Chcę więcej takich rozczarowań w teatrze!


Wizyta w Scenie na Piętrze na spektaklu „Diwa“ z Małgorzatą Bogdańską i Edytą Herbuś w reżyserii Grzegorza Kempinsky’ego bardzo mnie rozczarowała. Szłam do teatru w przekonaniem, że pogadam sobie ze znajomymi, których nie widziałam od wakacji, bo przecież to spektakl Teatru z Katowic nie z Warszawy w wykonaniu dwóch aktorek, jednej doświadczonej, ale drugiej jeszcze nierozpoznanej. Według stereotypu przecież nie może to być hit.

diva-plakatI tu wielkie rozczarowanie. Ani chwili na szeptane pogaduszki, ani chwili wytchnienia podczas przestawienia, tylko emocje. Od pierwszego momentu, kiedy Małgorzata Bogdańska pojawia się na scenie wciąga widzów w swój nerwowy świat. Dołącza do niej Edyta Herbuś, już nie celebrytka, nie tancerka, a od tego spektaklu – aktorka już nie tylko serialowa, ale teatralna. Dzięki nim widzowie znajdują się w oku emocjonalnego cyklonu. Matka i córka, doświadczona aktora – diwa i ta początkująca miłość-nienawiść, zazdrość, żal, pragnienie. Obie bardzo podobne i bardzo różne zarazem. Widz przez ponad godzinę jest w świecie tych dwóch kobiet, a może często w świecie, który dobrze zna braku czasu, zainteresowania, robienia kariery, opuszczenia, wzajemnych pretensji, walki pokoleń.

„Diwa“ obala świat wmawianych nam stereotypów. Nieprawda, że na tzw. prowincji w małych teatrach nie da się zrobić ciekawego spektaklu. Nieprawda, że ludzie chcą chodzić do teatru tylko na komedie, bo życie jest dość trudne i chcą się tylko rozerwać. Nieprawda, że na scenie nie mogą stać dwie aktorki, bo jedna zawsze będzie lepsza. Tu jest równowaga. Nieprawdą jest, że Edytę Herbuś trzeba oglądać w tańcu. Teraz trzeba ją oglądać też na scenie. Nieprawdą jest, że ludzie goszczący na pierwszych stronach gazet to tylko celebryci. Nieprawda, że spektakl bez scenografii nie zatrzyma uwagi widza. Tu wystarczają dwa krzesła i pusta kartka. Natomiast bardzo ważną rolę gra światło. To ono kieruje uwagą widza, podkreśla emocje i uczucia.

Jak powiedziały obie Panie sztuka tak bardzo im się spodobała, że zabrały się za pracę nie zwracając uwagi na przeciwności. Spotykały się z reżyserem codziennie i praktycznie w dwa tygodnie został zbudowany cały spektakl. Nieco pozmieniany został scenariusz według literackiego pierwowzoru. Niektóre kwestie zostały wyrzucone, inne wypowiada córka zamiast matki i odwrotnie. Te zabiegi jeszcze wzmocniły emocje. A są one rzeczywiście duże i dotykają bardzo bolesny spraw, bo ludzie ocierają łzy i wychodząc z teatru cały czas dyskutują na temat przedstawienia.

Po prostu chcę więcej i więcej, i więcej takich rozczarowań w teatrze!!!

Elżbieta Podolska

Trackbacks for this post

Dodaj komentarz