25-lecie zespołu Varius Manx w Poznaniu


– Witajcie, czuję, że będzie nam razem bardzo dobrze – powiedziała Kasia Stankiewicz do poznańskiej publiczności. I rzeczywiście, było bardzo dobrze – dynamicznie, lirycznie, energetycznie – na ekskluzywnym koncercie zespołu Varius Manx, który zagrał 8 maja w Klubie Eskulap  z okazji 25-lecia swojego istnienia. Patronat medialny nad wydarzeniem objął „Nasz Głos Poznański”.

Jubileuszowa trasa Varius Manx zaprosiła do świętowania 25-lecia tej muzycznej grupy siedem miast w całej Polsce: Wrocław, Warszawę, Gdańsk, Łódź, Kraków, Katowice i Poznań – to właśnie tutaj 8 maja odbył się finałowy koncert.

– Dziękuję za tę energię, jest wspaniale. Czuję, że najlepiej śpiewało mi się właśnie u Was – wyznała wokalistka zespołu.

Przed wejściem na scenę…

Godz. 20.15. Główne wejście Eskulapu. Na schodach i na ulicy młodzi i nieco starsi fani. W dłoniach zwinięte plakaty ulubionego zespołu. Na ramionach przewieszone bądź założone dedykowane koszulki – to nie kolejny opis, który wypada stworzyć po koncercie. Tak właśnie było! Wchodzę do środka. Czuć atmosferę ekscytacji, oczekiwania za czymś, co wydaje się i jest wyjątkowe – za spotkaniem z czymś na żywo, a nie tylko za pośrednictwem płyty. Twarze ludzi zgromadzonych bezpośrednio pod sceną i nieco dalej uśmiechnięte i zadowolone. Rozmawiam z dziewczyną stojącą tuż obok – dlaczego tu jesteś? – bo tak już się zdarza, że z ludźmi, którzy słuchają Variusa, jakoś łatwiej mi nawiązać kontakt, a wielu z nich zostaje moimi znajomymi i przyjaciółmi. Przyszłam tu sama, ale wiem, że wyjdę z jakąś koleżanką – mówi. Oczy ma jasne, pełne fascynacji jak spojrzenia naszych ulubionych piosenek. Naszą konwersację wycisza gasnące po stronie publiczności światło.

Niebieskie, białe i czerwone smugi światła na scenie, rozświetlają wcześniejsze wyobrażenia o tym jaka będzie tutaj atmosfera. Rozpala ją muzyczne intro w wykonaniu kilku członków zespołu, do których z czasem dołączają kolejni… by przy „firmowych dźwiękach” (szczególny ukłon dla saksofonu) Varius Manx pojawiła się Kasia Stankiewicz.

Nastaje pora szczęścia i zachwytu… Wejście na scenę Kasi – bo tak ją nazywają fani, było kluczem do zachwytu i zrozumienia 25 lat twórczości Varius Manx. Od chwili pierwszej piosenki jej mocny i tajemniczy głos rozognił to, co jest płomieniem tych wszystkich lat na scenie. Swoimi tonacjami malował barwy przeżyć przemienionych w muzykę i słowa. I nie chodzi już nawet o utwór „Zamigotał świat”. Każda z piosenek była „migocząca” – jak kobieta, mająca sekret, to znów przekomarzająca się z tym, kto jej słucha. Podekscytowana oklaskami publiczności, w warkoczach scenicznego światła, uwodziła i pozwalała się kochać.

Miało się wrażenie jakby do każdego z nas szeptała bądź głośnym tembrem emocji śpiewała – chodź, „pocałuj noc i tańcz”, „zanim zrozumiesz, że to był ostatni raz, zanim spłoszył srebrnego ptaka nocy”. A to wszystko po to, aby zobaczyć „Orła cień”, który „do góry wzbił się niczym wiatr, niebo to jego świat, z obłokiem tańczył w świetle dnia”. Tak, w świetle tego dnia, mieliśmy w sobie świt – promień pewności, iż historia Varius Manx trwa tak długo jak my jesteśmy – że jest także nasza.

Ciekawie jest zapisać życie w piosenkach. Jeszcze piękniej wyśpiewać, mimo „ruchomych piasków” bólu i zwątpienia. Przecież one nie są wstanie, jeśli się kocha, „zamknąć szczelnie w swej skorupie” naszego ja. I wtedy przychodzi maj „zamieszkał w moim sercu, zgubiłam cały żal, poczułam co to szczęście, tylko szczęście, całe szczęście, tylko szczęście” (cytując fragment jednego z najnowszych przebojów pt. „Maj”). Z takim szczęściem w myślach i sercu powracała poznańska publiczność do swoich domów – zapewniam – nie tylko dlatego, że był wtedy kalendarzowy maj.

Dominik Górny

Dodaj komentarz