Koncert Piasecznego w Poznaniu (GALERIA)


Poniedziałkowy wieczór dla wielu osób był niezwykły, szczególnie dla tych, które zgromadziły się na koncercie Andrzeja Piasecznego, wypełniając do ostatniego miejsca poznański Teatr Wielki. Dla wielu jest to wokalista znany z zespołu Mafia lub występów solowych, dla innych gwiazda telewizyjna znana z show „The Voice Off Poland” lub serialu „Złotopolscy” czy wreszcie po prostu Piasek. Można to bez żadnych wątpliwości połączyć w jedno określenie, a mianowicie słowo Artysta i to z dużego A i wysokiej półki, w końcu jak sam czasem pyta „kto w końcu sprzedał najwięcej płyt w tym kraju”.    

Piaseczny 23a

Andrzej Piaseczny regularnie odwiedza Poznań, tym razem pojawił się z programem zawierającym nie tylko największe przeboje, ale także piosenki, które można uznać za perełki – czyli te rzadziej wykonywane na koncertach. Zarówno jedne, jak i drugie spotkały się z gorącym przyjęciem publiczności, a Piasek skutecznie łączył chwile bardziej radosne z tymi, które można zdecydowanie uznać za melancholijne. Blisko 25-letnia obecność na scenie, pozwoliła mu nabrać dystansu do wielu spraw, co słychać w piosenkach, jak i opowieściach, które pojawiły się w przerwach między nimi. Są więc wątki telewizyjne związane z „rzemiosłem aktorskim” i Kacprem Złotopolskim wraz z filmową piosenką, wskazówki dla finalisty muzycznego show z drużyny Andrzeja – Mateusza Grędzińskiego jak powinno się zaśpiewać piosenkę „Miałeś być” oraz poglądowa lekcja jak paruje herbata. Temat „The Voice…” pojawiał się kilkukrotnie, w postać gościa na widowni – Łukasza Bąkowskiego, który niedawno zakończył w nim swój udział oraz czarującej nie tylko głosem, ale grą na instrumentach klawiszowych i prezencją – Kasi Lisowskiej. Całość stanowi ponad dwugodzinny spektakl z przekrojem twórczości, który pokazuje dojrzałego życiowo i wszechstronnego Artystę z dużą dawką poczucia humoru.

Jak na wstępie zauważył wokalista, poznaniacy uchodzą za oszczędnych, z czym można się zgodzić, ale zdecydowanie nie w porcji braw i owacji na stojąco, którą mu zafundowali zgromadzeni na Sali widzowie. Gwiazda odwdzięczyła się dwoma długimi bisami, które dla wielu i tak stanowiły pretekst do oczekiwania kolejnych piosenek, niestety choćby chciało się naj – „Mocniej”, to „To co dobre” szybko się kończy, za co nie pozostaje nic więcej jak użyć słowa „Przebacz” (cytując tytuły usłyszanych przebojów).

Prawdopodobnie w drodze do domu wielu z fanów nucąc świeżo odsłuchane „Budzikom śmierć” lub „Kołysankę dla Okruszka” z przekonaniem pomyślało o biletach na kolejny koncert w przyszłości.

Zdjęcia i tekst:  Norbert Grzesiak i  Adam Michta

Dodaj komentarz