Piekło na S5: zniszczenia, zalania, rozpacz


Rolnicy z gminy Stęszew zrozpaczeni są postawą wykonawcy trasy S5. Konsorcjum włoskich firm TOTO Costruzioni Generali i Vianini Lavori za nic ma ich potrzeby i prawa. Ciężki sprzęt rozjeżdża pola i łąki, niektóre są zalewane. Jazda samochodem i innymi pojazdami jest niebezpieczna. W dodatku wykonawca zamierza zamknąć drogę, którą dzieci dowożone są ze wsi do szkół.

budowa S5 odcinek Poznań-Wronczyn - 05

Ludzie mieszkający przy starej „piątce” nie mogli się doczekać nowej trasy. Obcują z TIR-ami, rozjeżdżani są przez tysiące pojazdów. Kiedy Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, po latach oczekiwań, przystąpiła do budowy drogi ekspresowej na odcinku z Wronczyna do Głuchowa, odetchnęli z ulgą, bo mieli nadzieję, że to już koniec ich problemów. Zanim stare ustąpiły, przyszły nowe.

Jak się okazało, budowlańcy, realizujący inwestycję wartą pół miliarda zł, działają z wielkim rozmachem, doprowadzając mieszkańców do rozpaczy. Przerzucają na nich koszty swej działalności. Oszczędzają czas i pieniądze kosztem rolników.

– Nie jesteśmy stroną, to nie nasza inwestycja, ale rolnicy zgłaszają się z pretensjami do nas. Wysyłamy pisma, interweniujemy, nikt nas nie traktuje poważnie. Nic się nie zmienia – mówi Włodzimierz Pinczak, burmistrz Stęszewa.

Na rzece Samica powstał dodatkowy przepust wodny. Rura została zainstalowana tak nieszczęśliwie, że woda zalała pola i łąki. Mieszkańcy, państwo Nowakowie wystąpili do wykonawcy z pretensjami. Dowiedzieli się, że… wszystko jest w porządku. Administrator cieku przyznał rację protestującemu samorządowi Stęszewa, ale wykonawcy to na razie nie przekonuje.

Budowa wiaduktów na nowej trasie wymaga czasowego pozamykania lokalnych dróg. Pierwsze ustalenia mówiły o okresie kilkutygodniowym, ewentualnie miesięcznym. Teraz wykonawca żąda paraliżu komunikacyjnego na… półtora roku! Jak dojechać do domostw, na pola? Zagrożony jest transport szkolny.

– Bardzo nam na tej budowie zależy. Nie mogliśmy się doczekać nowej trasy, ona nas uratuje. Chcemy ułatwiać, pomagać, ale nie może się zgodzić na to, jak wykonawca traktuje naszych mieszkańców. Nie mogą cierpieć z tego powodu, że budowlańcy nie trzymają się żadnych zasad, za nic respektują granice budowy. Rozumiem, że im się spieszy, ale nie można zamieniać ludzi w piekło – podkreśla burmistrz Włodzimierz Pinczak.

Dodaj komentarz