Szpital trenera Rumaka


W niedzielę w Kielcach Lech rozegra ostatnie spotkanie w tym sezonie. I można powiedzieć, że całe szczęście. Będzie sporo czasu by przeanalizować to, co się wydarzyło tej jesieni.

 

Tym razem więc zamiast klasycznej zapowiedzi kilka luźnych myśli, które warto przetrawić przed spotkaniem z Koroną.

Tytułowy szpital ordynatora Rumaka, to zapożyczenie z Przeglądu Sportowego, które mi się bardzo spodobało i pozwoliłem sobie wykorzystać w materiale. Oddaje ono jednak sytuację przed meczem z Koroną. – W czasie mojej pracy szkoleniowej w Lechu jeszcze nie byłem w takiej sytuacji – zauważa trener-ordynator. Na ostatnim treningu  brakowało aż ośmiu czołowych piłkarzy. Z tego wynika, że niedzielnym meczu w Kielcach Lech zagra w rezerwowym składzie. Lista nieobecnych jest bardzo długa. Bramkarz Jasmin Burić przez 8 tygodni będzie leczył uraz łokcia, obrońca Manuel Arboleda kilka miesięcy będzie się zmagał z wiązadłami krzyżowymi, inny obrońca – Marcin Kamiński w poniedziałek przejdzie operację stawu skokowego, pomocnik Gergo Lovrencsics walczy z urazem mięśnia przywodziciela, a kontuzjowany jest także napastnik Vojo Ubiparip. Do tego trzeba doliczyć jeszcze obrońcę Kebbę Ceesaya, skrzydłowego Aleksandara Tonewa i napastnika Przemysława Bereszyńskiego. Wszyscy trzej zmagają się z silnym przeziębieniem. Choć w akurat w ich przypadku jest cień nadziei na występ przeciw Koronie. Za to na pewno nie wybiegnie na boisko pomocnik Mateusz Możdżeń, który musi odcierpieć za żółte kartki. W takiej sytuacji Mariusz Rumak musiał ratować się piłkarzami z Młodej Ekstraklasy. Do kadry na niedzielny mecz dołączono pospiesznie obrońcę Adriana Cieślaka i skrzydłowego Bartłomieja Olejniczaka.

Czy pamiętacie takie nazwiska: Kikut, Wilk, Injać? – Niepotrzebni są nam ci zawodnicy – buduję nową drużynę? Co znaczy szeroka, kadra i doświadczenie widać dzisiaj jak na dłoni.

Trener Rumak zwykł mówić, a nawet mocno się denerwować, gdy dziennikarze na konferencjach prasowych pytali co z napastnikiem dla Lecha? – Będziemy mieli mocne szybkie skrzydła, będziemy grali inaczej? Czyżby? Chwała i wielkie podziękowania dla Bartka Ślusarskiego, który podjął wyzwanie i stanął na wysokości zadania strzelając do tej pory siedem bramek. Jeśli utrzyma taką skuteczność będzie to jego najlepszy sezon w karierze. Bije się w piersi, że sam często „wkurzałem” się tej jesieni na marnowane sytuacje przez tego zawodnika, ale kiedy na spokojnie zastanowiłem, to „Ślusarz” był taki zawsze. W tym jednak dwoi się i troi, gryzie trawę i może być przykładem dla młodszych kolegów.

Klub podkreśla, że mamy wspaniałych młodych piłkarzy? A ja powiem przeciętnych. Po wielkich erupcjach Możdżenia, Kamińskiego nic w tym sezonie nie zostało, a Drewnika, Linetty czy Bereszyński, jak zweryfikowała jesień nie byli zdecydowaną wartością dodaną. Czy wina w tym samych piłkarzy czy może trenera? Nie wiem, ale na równi pochyłej są nie tylko młodzi lechici, ale i Tonew, i Ubiparip, ale także i Lovrencsics.

Mamy skuteczną obronę? Fakt, długo tak było, ale się skończyło/ Maniek będący w doskonałej formie, złapał kontuzję. Brak Arboledy, konieczne roszady wynikające z kontuzji i kartek posypały tą podobno wspaniałą obronę, którą można elastycznie modyfikować. I ktoś, kto się zastanawiał po co płacić takie pieniądze Arboledzie, czy jak z nim rozwiązać kontrakt, żeby nie stracić miłą odpowiedź czarno na białym, jaką rolę odgrywa Maniek w dobrej formie dla Lecha.

Umiejętności czy fart. Wartością dodaną są zwycięstwa na wyjeździe, wartością ujemną porażki w Poznaniu i to te najbardziej bolesne z trzema bramkami na koncie z Legią i Śląskiem. Brak umiejętności zmiany taktyki w sytuacjach kryzysowych, bezradność, to już znak firmowy Lecha, który traci bramkę jako pierwszy. Spokojnie analizując sezon, jak na dłoni widać ile szczęśliwych zwycięstw Lech odniósł na wyjeździe. Przykład, a no z Podbeskidziem. To nie Lech wygrał mecz, lecz Podbeskidzie go przegrało i to za sprawą niedoszłego piłkarza Lecha, niejakiego Jelenia.

To nie wszystko, ale parę wątpliwości. Myślę sobie, że chciałbym, żeby Lech zdobył mistrza Polski. Chciałbym, żeby grał w pucharach. Tylko po co? Nie rajcują mnie zwycięstwa z Azerami, Kazachami, czy Ormianami, bo nawet słabi Szwedzi już są za silni… Z tym zespołem sierpień to koniec przygody pucharowej.

I jeszcze jedno pewien urzędnik miejski, będący aktywnym działaczem Wiary Lecha w telewizji poznańskiej powiedział, że nie wie dlaczego wszyscy są przeciwni racom, a ich odpalanie na stadionie powinno być legalne. Może i powinno, ale nie jest. I to co zrobili kibice przekracza prawo, dopóki jest takie jakie jest. I o tym powinien wiedzieć urzędnik. A co więcej na stadion chodzą nie tylko ultrasi, członkowie Wiary Lecha, ale i pikniki i Janusze i ojcowie z synami,  Dla każdego musi być miejsce nas stadionie i to nie Janusze muszą się podporządkowywać tym z Kotła, bo stadion jest własnością każdego, należy bowiem do miasta. A pan urzędnik mówiący, że odpalanie rac jest bezpieczne pod kontrolą i nikomu nie przeszkadza, polecam obejrzenie powtórki z meczu Lecha, gdzie Kotorowski wyraźnie ma inne zdanie na ten temat. No i nie trafia do mnie stwierdzenie, że race są solą kibicowania, jak usłyszałem w telewizji i wybaczcie mi nie odpalę dzisiaj racy w domu, by o 17.00 obejrzeć mecz Lecha.

Trochę sfrustrowany

Juliusz Podolski

Dodaj komentarz