Poznańscy i nie tylko kucharze razem w… deszczu


Nie ukrywam, że zawsze czekam na kolejną kolację Poznańscy Kucharze Razem. To niezwykłe wydarzenia i to nie tylko lokalne, ale bezwzględnie ogólnopolskie, a patrząc na gości nawet międzynarodowe. Szósta edycja zapowiadała się wyjątkowo. Spora reklama, świetny film promujący wydarzenie, eleganckie zaproszenia i 17 kucharzy. Jak się okazało jednak nie zawsze więcej znaczy lepiej. Albo jak inaczej mówią, lepsze jest wrogiem dobrego…

img_6389_33387836034_o

Jak wiecie, jeśli czytacie moje recenzje z Poznańskich Kucharzy razem od pierwszej w Zagrodzie Bamberskiej do tej w Młyńska 12 (nie byłem obecny tylko na jednej, ale to inna para kaloszy), nigdy nie oceniałem dań drobiazgowo, bo jak zawsze mówiłem, to nietakt. Są wydarzenia, które grają na emocjach, dają określoną porcję doznań kulinarnych, a Ci, którzy przygotowują dania zaskakują nas ich kreacjami. Czy coś więcej potrzeba, jeśli dodam, że robią to najlepsi z najlepszych creme de la creme nie tylko poznańskiej gastronomii. Dość powiedzieć, że w gronie są m.in. trzej kucharze z 3 czapkami Gault&Millau. Tym razem jednak te emocje zostały w pewnym momencie kolacji pobudzone, ale nie w tym kierunku, którego oczekiwałem.

img_6282_34072574172_o

Jest takie powiedzenie, że z niewolnika nie ma pracownika. Czwarte danie przygotowywał Witek Iwański z Mateuszem Mikułą. Ucieszyłem się, że Witek Iwański pokaże swój kunszt. Miałem okazję przekonać się o nim na jednej z kolacji w czasie Transatlantyku i to jeszcze w czasach przed czapkowych, chodzi o te z Gault&Millau. Co więcej, zrobiłem wtedy z nim wywiad. Był to miły, sympatyczny człowiek. Ale lata lecą, niespełnione ambicje frustrują (Michelin nie jest łaskawy) i wszystko się zmienia. Nie, nie rozmawiałem z nim w czasie kolacji, ani po bo gdybym chciał, to i tak bym nie mógł, bo po wydaniu dania zniknął i nie był „razem”. Słabym był także fakt, że pojęcia „razem” nie zrozumiał nie zakładając bluzy i fartucha Poznańskich Kucharzy. Dlaczego zatem mówię, że się zmienił, bo mnie i wszystkich gości, a było ich prawie 200 potraktował niepoważnie. Szkoda mi, że Mateusz Mikuła, który z nim był w parze, został odarty z radości uczestniczenia w tym wydarzeniu. W menu napisano: dzik/cebula/trufla/brzoza. Intrygująco prawda? Wyobraźnia zaczęła pracować. A tu na talerzu pojawia się kaszkowaty pasztet (w smaku bardzo oki) cebula i koronka z parmezanu z truflą i brzozą. Chips na tyle mały, że delektowaliśmy się… pasztetem z cebulą, trochę słabe, jak na wydarzenie o takiej randze. No, ale z niewolnika nie ma pracownika. Danie miało wyglądać inaczej… Szkoda mi rozczarowania Mateusza. I jeszcze jedno drodzy Poznańscy Kucharze Razem, transferów nam nie potrzeba. Może czas oprzeć się na mocnym zespole i zapraszać zdolnych zawodników z Poznania, a jeśli transfer to prawdziwe gwiazdy, które w kuchni zap…, a nie tylko świecą. Dużo o jednym zdarzeniu, ale rzadko kiedy, coś mnie wzburza…

img_6301_34072584862_o

I jak włączył mi się krytyk, ten taki z filmu „Ratatouille”, to jeszcze mała łyżka dziegciu. Mniej znaczy więcej, tu sprawdziło się znakomicie. Zainteresowanie wydarzeniem jest coraz większe, chęć zadowolenia, coraz szerszej grupy smakoszy udziałem w kolacji powoduje, że liczba gości się zwiększa. I nie ma w tym nic zdrożnego. Ale niestety odbiło się to na jakości wydarzenia. Namiot ze wspaniale przygotowaną salą był oki, ale był namiotem. Pojawiający się rzęsisty deszcz walący o poszycie namiotu robił przygnębiające wrażenie, potęgowane przez chłód, który dawał się odczuć szczególnie Paniom ubranym w wieczorowe kreacje. Popsuł on także prace kucharzom. Brak kuchni, a tylko zaimprowizowane zaplecze kuchenne i konieczność przygotowania dań wcześniej do wydania, zostawił swoje piętno. Palcem nie będę wskazywał, bo każdy chyba wie, o jakie elementy chodzi i co wracało do kuchni.

