Bramka zdobyta w doliczonym czasie gry z FK Haugesund przez Nickiego Bille Nielsena przeważyła losy dwumeczu z Norwegami na korzyść Kolejorza. – W tamtym momencie mogło się wszystko wydarzyć – zaznacza duński napastnik Lecha Poznań.
Nicki Bille na boisku pojawił się w drugiej połowie spotkania. Na placu gry zmienił Christiana Gytkjaera, który rozpoczął mecz od pierwszej minuty.
– W tamtym momencie presja na zespole była duża. Nie mogliśmy stracić bramkę, bo to by oznaczało, że odpadamy. Dostałem świetne podanie od Denissa, poczekał na mnie, zagrał perfekcyjną piłkę, a ja zdobyłem bramkę – relacjonuje 29-letni piłkarz. – Ten mecz był dla nas bardzo ważny. Gdybyśmy nie awansowali, to byłoby to dla nas rozczarowanie. Nie było łatwo, nawet gdy graliśmy w przewadze. Cieszę się, że zdobyłem drugą bramkę i zamknąłem ten mecz. Jesteśmy teraz w trzeciej rundzie i patrzymy z optymizmem przed siebie.
W trzeciej rundzie Kolejorz zmierzy się z holenderskim FC Utrecht.
– Nie wiem za dużo na temat tego zespołu. Wiem, że mają w składzie trzech Duńczyków, którzy są dobrymi zawodnikami. O samej drużynie jednak wiele nie powiem. Znam natomiast holenderski futbol. Oni grają ofensywnie i to może być naprawdę ciekawa rywalizacja. My lubimy grać z drużynami, które nie cofają się pod własną bramkę, bo sami chcemy grać w piłkę – kończy napastnik poznańskiego klubu.
Czytaj także:
Agnieszka Chylińska kibicem Lecha Poznań
Fot. Roger Gorączniak
źródło www.lechpoznan.pl