Po drugiej stronie Słońca


Pięć miesięcy temu z ich oczu spoglądała niepewność i zakłopotanie. Dziś są szczęśliwi. Większość dawnych podopiecznych WTZ-u Stowarzyszenia im. Praksedy Lemańskiej, któremu wskutek stwierdzonych nieprawidłowości, zostało odebrane wsparcie finansowe na prowadzenie WTZ-u, znów ma rozpromienione twarze.

Promyk

Znaleźli miejsce, w którym czują się dobrze. Uczestniczą w zajęciach, ćwiczą. Trafili do sąsiedniego WTZ-u, mieszczącego się w tym samym budynku – również w Centrum Rehabilitacyjno – Kulturalnym w Konarzewie, ale prowadzonego przez Stowarzyszenie na Rzecz Osób Niepełnosprawnych „Promyk”, które wiosną zadeklarowało gotowość przyjęcia wszystkich. Mieli obawy, bo odradzano im przejście „na drugą stronę”, strasząc brakiem możliwości powrotu.

Do WTZ-u Stowarzyszenia „Promyk” przeszły 24 osoby, z tego 22 do Konarzewa, a 2 do Otusza.

– Przyjęliśmy wszystkich, którzy zgłosili taką wolę. Pierwsza grupa zdecydowała się szybko, już w maju. Liczyła 13 osób. Kolejne 11-osób dołączyło do nas w sierpniu – mówi Elżbieta Oszczęda, pracownik administracyjny WTZ „Promyk” – Nam się wydawało, że oni będą wspominać dawne czasy, nie było problemów z przystosowaniem.

– Michał był zapisany do WTZ-u Stowarzyszenia im. P. Lemańskiej od 3 lat. Ostatni rok wolał spędzić jednak w domu – mówi Anna Gulczyńska z Puszczykowa, matka jednego z nowych uczestników WTZ „Promyk”. – Tam przeszkadzały mu konflikty i nieporozumienia. Nie chciał uczęszczać. Niedawno chęć do spotkań z innymi mu wróciła. Dojeżdża do WTZ-u Stowarzyszenia „Promyk”. Jesteśmy z tego faktu bardzo zadowoleni. Niepełnosprawność nie powinna przecież oznaczać wykluczenia z aktywności społecznej. Tu atmosfera jest inna, zdrowsza – ocenia.

Radości nie kryje Bogdan Maćkowiak, prezes stowarzyszenia „Promyk”: – Nie lubię się chwalić, ale mam satysfakcję z tego, jak któryś z nowych podopiecznych mi powie: „Panie Bogdanie, ale tutaj jest fajnie”. Dziękują mi za to, że mogą być z nami. Byli zdziwieni, że u nas nie płaci się za wszystko, tak jak im wmawiano, próbując odwieść od decyzji o przejściu do naszego WTZ-u.

22 osoby z osób, które trafiły do WTZ-u „Promyka”, wyraziły zainteresowanie lokalizacją w Konarzewie, który miał już 32 podopiecznych. Trzeba to organizacyjnie ułożyć, stworzyć grupy, plan zajęć, bo pomieszczeń nie przybyło i załatwić trzeci autobus.

– Bardzo pomógł nam pan Andrzej Strażyński, który wynajął nam busa. Mamy nowych podopiecznych z Mosiny, Puszczykowa i Lubonia. Jeździ z nimi pani Karolina, która prowadzi zajęcia i jest „konwojentem” w busie – mów Bogdan Maćkowiak.

– Miałam duże obawy, przechodząc w nowe miejsce pracy. Okazało się, że niepotrzebnie – mówi Karolina Jurga, pracownik socjalny WTZ Stowarzyszenia „Promyk”, wcześniej terapeutka w WTZ Stowarzyszenia im. P. Lemańskiej, pedagog. – Tu mam dużo większy komfort pracy. Jest nas więcej,   a jednak możemy zajmować się wyłącznie tym, czym powinniśmy – terapią i pracą z człowiekiem., Nikt nie obarcza nas dziwną odpowiedzialnością.

Podopieczni są zadowoleni, chętnie opowiadają, o tym, co robią. Daria Skrzypczak z Konarzewa mówi, że uwielbia pracownię kulinarną, paszteciki i krojenie surówek do obiadu. Robert Grześkowiak z Lubonia jest dumny, bo wyhaftował konia i był na potańcówce zorganizowanej im na powitanie. Uśmiechy rysują się na twarzach sióstr Hoffa z Rogalinka. Może dlatego, że byli po stronie, której nie ma.

– Teraz robię lalki do „Zlotu Talentów” i maluję na prześcieradle tło. To będzie bajka o księciu i księżniczce – mówi Barbara Hoffa.

– Byłam na olimpiadzie. Robię latający dywan z pomponów – opowiada Teresa Hoffa – Poznałyśmy dużo kolegów i koleżanek. Jest fajnie. Jakbym miała gdzieś iść, to moja noga stąd nie wyjdzie – informuje.

Adam Mendrala

Fot. Adam Mendrala

 

Dodaj komentarz