Opowieść o aktorstwie z Kaliną Jędrusik w tle


Od kilku dni oferta artystyczna Teatru Nowego wzbogaciła się o niezwykle interesującą i cenną pozycję – monodram muzyczny „Kalina®”, sprowokowany burzliwym życiem Kaliny Jędrusik. Znaczek® w tytule nie jest przypadkowy” – imię i nazwisko znanej aktorki, z woli jej ostatniej opiekunki, stało się zastrzeżonym znakiem towarowym, rodzącym dziś wiele kłopotów natury prawnej z podziałem schedy spadkowej.

Kalina® 3, fot. Jakub Wittchen

Powstanie spektaklu zawdzięczamy aktorce „Nowego” Annie Mierzwie, która o takim projekcie myślała od czasów studiów w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie i w końcu doprowadziła do jego realizacji dzięki programowi stypendialnemu ministra kultury i dziedzictwa narodowego „Młoda Polska”.*

Życie znanej aktorki, symbolu seksu siermiężnych czasów PRL-u, jest doskonałym materiałem literackim dla rzesz dramaturgów i filmowców, ale zamysł twórców „Kaliny®” nie ograniczył się do prostego wykorzystania szlagierowych piosenek, licznych i barwnych przygód damsko-męskich oraz innych wydarzeń z okresu małżeństwa z pisarzem Stanisławem Dygatem. Tercet twórczyń literackiej tkanki monodramu (reżyser Agata Biziuk, dramaturg Magdalena Zaniewska i sama Anna Mierzwa) poszedł dalej i wykorzystał pisany życiem Kaliny Jędrusik scenariusz, jako kanwę do snucia fascynującej opowieści nie tylko o pokrętnych losach kobiety-artystki żyjącej w trudnych czasach, ale także o meandrach aktorskiego zawodu. W postać Kaliny Jędrusik wcieliła się sama pomysłodawczyni oryginalnego projektu. Z zadania wywiązała się znakomicie, choć nie było to wcale łatwe, bo niektóre pomysły reżyserskie wymagały akrobatycznych wręcz umiejętności (np. śpiew w ciasnej obudowie telewizyjnego odbiornika!). Wybrane do monodramu piosenki skrzą się inteligentnym humorem tekstów Agnieszki Osieckiej (np. „Romeo, czy jesteś na dole”), rozdzierają teatralną ciszę dramatycznym wołaniem Jeremiego Przybory o ratunek dla ginącej miłości (wielki przebój „S.O.S”), rozniecają zmysły aurą Kabaretu Starszych Panów („Bo we mnie jest seks”), przywołują przedwojenne czasy (szlagier Zuli Pogorzelskiej „Ja się boję sama spać”) oraz wprawiają w zadumę ostatnim nagranym utworem Kaliny Jędrusik, przeuroczym „La valse du mal”. Wykonywane utwory, z uwagi na swą różnorodność, wymagały od wykonawczyni świetnego warsztatu, pozwalającego na mistrzowskie operowanie głosem, panowanie nad jego ekspresją, barwą, zmianami tonacji, rytmu i tempa. Monodram wieńczy symboliczna, przepełniona bólem i tajemnicą wokaliza. Do sukcesu przedstawienia przyczyniła się pomysłowa scenografia i kostiumy autorstwa Justyny Przybylskiej oraz przenoszące widzów w „gomułkowskie czasy” ciekawe fragmenty video Krzysztofa Bloka. Dla osób interesujących się rozwojem artystycznym Anny Mierzwy ostatnia premiera potwierdziła, iż jest znakomitą aktorką, a oglądanie jej gry i słuchanie nienagannego pod względem dykcji i intonacji śpiewu, to prawdziwa przyjemność. Aktorce świetnie akompaniował zespół muzyczny- Krzysztof „Wiki” Nowikow (gitara), Mieszko Łowżył (perkusja), Stanisław Pawlak (instrumenty klawiszowe), Piotr „Max” Wiśniewski – ale w jego składzie zabrakło mi charakterystycznego, miękkiego brzmienia smyczków.

Jerzy Laskowski
Fot. Jakub Wittchen

* Niniejsza recenzja powstała po obejrzeniu „premiery z legitymacją” w środę, 2 listopada.

 

Dodaj komentarz