O energii, muzyce rockowej, duchu lat 80-tych i nowych planach – z członkami zespołu Jary OZ rozmawiał Marcin Cybulski


W oparach doskonałego humoru, na dużym luzie i z uśmiechami na twarzach spotkaliśmy się z członkami zespołu Jary OZ w zaciszu klubu muzycznego Alligator w Poznaniu. Wywiad odbył się na kilka chwil przed wyjściem na scenę na poznański koncert. Zapraszamy na wywiad z legendami polskiej muzyki rockowej: Krzysztofem „Jarym” Jaryczewskim, Zbyszkiem Bieniakiem, Krzysztofem Zawadką i Andrzejem „Pierwiastkiem” Potęgą.

Jary OZ 07 Jary OZ 06 Jary OZ 11 Jary OZ 04 Jary OZ 09 Jary OZ 16

Marcin Cybulski: – Panowie, wasza historia i geneza zespołu jest fanom znana – Oddział Zamknięty, Collage, szalone lata 80-te, przeboje znane wszystkim. Po latach mamy nowy rozdział – zespół Jary OZ. Jest nowa płyta, jest trasa koncertowa. Co zamierzacie jeszcze w 2016 roku? Jakie nowości macie dla fanów?

Krzysztof „Jary” Jaryczewski: – Mamy nowe kobiety, nie wszyscy, ale mamy.

Andrzej „Pierwiastek” Potęga: – Moja jest cały czas nowa!

Marcin Cybulski: – Dobrze, że duch rock’n’rolla w Was nie umiera, a i poczucie humoru nieustannie na wysokim poziomie. Wiem już, że nie jesteście starymi nudziarzami. A plany zespołowe? Co dalej?

Krzysztof Zawadka: – Według mnie cały czas do przodu, jest płyta, gramy koncerty. Dzisiaj kolega zadzwonił z zapytaniem, dlaczego nie gramy dużego koncertu w Warszawie. A nam właśnie o to chodzi, żeby zagrać więcej małych koncertów klubowych, ale też i dotrzeć do wielu miejsc w Polsce. Pokazać, że gramy, dobrze się mamy, jesteśmy w formie, że Krzysztof „Jary” wciąż rządzi na polskiej scenie rockowej i ma za sobą świetną załogę. Chcemy pokazać światu nowe oblicze starych przebojów Oddziału – jeszcze z Krzysztofem na wokalu.

KJJ: – Jest jeszcze prozaiczna przyczyna – zespół musi się ograć! Żadne próby tego nie załatwią. Zespół zgrywa się w boju, na małych koncertach.

MC: – No więc właśnie – zespół. Czy wy jesteście zespołem, czy też mamy lidera – Krzysztofa Jaryczewskiego i towarzyszących mu muzyków?

 KZ: – Każdy czuje to pewnie inaczej!

KJJ: – To jest zespół Krzysztofa Zawadki, ja jestem tylko sidemanem (przerwa w wywiadzie na kilkadziesiąt sekund. Salwy śmiechu).

KZ: – A tak na poważnie, każdy z nas ma wiele zajęć, ale staramy się poświęcać temu projektowi bardzo dużo czasu. Jest to jeden z naszych poważnych priorytetów. Jary OZ jest trochę jak pociąg – musisz zrobić wszystko, aby w wagonikach pozostać, bo jak wypadniesz z wagonika to możesz już pociągu nie dogonić. Jesteśmy zespołem. Jest fajnie, kapela jest fajna, jest świetna atmosfera. Całość zapowiada się naprawdę fajnie.

MC: – Właśnie. W jakim kierunku zmierza ten pociąg. Czy chcecie być kontestatorami, celebrytami, dawcami rozrywki i pozytywnych emocji? A może chcecie zarabiać ciężkie pieniądze? Jaki jest zamysł na zespół Jary OZ?

APP: – My jesteśmy przede wszystkim artystami i nimi będziemy, bez względu na to, czy będziemy zarabiać pieniądze czy też nie. Gramy dla siebie i dla ludzi.

KJJ: – Ja chcę długi spłacić!

KZ: – Czyli Krzychu gra dla pieniędzy… Dla mnie pieniądze są ważne, ale nie na tyle, żeby nie grać, jeśli ich nie ma. Wiesz, ja mam już 52 lata i swoje zarobiłem (tutaj drugi raz zespół przerwał wywiad 3 minutową salwą śmiechu). Ale generalnie jesteśmy tu dzięki Jaremu. To on nadaje rytm zespołowemu sercu. Poza tym doskonale się sprawdza jako menadżer.

