Folklorystyczne integracje


Oberek, mazurek, kujawiak, chodzony. Tańce ludowe, których nazwy są większości z nas znane, ale co najmniej w miastach nie przepadamy, gdy nam się „wmawia” powiązania z nimi. Którym mam i dlaczego? Nam, wyrosłym w duchu kultu miasta, kultu parcia do przodu, do nowoczesności. Nam, aspirującym do, a przepraszam, hołubiącym kulturę, szumnie zwaną, wyższą. A dlaczego? Bo ważna moda, bo pęd życia nie daje czasu na zadumanie się nad czym innym niż trendy, które wskazuje z automatu ustawiona ulubiona strona w internecie, oczywiście o właściwym, wysokim poziomie popularności. No nie, nasza strona jest bardzo oryginalna i tak naprawdę, co to jest sto czy dwieście tysięcy ludzi we wszechświecie? Tyle że większość, to i tak powielane informacje z głównych źródeł informacyjnych. A „Integracje”, XV Światowy Przegląd Folkloru Integracje 2015 Różne Oblicza Folkloru wypisują się z głównego nurtu. A może jednak, nie.

integracje

Miałam okazję uczestniczyć w pierwszym dniu tygodniowego wydarzenia. Event w Swarzędzu promowany przez tamtejsze władze, przyciągnął całkiem sporą widownię jak na upały, których doświadczamy obecnie w naszym regionie. I to nie tylko dlatego, że scena i namiot dla publiczności, a w ogólności cały swarzędzki kompleks sportowo-kulturalny mieści się nad jeziorem. Owszem, miałam wrażenie, że większość twarzy należy do starszego pokolenia, ale znajdowałam i średniaków i całkiem młodych odbiorców bawiących się z boku sceny na zorganizowanym, w ramach działań towarzyszących, placu zabaw.

Mnie samej wyjście z domu z dala od prysznica przyszło dość trudno. Butelka wody, aparat fotograficzny, lekki strój i w samochód, trzeba dojechać, bo ja Pyra z Pyrogrodu Głównego. Dotarłam. Zespół Pieśni i Tańca Rzeszowiacy z Mielca. No, fajne dziewczyny i chłopaki, stroje piękne, jakby swojskie. Zaczęłam swoje korowody z aparatem. Ukraina i Wolynyanki. Swojskie klimaty naszych kresów niby dalekie, a jakże bliskie. Później rosyjski zespół Zabava jakby trochę zestresowany politycznymi konotacjami, ale zdołali pokazać romantyczną duszę tego kraju. Podarki wręczone od miasta dla każdego z zespołów. I, wniesiono coś, co od strony widowni na trochę większą toaletkę wyglądało, a cytrą się zwie. Cifra przybyła od naszych południowo-zachodnich sąsiadów podłączona do nagłaśniającego sprzętu została i… podbiła moje serce. Temperament zza gór ich i naszych i piękne dźwięki instrumentów rozbudziły i podochociły mnie i każdego dookoła. Solówka na cytrze przeniosła mnie w inny wymiar. Nie przeszkadzało mi piwo pite litrami, lody, wata cukrowa, stoiska z gadżetami w tym samym co scena namiocie, zapachy dań rodzaju różnego, piękno jedyne w swym wymiarze. Słowacki Trencan przedstawił się równie swojsko, po góralsku. Tylko czekałam na Janosika. Wymiana podarków jako przerywnik i weszliśmy w zupełnie inny świat. Barwny, falbaniasty, ze sprawnością wielką w posługiwaniu się długimi nożami, na scenę wjechała cząstka kultury Azteków – balet folklorystyczny Tzontemoc z Meksyku. Mnie, i chyba większość ludzi wkoło trochę wyprowadziła z błogości pieśń, bardzo podobna w swej melodii do refrenu naszej swojskiej „Siekiery, motyki”. „Aj jaj jaj jaj…” wszyscy śpiewali i to zjednoczyło namiot, ale mnie pozostał duży znak zapytania. Ostatnim z przedstawianych kultur były nasze bratanki, czyli Węgrzy z grupą Elte. Smyczki właściwe temu temperamentowi nadawały rytm oczekiwania na czardasza, którym wykonawcy się nie pochwalili. Ich stroje i bliskość dusz naszych narodów pozwoliła na przejście do rzeczywistości po skończonym wieczorze.

Czy zatem ten folklorystyczny klimat jawi się nam jako coś strasznie obcego? Uważam, że nie. Uważam, że w globalnym grajdołku każdy potrzebuje uczucia odrębności od sąsiada, ale jednocześnie folklor daje, jakże konieczne uczucie przynależności, tak w dzisiejszych czasach pożądane. Zatem, jeśli zdążycie jeszcze, a jesteście w Poznaniu, przejdźcie się przyjrzeć bliżej temu wydarzeniu, które ma miejsce w regionie do niedzieli 16 sierpnia.

Tekst i zdjęcie: Katarzyna Kruszyńska

Dodaj komentarz