Lech zremisował (GALERIA)


Miał być pełen stadion i dreszcz emocji podczas wyjścia zawodników w pierwszym spotkaniu fazy grupowej Ligi Europejskiej. Pierwszy gwizdek sędziego rozległ się jednak w niespotykanej na tym stadionie ciszy. Ta sama cisza przepełniła stadion Lecha zaraz po gwizdach opuszczających trybuny kibiców. Lech po raz kolejny bowiem nie zachwycił i w inauguracyjnym spotkaniu Ligi Europejskiej zremisował mecz, który należało wygrać.

SONY DSC

Byłe(a)ś na meczu Lecha z Os Belenenses poszukaj siebie na zdjęciu – kliknij tutaj.

Trener Maciej Skorża ustawił swój zespół w dość eksperymentalnym składzie zgodnie, z ustaleniami – priorytetem jest liga, a nie puchary europejskie. Na bokach obrony widzieliśmy nie Barry’ego Douglasa i Tomasza Kędziorę, a Tamasa Kadara i Kebbę Ceesaya. Podobnie było w środku pola. U boku Łukasza Trałki grał Dariusz Dudka, a zamiast Hamalainena na pozycji numer „10” spotkanie rozpoczął Dawid Kownacki.

W pierwszej połowie emocji na boisku było troszkę więcej niż na trybunach. Obie drużyny nie rozgrywały fantastycznego spotkania, o czym świadczy chociażby to, że pierwszy celny strzał w meczu oddał Dariusz Formella. Nie wiem, co jest bardziej stanowiące: to, że tak późno, czy może to, że strzelcem był Formella. Skrzydłowy rodem z Rumii użył efektownej kiwki i uderzył prawą nogą po krótkim słupku. Na posterunku był jednak bramkarz gości – Ventura. Kilka minut później z wolnego miejsca przed polem karnym dwukrotnie korzystali napastnicy Lecha. W 28. minucie z dystansu uderzył Dawid Kownacki, ale zagrożenie zostało zniwelowane poprzez zablokowanie strzału. Później przymierzył jeszcze Thomalla, który był jednym z gorszych lechitów na placu gry. Jego uderzenie także zostało obronione przez portugalskiego bramkarza.

Na dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy gorąco zrobiło się pod bramką Jasmina Buricia. Sturgeon po rzucie rożnym otarł się o strzelenie bramki tak, jak piłka otarła się o poprzeczkę. Mimo tych nielicznych sytuacji, po pierwszej połowie gra Lecha mogła dawać nadzieję na coś lepszego w drugiej części spotkania. Nic dobrego się jednak nie wydarzyło. Już w trzeciej minucie drugiej połowy piłka znów odbiła się od obramowania bramki Jasmina Buricia. Prawą stroną obrony Lecha uciekł Ceesayowi Rosa i zagrał wzdłuż pola karnego Buricia. Piłka trafiła wówczas do jednego z zawodników Belenenses i po jego strzale odbiła się od słupka. Dziesięć minut później jakąś konkretną akcję próbował stworzyć Dariusz Formella. Skrzydłowy zszedł do środka, ale zagrał prosto pod nogi zawodnika szóstej drużyny ligi portugalskiej ostatniego sezonu. Minutę później dostał piłkę po ziemi od Lovrencsicsa w polu karnym, ale futbolówka odbiła się od jego nogi jak kałczuk od podłogi i poleciała w trybuny.

Po ponad godzinie gry gra wciąż była daleka od wymarzonej, a ładnym podaniem Ceesaya obsłużył Lovrencsics i Gambijczyk mógł spokojnie stworzyć zagrożenie. Dograł mocno na wysokości piszczeli w pole karne, gdzie blisko było wyjścia na prowadzenie lechitów. Zakotłowało się pod bramką Belenenses, bo piłka odbita od golkipera trafiła jeszcze w jednego z obrońców i w tylko  jej znany sposób nie trafiła do siatki Ventury.

Na dwadzieścia minut przed końcem spotkania inicjatywę przejął świeży Szymon Pawłowski. Skrzydłowy mistrzów Polski ściął do środka z piłką i finezyjnie przymierzył po długim rogu bramki gości. Niesamowitą intuicją wykazał się wtedy bramkarz Belenenses zmieniając tor lotu piłki i wybijając na rzut rożny. Chwilę później znów swoimi umiejętnościami zabłysnął bramkarz rywali Kolejorza. Z prawej strony po krótkim rogu groźnie uderzył rozgrywający w miarę dobre zawody Dariusz Formella, ale górą znów okazał się golkiper Belenenses.

Do ostatniego gwizdka ukraińskiego sędziego wynik nie uległ już zmianie. Stadion opustoszał w zaledwie minutę i niczym nie przypominał tej areny, na której pięć lat temu Lech ograł Salzburg, czy Manchester City. Mecz z pewnością rozczarował i nie ma nawet co porównywać go z piłkarskim świętem, jakiego byliśmy świadkami podczas inauguracji Ligi Europejskiej przed pięcioma laty. Nawet trybuny nie trzymały poziomu, do jakiego zwykły nas przyzwyczaić. Kibice właściwie nie przyszli. Przez kołowrotki poznańskiego stadionu przeszło czwartkowego wieczoru zaledwie osiem tysięcy widzów. Kibice nie ukrywają, że przyczyną tego była akcja UEFY, by oddać 1 euro z każdego sprzedanego biletu na ten mecz na rzecz uchodźców.

Kolejne spotkanie czeka Lecha już w niedzielę. W lidze Lech pojedzie do Białegostoku, by zagrać z Jagiellonią o godzinie 18.

Lech Poznań – Os Belenenses 0:0 (0:0)

Żółte kartki: 8. Dudka, 72. Ceesay, 87. Kadar- 67. Amorim

Lech: Burić – Ceesay, Arajuuri, Kamiński, Kadar – Trałka (46. Linetty), Dudka – Lovrencsics (67. Pawłowski), Kownacki (60. Hamalainen), Formella – Thomalla

Belenenses: Ventura – Geraldes, Brandao, Tonel, Amorim- Pinto, Sousa (81. Dias), Martins (89. Gomes) – Leal, Sturgeon (63.Kuca), Rosa

Sędzia główny: Serhiy Boiko (Ukraina)
Widzów: 7934

Karol Jaroni

Dariusz Skorupiński

Dodaj komentarz