Przystanki różne od siebie


Poznańskie przystanki komunikacji miejskiej. Jest ich kilkaset i są w różnym stanie: od tych najbardziej rozbudowanych i przyjaznych pasażerom oczekujących na tramwaj lub autobus, po skromne technicznie, bez zadaszenia i podwyższonej wysepki, z której wygodnie wsiada się do pojazdu.

Najładniejsze przystanki to te nowe, wybudowane lub zmodernizowane w ostatnich latach. Okazałe są na przykład na trasie tramwajowej do Franowa. Dwa z nich zlokalizowane zostały w 800-metrowej długości tunelu, przypominają więc bardziej stacje metra. Zmodernizowane zostały także przystanki w ulicy Grunwaldzkiej, np. przy Bałtyku czy w rejonie ronda Nowaka-Jeziorańskiego. Mają wysokie perony, ławki i głębokie zadaszenia. Zaletą ich jest to, że podjeżdżają do nich zarówno tramwaje, jak i autobusy,  bo dla tych ostatnich urządzone zostały specjalne podjazdy. Pasażerowie chwalą sobie te przystanki, bo mogą przesiąść się w jednym miejscu. Takich peronów przybywa coraz więcej w Poznaniu; ostatnio na Jeżycach, przy skrzyżowaniu ulic Dąbrowskiego i Przybyszewskiego.

Są jednak przystanki, które nie mają takich udogodnień, a do tramwaju czy autobusu wsiada się wprost z jezdni, co jest szczególnym utrudnieniem dla pasażerów, gdy przyjedzie tramwaj starego typu, z wysoką platformą, do której trzeba wejść po kilku stopniach. Takie przystanki są przy Rynku Jeżyckim, Gwarnej, 28 Czerwca 1956 r., czyli w starej części miasta. Przewoźnik na szczęście, wraz z dostawami taboru niskopodłowego, dostrzegł ten problem. Więcej tam pojawia się tramwajów z niską podłogą, a ich kursy oznaczone są w rozkładzie jazdy specjalnym symbolem. Przystanki dawnego typu w śródmieściu są jednak unowocześniane i przystosowywane do oczekiwań pasażerów. Tak ostatnio zbudowany został peron przy ulicy Fredry, który jest jednym z ładniejszych w centrum miasta. Wyeliminowany przy tym został ruch samochodowy, tak dokuczający i wręcz stwarzający niebezpieczeństwo pasażerom wsiadających i wysiadających z tramwajów.

Najbardziej ruchliwy przystanek w Poznaniu jest przy ulicy Roosevelta (przy moście Teatralnym). Zatrzymuje się tam aż 10 linii dziennych; stąd pasażerów jest tam bardzo wielu. Tłoczno robi się zwłaszcza w godzinach szczytu. Ponieważ do przystanku jest jedno tylko dojście; przepychanie się jest tam jest na porządku dziennym, zwłaszcza gdy przyjedzie tramwaj, a miejsce ograniczają oddzielające od jezdni bariery i wiaty przystankowe. Choć przystanek ten jest dość długi, bo mają tam postój dwa tramwaje, zarówno pasażerowie jak i motorniczy narzekają na złą organizację tego miejsca. Być może poprawi się tam, gdy otwarta zostanie trasa szybkiego tramwaju do dworca. Wówczas sporą liczbę pasażerów przejmie właśnie ta nowa linia; dla  nich urządzone będą dwie nowe (z ruchomymi schodami i windami) stacje przy Kaponierze i dworcu Zachodnim. Ma to nastąpić wiosną przyszłego roku.

Tymczasem pasażerowie w większości chwalą sobie przystanki Poznańskiego Szybkiego Tramwaju. Te są najbardziej rozbudowane: szerokie i długie na 70-80 metrów, usytuowane pod wiaduktami skrzyżowań ulicznych. Jako perony urządzone zostały ponad 15 lat temu dla projektowanej początkowo kolei miejskiej. Miały początkowo jeździć na tym 6- kilometrowym szlaku szynobusy spalinowe. Na szczęście projekt zmieniono pod trasę dla tramwajów, które z reguły są bardziej mobilne. Wysokie perony tych przystanków powodują, że do i z tramwaju wchodzi się i wychodzi  z jednego poziomu.

Przystanki PeSTki po kilkunastu latach jednak trochę się „zużyły”. Wiele do życzenia pozostaje zwłaszcza ich wygląd: surowy beton, podwieszane rury i przewody, które nie są miłe dla oczu. Prowadzona jest jednak ich modernizacja. Ostatnio lepszy wygląd zyskał jeden z peronów stacji PST Kurpińskiego. Na przystankach wymieniane są też schody. Nowe otrzymała stacja Słowiańska, teraz remontowane są przy al. Solidarności.  Oprócz tego ładniejszy wygląd otrzymują też tunele, które łączą pobliskie osiedla z przystankami PeSTki.

Coraz więcej przystanków – z powodu dewastacji – jest monitorowanych, niektóre objęte są ochroną serwisową. Wiele firm miejsca te wykorzystuje do umieszczenia reklam, które ładnie prezentują się zwłaszcza wieczorami za podświetlonymi witrynami wiat przystankowych.  Wyglądem przystanków coraz chętniej zajmują się zakłady pracy. Ostatnio odnowieniem takiego miejsca, w zamian za umieszczenie w jej nazwie swojego produktu zainteresowała się firma Wrigley, wytwarzająca gumę do żucia Orbit. Przystanek ten usytuowany jest na trasie linii autobusu 65, przy ulicy Obodrzyckiej, a korzysta z niej wielu pracowników tego zakładu. Nie jest to pierwszy tego rodzaju przykład patronatu. Również w powojennych dziejach komunikacji miejskiej zakłady pracy nadzorowały takie miejsca. Podobnie było z zaciąganiem brygad obsługujących wyruszające w trasę tramwaje i autobusy.

Tekst i zdjęcia: Andrzej Świątek

 

Dodaj komentarz