Poznań Open: Blaż Rola o finale


„Pokazałem im, że nie mieli racji…”- rozmowa z Blażem Rolą po półfinałowym zwycięstwie nad Joao Souzą w Poznań Open 2014.

Poznan Open 2014

 – Który moment tego meczu był Twoim zdaniem najtrudniejszy?

– Zdecydowanie końcówka drugiego seta, która decydowała o tym, czy zostanę jeszcze w tym turnieju czy nie (śmiech). Nie mogę powiedzieć, żebym dobrze rozpoczął ten mecz. Popełniałem sporo błędów, odgrywałem zbyt krótkie piłki w pół kortu… Joao to zbyt dobry tenisista, żeby takich sytuacji nie wykorzystać. Na szczęście w drugim secie zacząłem grać lepiej a z wygranego tie breaka mogę być szczególnie zadowolony. To dodało mi sporo pewności siebie na początku trzeciej partii dlatego też szybko przełamałem rywala a swoje gemy serwisowe wygrywałem bardzo pewnie.

– Czy nie irytował cię fakt, że twój przeciwnik między wymianami ledwo się poruszał, wyglądał jakby miał się zaraz przewrócić, a kiedy dochodziło do wymian, biegał jak szalony?

– Ja zupełnie tego nie widziałem! Kiedy gra się mecz, jest się tak skoncentrowanym, że na takie rzeczy nie zwraca się uwagi. Znam Joao dość długo i zdążyłem zauważyć jego wolniejsze poruszanie się między wymianami.

– To twój czwarty finał challengera w tym roku – w jednym już wyszedłeś zwycięsko z batalii o tytuł. Jutro czeka Cię jednak bardzo trudne zadanie – po drugiej stronie siatki stanie David Goffin, który przez turniej idzie jak burza i nie stracił jeszcze seta…

– Czwarty? O, nawet nie wiedziałem (śmiech). Rzeczywiście, David gra tutaj bardzo dobrze, tydzień temu wygrał challengera w Holandii. Był już kiedyś w pierwszej „50” rankingu ATP więc to on jutro wystąpi w roli faworyta. Przyznam szczerze, że nie analizowałem drabinki, ale domyślam się, że jeżeli ktoś dochodzi do finału – niezależnie od tego, czy wszystkie mecze wygrywa w dwóch czy trzech setach – musi dobrze grać a moim zadaniem jest jutro wyjść na kort i dać z siebie wszystko.,

– W zawodowym tourze nigdy ze sobą nie graliście, ale jesteście z tego samego rocznika więc może skrzyżowaliście kiedyś rakiety na poziomie juniorskim?

– Nie, wtedy też nie graliśmy, ale ja bacznie obserwowałem jego rozwój, bo był czołowym juniorem świata, a ja – nie oszukujmy się – nie brylowałem (śmiech). Nie wiem nawet, czy on mnie kojarzy z tych rozgrywek… Potem nasze ścieżki rozeszły się: ja wybrałem studia w USA, a David kontynuował zawodową karierę.

– Wspominałeś, że spadła na ciebie fala krytyki po tym, jak zdecydowałeś się na studia na Uniwersytecie w Ohio. Jak widać, jesteś idealnym przykładem tego, że wyjazd dla na studia wcale nie oznacza końca zawodowej kariery…

– Dokładnie. Jestem dumny, że zdobyłem wykształcenie i że dalej gram w tenisa na zawodowym poziomie. Jestem w czołowej „100” ATP, gram w turniejach wielkoszlemowych… Ludzie w moim kraju uważali, że popełniam duży błąd, bo kiedy podejmowałem tę decyzję byłem w okolicach 400. miejsca w rankingu ATP a przecież miałem zaledwie 19 lat. Wiedziałem jednak, że wybieram słuszną drogę i gdybym jeszcze raz miał wybierać, postąpiłbym tak samo. Pobyt w Stanach Zjednoczonych, treningi i gra w lidze uniwersyteckiej pomogły mi stać się lepszym tenisistą a pozytywne i przyjazne nastawienie ludzi, z którymi tam przebywałem sprawiło, że wzmocniłem się także psychicznie. Myślę, że swoją postawą pokazałem tym ludziom, że nie mieli racji…

Rozmawiała Joanna Sakowicz – Kostecka

wielokrotna mistrzyni Polski w tenisie, komentatorka Eurosportu i TVP Sport

Zdjęcia Piotr i Paweł Rychter

 

Dodaj komentarz