Turbo o wielu obliczach – finał trasy koncertowej Turbo 35th Anniversary Tour


Poznański klub Blue Note Jazz Klub gościł 5 stycznia rzesze miłośników rockowego i metalowego grania. Okazją do spotkania był finałowy koncert poznańskiej legendy muzyki rockowej – zespołu Turbo. W zapowiedziach przedkoncertowych zespół zapewniał o specjalnej oprawie koncertu rocznicowego (rozmowa z Wojciechem Hoffmannem – czytaj tutaj) i słowa dotrzymał.

SONY DSC

SONY DSC

W wypełnionym po brzegi klubie stawiło się kilka pokoleń fanów. A w zasadzie fani wypełnili każdy wolny zakątek sali.

Koncert jubileuszowy rozpoczął zespół The Kroach – kwartet niezwykle młodych instrumentalistów grających muzykę stanowiącą wypadkową wielu gatunków muzyki rockowej i metalowej. W trakcie blisko godzinnego koncertu mogliśmy usłyszeć muzykę inspirowaną zarówno hard rockiem lat 70-tych, jak i thrash/speed metalem lat 80- i 90-tych. A wszystko to doprawione pierwiastkiem numetalowych przebłysków oraz sceniczną atrakcyjnością – głównie charyzmatycznego (i przy okazji ciut narcystycznego) frontmana. Zespół The Kroach to było pierwsze, acz nie ostatnie tego wieczoru, pozytywne zaskoczenie.

Zespół Turbo rozpoczął od klasycznych utworów z pierwszej połowy lat 80-tych – na uwagę zasługuje na pewno nowa wersja „Szalonego Ikara” z debiutu płytowego Turbo. Wszystkie utwory z pierwszego okresu twórczości zabrzmiały ostrzej – głównie dzięki zaangażowaniu zwinnych stóp perkusisty zespołu – Mariusza Bobkowskiego.

W doborze utworów zespół starał się ukazać pełnię 35-letniej historię twórczości – odgrywając z dużym zaangażowaniem zarówno chóralnie odśpiewywane przez publikę przeboje pierwszej połowy lat 80-tych (m.in. „Smak ciszy” oraz „Jaki był ten dzień”), jak i utwory z czasów nieco późniejszych (m.in. energetycznego finalnego „Żołnierza fortuny”) oraz te nowsze. Nie zabrakło również utworów „prastarych” i rzadziej prezentowanych (m.in. hołdysowej „Fabryki keksów” i „Titanica nr 2”). W części utworów zagrał na basie, doskonale wpisując się w sceniczny koloryt, Henryk Tomczak – założyciel zespołu Turbo i legenda poznańskiej sceny rockowej.

W dalszym ciągu trzon zespołu stanowią Wojciech Hoffmann i Bogusz Rutkiewicz. I właśnie ten pierwszy został w trakcie koncertu odznaczony medalem „Labor omnia vincit” Towarzystwa im. Hipolita Cegielskiego za zasługi dla krzewienia kultury polskiej (więcej na ten temat czytaj tutaj – kliknij). Redakcja Naszego Głosu Poznańskiego dołącza się do gratulacji!

Finalny koncert trasy urodzinowej musi rządzić się swoimi prawami i tak też się stało tym razem. Na scenie co rusz pojawiali się specjalni goście, a atmosfera w zespole i wśród publiczności przypominała dobrą urodzinową imprezę. Zespół wspierany przez zaproszonych gości pozwolił sobie na kilka odstępstw od reguł charakterystycznych dla koncertów Turbo. Strzałem w dziesiątkę były utwory zaproszonych gości. Muzycy Turbo sami wybierali utwory z repertuaru zaprzyjaźnionych wykonawców. Czyżby okazjonalne „The Turbo Cover Band”? Dzięki temu wybiegowi mogliśmy usłyszeć Anję Orthodox odśpiewującą „turbolowe” wybitne „Otwarte drzwi do miasta”, a Wojciech Hoffmann & Co. odwdzięczyli się artystce własnym wykonaniem utworu „W moim kraju” z repertuaru zespołu Closterkeller. W dalszej części koncertu mogliśmy też gremialnie odśpiewać wraz z Wandą Kwietniewską przebój zespołu Wanda i Banda „Hi Fi”, a także „Pizza driver” z repertuaru Acid Drinkers. Na twarzach wielu fanów pojawiły się oznaki zdumienia. Bo takiego obrotu sprawy nikt z publiczności się nie spodziewał. A zgromadzona pod sceną publiczność nie ograniczyła się tylko do miarowego kołysania się w rytm muzyki. Było gorąco!

Wykorzystując obecność na scenie Titusa z Acid Drinkers zespół oddał hołd zmarłemu niedawno Lemmy’emu Kilmisterowi z zespołu Motorhead. Pierwszy raz w historii mieliśmy okazję zapoznać się z utworem „Ace of spades” w wersji specjalnej „TurboTitus”. A potem jeszcze cytat z Pink Floyd i powróciliśmy do repertuaru jubilata.

Niespodzianek jednak nie było końca – na scenie pojawił się także, rubaszny jak zawsze, Roman Kostrzewski z zespołu Kat, dając do zrozumienia, że 35-te urodziny nie zakończą się wraz z ostatnim utworem odegranym na scenie i on będzie w tych obchodach rocznicowych uczestniczył z wyjątkowym namaszczeniem. Bo jest zawsze tam, gdzie jest zabawa.

Jeszcze tylko na koniec „Dorosłe dzieci” i szczęśliwi oraz przepełnieni dobrą muzyką na krótko przed północą pożegnaliśmy się z klubem, zespołem i zaproszonymi gośćmi. Wojciech Hoffmann dotrzymał słowa – miało być wyjątkowo i było wyjątkowo. Miało być 30 utworów na 35-lecie Turbo i było. Wydarzenie to na długo pozostanie w pamięci poznańskich fanów muzyki rockowej.

I niech dalej płynie wielki galeon. A orkiestra jeszcze gra, zabawa jeszcze trwa! Przez kolejne dekady. Turbo, wszystkiego dobrego!

Marcin Cybulski
Zdjęcia Dariusz Skorupiński

3 komentarze

  1. Romek pisze:

    Rzeczywiście, fajnie napisane – wspomnienia z lat młodości wracają :)

  2. Zakk W. pisze:

    No a jak się ma sprawa relacji pomiędzy Kupczykiem a Hoffmannem? Obstawiam, że to jednak Kupczyk, którego swoją drogą cenię jako artystę i człowieka, nie przyjął zaproszenia. Wiecie coś?

  3. Zakk W. pisze:

    Świetny koncert, dużo staroci w nowym wydaniu. Titus rozbił bank. Fajna recenzja. To współcześni dziennikarze są w jeszcze w stanie napisać takie rzeczy?

Dodaj komentarz