Z Murowanej Gośliny na Saharę (Galeria)


Ponad pół tysiąca osób biegało, maszerowało i jeździło rowerami na stadionie w Murowanej Goślinie, aby zebrać fundusze na szczytny cel. Dzięki fantastycznej akcji udało się zebrać ponad 12 tys. zł na operację małej Oliwki. W V 12-Godzinnym Biegu Charytatywnym padły aż trzy rekordy: finansowy, frekwencyjny i dystansu.

543 osób postanowiło towarzyszyć Andrzejowi Ludzkowskiemu, który przez 12 godzin biegał na stadionie, a także Monice Gierszendorf, która tyleż samo maszerowała z kijkami. Dzieci, starsi, a także osoby na wózkach, a nawet – w napadzie dobrego nastroju – dorośli na dziecięcych rowerkach. Nie ważne jak, byle kręcić kolejne kółka i dopisywać do listy.

4673 km. Tyle pokonali w sumie wszyscy uczestnicy imprezy. Tradycyjnie szukaliśmy na mapie świata odpowiednika tego dystansu. Ze względu na wczorajszą pogodę najodpowiedniejsza wydaje mi się Mauretania, a dokładniej Bir Umm Karajn w pobliżu zachodniej granicy Sahary, który to region znany
jest z upalnego i suchego klimatu. Temperatura była tam wczoraj dokładnie taka, jak u nas. Z Murowanej Gośliny mamy do tego miejsca 4665 km (z małą przeprawą przez Morze Śródziemne rzecz jasna). Wujek google pokazuje, że piesza wędrówka powinna zająć 908 godzin. Nam, dzięki pracy zespołowej, zajęła zaledwie 12 h! Teraz pozostaje jedynie wyszorować się i wypłukać z butów pustynny piach… A raczej czarny pył z bieżni stadionu, który szczelnie oklejał uczestników, oznaczając najgrubszą warstwą najbardziej aktywnych.

12 044,53 zł – tyle udało się zebrać! Celem było 10 tys. zł, bo tyle potrzeba na operację stawu biodrowego 6-letniej Oliwki. Termin na operację refundowaną z NFZ to 2025 r. Ale rodzice Oliwki marzą, aby dziewczynka dużo szybciej mogła zrobić pierwszy krok, a nie dopiero wtedy, gdy będzie miała piętnaście lat. Nadwyżka zebranych funduszy oczywiście się nie zmarnuje, bo Andrzej Ludzkowski i KB Katorżnik przez cały rok różnymi akcjami wspierają potrzebujących. Oliwka była z nami na stadionie, z całą rodziną, a rodzice nie kryli wzruszenia widząc, jak wiele osób włączyło się w pomoc.

Atmosfery tej imprezy nie da się porównać z żadnym biegiem, a satysfakcji z żadnym medalem. Wczoraj, mimo absolutnie piekielnej gorączki każdy, kto przyszedł, pokonał i tak więcej kilometrów, niż zaplanował. Po prostu trudno się było zatrzymać. Na szczęście strażacy z OSP Boduszewo ustawili obok bieżni kurtynę wodną, a także napełnili niewielki basen. Dzięki temu Andrzej i inni biegacze mogli schłodzić rozgrzane do czerwoności mięśnie i uśmierzyć ból, a przy okazji dzieci (i nie tylko!) zyskały dodatkową atrakcję. Tych było zresztą zdecydowanie więcej, niż w ubiegłym roku. Ciasta pieczone w ilościach przemysłowych to już standard. Grochówka, grill, muzyka, pokazy tańca to też stałe i miłe towarzystwo. Ale tym razem mieliśmy także przejażdżki motocyklowe, szkolenie nordic walking, pokazy szkolenia psów obronnych, ognisko, a nad naszymi głowami latali wicemistrzowie świata na motoparalotniach. Lot z Tomaszem Kroteckim można było zresztą wylicytować wśród niespodzianek i fantów przekazanych przez darczyńców (pamiątkowe koszulki, czapeczka Formuła 1 itd.). Inwencja na zbieranie pieniędzy zaskakiwała: dzielne dzieci Honoraty i Rysia postanowiły sprzedać morze swoich zabawek (wszystkie pieniądze wylądowały w puszcze „dla Oliwki”!), a za dosłownie 1 zł można było sobie zrobić „zdjęcie z kawalerem”. Mężatki ze stażem doceniły atrakcję i każda wpłacała od razu wielokrotność ceny.

Coraz chętniej do imprezy przyłączają się lokalne firmy I organizacje: przekazują datki, produkty (np.:
ogromny tort ufundowała cukiernia Pawła Piętki, wędkarze przygotowali ogromy kocioł pysznej grochówki) lub usługi (m.in.: poradnia Zdrowie dbała cały dzień o bezpieczeństwo uczestników).

Tradycyjnie imprezę wspierał i biegał burmistrz Dariusz Urbański, gardło podczas licytacji zdarła radna RM Grażyna Nawrocka, honorową rundę z instrumentami wykonali także muzycy z orkiestry Mateusza Mj Sibilskiego. Z roku na rok coraz więcej ludzi i coraz więcej wzruszeń, aż do wieczora, gdy niebo rozświetlił pokaz sztucznych ogni. Do zobaczenia za rok, bo Andrzej Ludzkowski nie odpuści na pewno!

Monika Paluszkiewicz
Zdjęcia: Tomasz Szwajkowski

Dodaj komentarz