Nie chcę, żeby z mojego tekstu przebijały się akordy niezadowolenia. Nie, tak nie było, to są tylko nutki. Bowiem, jeśli cała orkiestra gra czysto i muzycy grają z pasją, to da się wybaczyć, że lekko rozstroił się fortepian i zagrał trzy, może cztery fałszywe dźwięki. Tak jak było to swego czasu w czasie Malta Festival, kiedy Soyka dał koncert na fortepianie stojącym na zewnątrz, a wkoło lała ulewa. Najlepszy nawet Stanwey tego nie wytrzyma.

img_6130_33845415040_o

Zawsze mam też zasadę, że nie piszę co mi najbardziej smakowało, bo to nie Taniec z gwiazdami, Idol, czy przegląd piosenki żołnierskiej. Cenię zawsze wszystkich, którzy podjęli się wyzwania, by zadowolić mnie i pozostałych gości. Jednak pozwolę sobie na dwa wyróżnienia. Dobry początek zapada zawsze w pamięć, czyli danie Michała Kuter i Artura Skotarczyka sandacz/rabarbar/czosnek niedźwiedzi/smardz/chleb marcowy oraz danie Jakuba Ignysia, Sergiusza Hieronimczaka i Piotra Purola ostatnie przed deserem. Panowie podali polędwicę wołową/topinambur/ziemniak/raki/młoda kapusta. Perfekcyjna polędwica wołowa do stopnia płaczu, że się kończy. Mnie nie przypadła do gustu szyjka rakowa w kapuście włoskiej. Raki lubię, kapustę też, ale tu ich połączenie było słabe. Kapusta ze swoją sztywnością i goryczką zabiła delikatnego raka. Ja wiem, jaki był temat kolacji, ale brak tego elementu, nie obniżyłby tego, co go wyróżniło, czyli pierwszoplanowej aktorki, jaką była polędwica wołowa.

img_6350_34072591162_o

Nie sposób również nie docenić pairingu win. Grały, a może tak trochę używając przenośni dyskretnie szumiały nad jeziorami, łąkami i lasami tworząc wspaniałą aurę dla wydarzenia.

Dziękuję, że mogłem znowu być na widowni smaku, tego wydarzenia. O jak zawsze była uczta dla zmysłów, a jeden akt nie sprawi, że był to dramat, ale piękna baśń, o której jeszcze długo będzie się rozmawiać. Podobno teraz czeka nas wyprawa do Folwarku Wąsowo. Ostatnio w kinach pojawił się film Szybcy i Wściekli 8, śmiano się, że będzie Rambo 24, a ja mam nadzieję doczekać co najmniej do Poznańscy Kucharze Razem 50, bo tu nie ma miejsca na nudę!

Topowi kucharze zaprezentowali następujące dania:
→ 1 danie: Michał Kuter & Artur Skotarczyk:
Sandacz / Rabarbar / czosnek niedźwiedzi / smardz / chleb marcowy

img_6214_34072550702_o
→ 2 danie: Ernest Jagodziński & Jakub Kasprzak:
Królik / czarna kurka / ziemniak / kumpiak

img_6256_34072569192_o
→ 3 danie: Mariusz Pieterwas & Patryk Dziamski & Tomasz Purol:
Jesiotr / sosna / ziemniak / rukiew wodna / palone masło
→ 4 danie: Mateusz Mikuła & Witek Iwański:
Dzik / cebula / trufla / brzoza

img_6322_33418852183_o
→ 5 danie: Dawid Łagowski & Roman Kosmalski & Grzegorz Olejarka:
Bażant / szparagi / jeżyna / marchew
→ 6 danie: Jakub Ignyś & Sergiusz Hieronimczak & Piotr Purol:
Polędwica wołowa / topinambur / ziemniak / raki / młoda kapusta

img_6374_33387840084_o
→ 7 danie-deser: Dominika Słaboń & Tomasz Deker:
Rokitnik / gorzka czekolada / malina / jogurt

Fot. Jakub Pindych

JULIUSZ PODOLSKI – Smaczny Turysta

de’GUSTATOR PR

Poznański Klub Biesiadnika

Dodaj komentarz