Budujemy nowy dom


Rozmowa z Pawłem Kaczmarkiem, właścicielem firmy PK Construction

Własny dom nie jest już nieosiągalnym marzeniem, coraz więcej osób decyduje się na taką inwestycję.

– Można tak powiedzieć. Wystarczy wyjechać poza duże miasto, by zauważyć, że domy buduje się właściwie wszędzie. Zjawisko to narasta. Ludzie chcą mieszkać w swoim domu, a do tego często decydują się na inwestycję energooszczędną.

Jakiś czas temu wznoszenie prywatnego budynku energooszczędnego uchodziło za fanaberię. Teraz to się zmienia.

– I to zmienia się szybko, ten proces nasila się. Myślę, że nie bez znaczenia są rosnące ceny energii, swoje robi też dostępność coraz lepszej technologii.

Kiedy pan spotyka się z inwestorem i omawiacie sprawę budowy domu – jaka jest zwykle pierwsza reakcja na propozycję zbudowanie budynku z taką technologią?

– Można zaobserwować, że to nie jest dla niego sprawa najważniejsza. To tylko jeden z wariantów, który można zrealizować, jeżeli warunki finansowe będą sprzyjające. Zawsze pada pytanie: ile taki energooszczędny dom będzie kosztować? Dopiero potem ludzie zastanawiają się, czy taka inwestycja będzie opłacalna, jak szybko wyższe koszty budowy zaczną się zwracać. Potrzeba trochę czasu, dłuższej rozmowy, by ustąpiła pierwsza obawa.

Budowa domu energooszczędnego jest bardziej skomplikowana.

– Oczywiście, że tak, potrzeba też lepszych materiałów, oczywiście droższych.

Gdzie takich domów powstaje więcej? W Poznaniu czy na jego obrzeżach?

– Nie ma reguły. Wszystko zależy od zasobności portfela i od świadomości ekologicznej, nawet od dalekowzroczności, bo przecież im więcej wyda się teraz na nowoczesną technologię, tym więcej zaoszczędzi się w przyszłości. Zawsze potrzebne jest przekonanie inwestora, że to ma sens, że to nie jest zwykłe widzimisię, albo taka moda. Czasami trzeba nad tym popracować, trafić klientowi do przekonania. Zdarza się, że ktoś od razu jest przekonany, że chce mieć taki właśnie dom, ale nie są to częste przypadki. Rzadko obywa się bez zachęcania.

Nie bez znaczenia jest oferta banków, oferujących kredyty hipoteczne.

– Z pewnością. Według mojego rozeznania mniej więcej połowa inwestorów korzysta z takich kredytów, inni wykorzystują oszczędności.

Co dla inwestora jest najważniejsze? Od czego zaczyna rozmowę na temat nowego domu? Od architektury, wyglądu, czy zastosowanej technologii?

– Zazwyczaj zaczyna się od bryły. Ona jest najważniejsza. Na drugim miejscu postawiłbym funkcjonalność. Energooszczędność dla klienta liczy się najmniej.

Czy to jest tylko polskie zjawisko, czy też podobnie podchodzi się do inwestycji w innych krajach europejskich?

– Myślę, że to zjawisko typowo polskie. Ludzie rzadko są wystarczająco zamożni, by o inwestycji myśleć kompleksowo. Ma być tanio, ładnie, funkcjonalnie. O najlepszej technologii myślą inwestorzy, których na to stać. To oczywiście uogólnienie, nie każdy w ten sposób podchodzi do swoich zamierzeń. Tymczasem w niektórych krajach, na przykład za naszą zachodnią granicą, inna technologia niż energooszczędna wychodzi już z użycia. Podobnie jest w Skandynawii.

Charakterystycznym dla Polski zjawiskiem jest też wyludnianie się miast. Ludzie chętnie budują się poza jego granicami, ale w pobliżu, by w miarę wygodnie można było dojechać do pracy, do szkół.

– Ostatnio prowadzę budowy właśnie na obrzeżach miasta. Wpływ na to ma cena ziemi. W Poznaniu jest ona bez porównania wyższa, inwestycja jest przez to droższa – uogólniając – o jakieś 150 tysięcy zł. Ważne jest też to, że taki budynek łatwiej potem sprzedać. Moi klienci to ludzie szczególni. Muszą ocenić, co w swoim domu znajdą, w jaki sposób jest on wybudowany, jaka jest jego wartość. To stwierdzenie banalne, ale prawdziwe aż do bólu: wszystko się kręci wokół pieniądza.

Zauważył pan, że materiały budowlane są coraz lepsze?

– Przede wszystkim zauważyłem, że są coraz droższe. A czy jakość idzie z tym w parze? Myślę, że tak. To nie jest tak, że im coś jest tańsze, tym jest gorsze. Sprawa jest bardziej skomplikowana. Jednak chcąc mieć gwarancję, że dom będzie solidny, nie ma co kierować się wyłącznie niską ceną. Jeżeli mówimy o energooszczędności, to sprawa jest oczywista. Im wyższy współczynnik, tym drożej zapłacimy na przykład za styropian. Mamy jednak świadomość, że nie wydajemy tych pieniędzy bezsensownie. Gorszy materiał przełoży się na wyższe rachunki za ogrzewanie.

Dodaj komentarz