350 kilometrowy spacer? Start już w sobotę


Dzień 4, 9 lipca to bodaj najtrudniejszy, bo najdłuższy odcinek naszej pielgrzymki. Do tego trasa w większości wiedzie asfaltową drogą, przy której nie ma zbyt wielu drzew, co w upale może stać się nieco uciążliwe. Stąd też wyruszamy już o 6, by modląc się o powołania, czekające nas 41 kilometrów pokonać wówczas, gdy będzie najchłodniej. Zaraz za Raszkowem, około godziny 13 skręcamy na moment z głównej trasy, by wraz z kilkoma grupami uczestniczyć we wspólnej Mszy Świętej w parafii Pogrzybów. W tym miejscu głównym celebransem jest zawsze ksiądz neoprezbiter. Kilka chwil po zakończonej Eucharystii, grupy według wskazówek księdza kapelana, po kolei przygotowują się do wyjścia. W czasie drogi, za Lamkami zatrzymujemy się na dłuższy postój w zaprzyjaźnionym domu, gdzie zawsze czeka na pielgrzymów pyszny poczęstunek. Ostatni etap, piaszczystą drogą między polami wiedzie nas do Jankowa Przygodzkiego. W tym dniu pielgrzymi dość szybko rozchodzą się na swoje noclegi, to bardzo długi i wyczerpujący etap drogi. Jednocześnie im bliżej do Częstochowy tym większa radość z pokonywania codziennych słabości i własnych ograniczeń.

10 lipca, dzień 5 to po wyczerpującym poprzednim dniu niemalże spacer, bo do przebycia raptem 26 kilometrów. Od 7 rano wszyscy pielgrzymi są gotowi do wyjścia. Po kilku godzinach wraz z innymi grupami spotykamy się w Kotłowie na wspólnej Mszy świętej. To ważny moment, bo to dokładnie połowa naszej trasy. Tam też mamy czas na zjedzenie obiadu przygotowanego przez gościnnych parafian, na spotkanie z pielgrzymami z innych grup i na odpoczynek. Po 16.30 jesteśmy w Kaliszkowicach, kolejnej bardzo gościnnej parafii przyjmującej nas na nocleg. Tu również spotykamy się jeszcze, jeśli pozwoli pogoda, na tak zwanym pogodnym wieczorku, który doskonale wpisuje się w intencję owego dnia – modlitwy o jedność.  Uczestniczą w nim również nasi gospodarze. To chwile, które pozwalają na bliższe poznanie się i nawiązanie nowych znajomości.

11 lipca to 6 dzień drogi. Rozpoczynamy wędrówkę już o 6.30, a w tym dniu modlimy się za prześladowanych Chrześcijan. Do pokonania około 27 kilometrów. W Mikorzynie mamy czas na to by odpocząć w cieniu drzew, zjeść pyszne rzeczy przygotowane przez mieszkańców. Z innymi grupami uczestniczymy we Mszy Świętej w Sanktuarium Św. Idziego. Od razu po Mszy Świętej wychodzimy, a naszym Przewodnikiem w tej części pielgrzymowania jest Najświętszy Sakrament, idąc za nim w czasie drogi adorujemy Pana Jezusa. To dla wielu z nas ogromne przeżycie, tak inne od adoracji, do jakich przywykliśmy w kościołach. Wieczorem około godziny 19 docieramy do Wieruszowa, dzielnicy Podzamcze, gdzie czeka na nas kolejny nocleg.

12 lipca modląc się za rodziny rozpoczynamy 7 dzień Mszą Świętą. Bezpośrednio po niej ruszamy, mamy do przebycia 27 kilometrów. Celem są Roszkowice. Docieramy tam około godziny 18. To bardzo ważny wieczór na trasie, spotykamy się wszyscy na boisku i kibicujemy przedstawicielom grupy rozgrywającym mecz piłki nożnej z mieszkańcami Roszkowic. Żartujemy, że należy dać wygrać mieszkańcom, by w kolejnym roku móc liczyć na równie życzliwe przyjęcie gospodarzy.

13 lipca to dzień naszej modlitwy za emigrację. Do przebycia mamy 27 kilometrów, wychodzimy o godzinie 7.30. Pierwszy etap drogi nie jest zbyt długi. W pobliskiej miejscowości Uszyce, w urokliwym drewnianym kościółku, spotykając się z jeszcze jedną grupą, uczestniczymy we Mszy świętej. Około godziny 19 docieramy do Żytniowa, tu nocleg dzielimy z Grupą 7. Im bliżej Częstochowy tym więcej trudu trzeba włożyć w poszukanie noclegu, ale zawsze możemy liczyć na gościnność mieszkańców.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

1 komentarz

  1. Oda pisze:

    Chciałabym odnieść się do pierwszych słów artykułu:”Od kilkudziesięciu lat 6 lipca we wczesnych godzinach porannych plac przed i wokół poznańskiej katedry …” Otóż sprzed katedry pielgrzymka wyrusza od lat 80-tych XX w. Przedtem, za komuny „głębokiej” rozpoczynaliśmy pielgrzymowanie w Tulcach, Nie do pomyślenia było przejście ulicami Poznania. Leśną dróżką , nie raz z MO na karku. Krzyż, tuba, kabelek i naprzód „do Częstochowy wiedzie nasz szlak…”. Data 6 lipca całe życie kojarzy mi się z pielgrzymką. Całym sercem jestem z Wami- uczestniczka pielgrzymek 1978- 1985.

Dodaj komentarz