KJJ: – Ale ja też czerpię od każdego, mamy wspólne pomysły i razem nad nimi debatujemy. Inaczej mielibyśmy projekt „Jaryczewski & Sidemen”. Staram się też bardzo dużo dawać od siebie.

APP: – Jest jeszcze energia. Dajemy fanom energię muzyczną i sami z tej energii fanów czerpiemy. Niekoniecznie musi być bunt przeciw czemukolwiek. Sztucznych wrogów też nie będziemy sobie tworzyć. Energia jest najważniejsza.

KZ: – Fakt, jest dobrze między nami i energia cały czas rośnie. Gram w zespole Jary OZ od 2013 roku i wciąż jest dobrze. Jeśli pojawiają się sprawy do przegadania to rozmawiamy a nie atakujemy się. Nie wytykamy sobie wzajemnie, że ktoś coś zrobił źle, tylko staramy się sobie pomóc.

KJJ: – Poza tym w zespole wszystko musi być przejrzyste. Przerabiałem już podobne historie kilka razy. Nie lubimy rozmów poza plecami. Jest zespół i jawnie rozmawiamy o tym, co nas trapi. Oczywiście – skoro jest kapela, jeździmy na trasy, gramy koncerty, spędzamy z sobą czas to napięcia muszą się pojawiać. I teraz właśnie chodzi o to, abyśmy byli wobec siebie szczerzy. Jest problem – to gadamy. Ważne jest to, aby rozmawiać, aby nie chować urazy, nie zamykać się w sobie. To droga do destrukcji. Potem okazuje się, że nawarstwiające się problemy i brak rozmów prowadzą do katastrof. Najczęściej chodzi o sprawy finansowe. O kasę…

KZ: – Kiedyś jak byliśmy młodsi to jeszcze często chodziło o dziewczyny… (i tu znów 3 minutowa salwa śmiechu przystopowała naszą rozmowę).

KJJ: – I o używki!

MC: – Trafiasz w sedno! Zacząłeś przed chwilą mówić jak terapeuta. Czy Krzysztof „Jary” Jaryczewski wciąż pracuje z młodzieżą w profilaktyce uzależnień?

KJJ: – Nie mam na to zbyt wiele czasu teraz, ale wciąż się to zdarza. Nie jestem terapeutą, ale często mówię o konsekwencjach życiowych uzależnień. Nie namawiam do czegokolwiek, raczej mówię, że każdy z nas ma wybór. Może tkwić w uzależnieniu, może z niego wyjść, może też nigdy się nie uzależnić. Każdy ma wolną wolę i kieruje swoim własnym życiem. Ja tylko opowiadam o niszczycielskiej sile substancji psychoaktywnych.

KZ: – I ja też dodam, że dzięki postawom Krzysztofa cały zespół stara się być lepszy! Nie zawsze nam się to udaje, ale widoczne są pozytywne efekty. To też jest praca Krzyśka z młodzieżą. Bo my wciąż, w głowach, jesteśmy bardzo młodzi!

MC: – Czy Wy czasem nie macie wrażenie, że jesteście bardziej „oddziałowi” niż sam Oddział Zamknięty (przyp. aut – w zespole Jary OZ udziela się trzech członków Oddziału Zamkniętego z najlepszych zespołowych lat – Krzysztof Jaryczewski, Zbigniew Bieniak i Krzysztof Zawadka)?

KJJ: – Tutaj wkraczasz grząski grunt!

KZ: – Zarówno Oddział Zamknięty Wojtka Łuczaja-Pogorzelskiego, przed którym chylę głowę, jak i Jary OZ to są dobre zespoły. Współtworzyłem Oddział, teraz współtworzę zespół Jary OZ. Na naszych koncertach gramy piosenki Krzyśka Jaryczewskiego. To jest bardziej fair niż granie utworów Oddziału z czasów wokalnych Jarosława Wajka. I tego się trzymamy.

KJJ: – Jak nagrywaliśmy płytę akustyczną dołączaną do naszego nowego podwójnego albumu i siedzieliśmy w studio z Piotrem Łukaszewskim (przyp. aut – realizatorem, byłym muzykiem m.in. zespołów IRA i Skawalker) to w pewnym momencie na głos powiedziałem: „Kurwa, dlaczego tu nie ma z nami Pogorzelskiego”. I nie chodziło tylko o sam proces nagrywania płyty tylko po prostu obecność w życiu zespołu.

