoczne było to przy uderzeniu Macieja Makuszewskiego zza pola karnego. Po tym uderzeniu z lewej nogi reprezentanta Polski Lech wyszedł na prowadzenie. Trzeba dołożyć do tego fatalną postawę obrońców Wisły w tej akcji i mieliśmy mieszankę, która pozwoliła poznaniakom na objęcie prowadzenia. Jednak sytuacja w miarę prędko obróciła się o 180 stopni. Po dobrze rozegranej kontrze gości Semir Stilić wyrównał stan spotkania uderzając pomiędzy nogami Matusa Putnockiego. Na szczęście, dla poznańskich kibiców nie było to koniec strzelania. Na dwie minuty Christian Gytkjaer w końcu wturlał piłkę do bramki Wisły. Przy tej akcji fatalnie zachowali się Uryga i Kiełpin i było 2:1 dla Kolejorza.

Niestety, przy jednej z akcji Chrystian Gytkajaer ruszył bardzo szybko i przy tym zrywie naciągnął sobie jeden z mięśni. Poskutkowało to tym, że na boisku zameldował się Nicki Bille Nielsen. Tego jednak nie oszczędzili gracze z Płocka. Przy jednym z rzutów wolnych Bille Nielsen zderzył się z Kiełpinem i musiał opuścić boisko. W jego miejsce zameldował się trzecie napastnik w Lechu i ostatni Deniss Rakels.

Jeśli chodzi o względy wizualno-taktyczno-sportowe, to zawodnicy obu drużyn nie oszczędzali kibiców zgromadzonych przy Bułgarskiej na INEA Stadionie. Groźne akcje można policzyć na palcach jednej ręki. Najgroźniejszym momentem, w którym lechici mogli podwyższyć prowadzenie było uderzenie Kostevycha zza szesnastki, które Kiełpin ledwo odbił przed siebie.

W ostatecznym rozrachunku udało się zawodnikom prowadzonym przez Nenada Bjelicę dowieźć jednobramkowe prowadzenie do końca i odnieść pierwsze zwycięstwo w lidze od blisko dwóch miesięcy.

Zobacz także: Lech Poznań – Wisła Płock na zdjęciach

Czytaj także: Nenad Bjelica: – Może nie zagraliśmy najlepiej, ale mieliśmy okazje, które wykorzystaliśmy

LECH POZNAŃ – WISŁA PŁOCK 2:1 (2:1)

Bramki: Makuszewski (13), Gytkjaer (45) – Stilić (36)

Żółte kartki: Radut – Stefańczyk, Furman

Lech Poznań: Matus Putnocky – Robert Gumny, Emir Dilaver, Rafał Janicki, Volodymyr Kostevych – Maciej Gajos, Łukasz Trałka, Mihai Radut (84. Nicklas Barkroth) – Maciej Makuszewski, Christian Gytkjaer (61. Nicki Bille (71. Deniss Rakels), Darko Jevtić.

Wisła Płock: Seweryn Kiełpin – Cezary Stefańczyk, Alan Uryga, Adam Dźwigała, Kamil Sylwestrzak (87. Jakub Łukowski) – Dominik Furman, Damian Szymańki – Giorgi Merebashvili, Semir Stilić (81. Kamil Biliński), Nico Valera (70. Konrad Michalak) – Jose Kante.

Widzów: 13 587.

Łukasz Rabiega

Fot. Roger Gorączniak

Dodaj komentarz