KZ: – Był zapraszany. Nie skorzystał. Zapytajmy jego dlaczego tak się stało.

KJJ: – I to jest pytanie bez odpowiedzi. Mam wrażenie, że na dzień dzisiejszy są rzeczy nie do przeskoczenia. Dlatego nie jesteśmy razem. Ale przy następnej płycie… Któż może wiedzieć, jak potoczą się nasze losy.

MC: – Czy da się żyć z lat 80-tych? Jako Oddział wypromowaliście szereg przebojów. Byliście fenomenem kulturowym. Czy żyjecie jako Romuald Lipko z Budki Suflera?

KJJ: – Nie wiem, jakie kwoty z ZAIKS-u odbiera Romek Lipko, ale my na pewno za naszą muzyczną historię uzyskujemy mniej. Czy da się z tego żyć? Zależy od tego, co chcesz mieć w życiu. W naszym kraju czasem trzeba przeżyć za kilkaset złotych miesięcznie i takie kwoty ZAIKS wypłaca też pewnej części artystów. Polacy żyją za takie kwoty, artyści też dają radę. Szczęśliwie nie zarabiamy tylko na przeszłości i tantiemach. Zarabiamy, bo ciężko pracujemy.

KZ: – Dołożę też swoje grosze. ZAIKS działa dość dobrze od 1996 roku. Jeśli utwory są emitowane w radio to i jakieś pieniądze z tego są. A ze starych oddziałowych piosenek często słyszę zarówno „Andzię”, „Obudź się”, „Ten wasz świat” i nieśmiertelne „Party”. I jest z tego jakaś kasa.

MC: – Jakie plany koncertowe na dziś? (przypomnijmy, że wywiad prowadzony był tuż przed poznańskim koncertem Jary OZ)

KJJ: – Gramy starsze utwory akustycznie – nietypowo, bo na rozgrzewkę. A potem już sięgamy po instrumenty elektryczne i mieszamy utwory nowe i stare. Część z utworów usłyszeć więc można dwukrotnie – w wersji unplugged i w wersji zbliżonej do oryginału z lat 80-tych. Śpiewamy we dwóch – ze Zbyszkiem Bieniakiem, który śpiewał w Oddziale Zamkniętym tuż po mnie i Robercie Janowskim. To jest novum – dwóch wokalistów na tych samych zasadach. Na polskim rynku zdarza się to sporadycznie. Jest moc, jest energia i dobrze współbrzmimy.

KZ: – Nie chcemy zabijać ducha koncertowego tylko nowymi utworami. Płyta zespołu Jary OZ ukazała się dziś (przyp. aut. – tj. 25 lutego, w dniu koncertu) i chcemy pozwolić ludziom zapoznać się z nowymi utworami. Na wypełnienie nimi większej ilości czasu na koncertach przyjdzie czas. Zobaczymy, które utwory będą popularne w rozgłośniach radiowych. Ale na pewno nowy materiał dziś będzie. Będziemy jak The Rolling Stones – docelowo chcemy grać te utwory, których ludzie będą chcieli słuchać w radio.

KJJ: – To jest strategia rodem z lat 80-tych. Pamiętam, że pierwsza płyta zawierała utwory, które były już dobrze znane fanom. To były czasy singli i rozgłośni radiowych. I tak się promowało muzykę. Do tego na koncertach widywaliśmy las rąk z nieśmiertelnymi Kasprzakami. Nagraliśmy płytę i … wszystkie utwory z niej ludzie już znali na pamięć. I graliśmy to, czego chcieli ludzie.

MC: – I na sam koniec tej przemiłej rozmowy proszę Was o kilka rockowych słów pozdrowień dla Czytelników Naszego Głosu Poznańskiego i fanów muzyki rockowej w Poznaniu.

KZ: – Cieszę się, że dziś na koncercie zobaczę fana, którego znam tylko z facebooka oraz kumpla z Poznania, którego nie widziałem od 20 lat. A dziś jest okazja. I jest piękny gest z ich strony, że chcieli przyjść i się z nami spotkać.

KJJ: – A ja powiem pragmatycznie. Poznaniacy i fani muzyki rockowej – nie zabijajcie w sobie rock’n’rolla. Również w życiu. Każdy czasem ma prawo poszaleć i choć przez chwilę być dzieckiem i nastolatkiem. Trzymajcie się rockowo!

Marcin Cybulski
IBRS TriC

Relację z koncertu Jary OZ w Poznaniu możecie przeczytaj < kliknij tutaj>

Fot. Dariusz Skorupiński

Dodaj komentarz