„Ocknęłam się słysząc huk i czując potworny ból głowy” – relacja jednej z uczestniczek „Czarnego Protestu”


Pani Julia  długo nie zapomni poniedziałkowego „Czarnego Protestu”.  Trafiła do szpitala, gdzie zdiagnozowano m.in. krwiak na głowie i uraz kręgosłupa.

 

– Pojawiłam się na Placu Mickiewicza, samotnie około godz. 16.30 dołączając do wielotysięcznego tłumu – relacjonuje Julia Hoffmann. – Ponieważ Plac był pełen, z ludźmi stojącymi na ulicach, przystanęłam na wysokości Zamku. Gdy o godzinie 17.55 protest został oficjalnie zakończony, tłum zachęcony okrzykami kierowanymi np. przez osoby z megafonami skierował się w stronę siedziby PIS w Poznaniu. Dla mnie stojącej na obrzeżach protestu oznaczało to nagłe pojawienie się w przodzie kolumny ludzi zmierzającej ulicą św. Marcina w stronę Ratajczaka. Znajdowałam się około 10 metrów od czoła, oddzielona wieloma protestującymi, nie mogąc przez to widzieć co się dzieje na jego czele. Wśród ludzi wokół mnie równie zdezorientowanych, gdy czoło pochodu stanęło, młoda blondynka wspięła się na plecy swego towarzysza, by oznajmić, iż trasę blokuje policja. Ja mogłam tylko dostrzec migające „koguty”. Należy zaznaczyć, iż pochód tak jak wcześniejszy protest był bardzo spokojny. Nagle na poziomie ulicy Kościuszki dało się słyszeć wybuchające petardy, nikt z otaczających mnie ludzi nie wiedział kto jest sprawcą. Tłum w międzyczasie przepuścił karetkę pogotowia zmierzającą w stronę ul. Ratajczak, jednakże widząc, iż policja próbuje działając w ten sam sposób rozdzielić pochód radiowozem, nie rozstąpił się. Grupa bębniarzy zagrzewająca cały dzień ludzi do protestu przestąpiła na czoło marszu.

Policja w hełmach, z tarczami i pałkami napierała na tłum, co spowodowało, iż kobiety na czele pochodu postanowiły usiąść w kałużach by zapobiec dalszemu spychaniu. Policja rozpoczęła brutalne usuwanie tych kobiet z ulicy. W całej zawierusze dostrzegłam młodą osobę, którą większa ilość funkcjonariuszy biła i szarpała, co wzbudziło we mnie instynktowną chęć reakcji i pomocy osaczonej osobie. Niestety wtedy straciłam przytomność.

Ocknęłam się słysząc huk i czując potworny ból głowy. Byłam w szoku i miałam zamknięte oczy. Czułam szarpaninę wokół mnie, i słyszałam ludzi krzyczących „zostawcie ją” i odrywających napastników ode mnie. Ujrzałam następnie pochylone nade mną twarze kilku kobiet, pytających czy wszystko ok, i jak się czuję, czy mogę wstać. Czułam się potwornie, zaczęłam się niekontrolowanie trząść. Otaczające mnie kobiety zadzwoniły po pogotowie. Sanitariusze w karetce pojawili się po ok. 40 min a następnie zabrali mnie na oddział ratunkowy w szpitalu Cegielskiego.

Będąc wprowadzaną do wewnątrz ujrzałam pierwszego policjanta , wciąż trzymającego w dłoni pałkę, na policzku miał przyklejony 2 centymetrowy plasterek. Zapytałam „ o, Pan też z manifestacji?” nie odpowiedział i się odwrócił. Przeprowadzono mnie do rejestracji, gdzie oczekując na przyjęcie dalej miałam nieopanowane dreszcze, dostałam koc. Tam też napotkałam kolejnych dwóch policjantów, również z atrybutami wskazującymi na wcześniejszą bytność w tym samym miejscu zdarzeń.

Po wywiadzie u lekarza, wykonano mi rentgen dolnej partii kręgosłupa gdzie odczuwałam największy ból, a także tomografię głowy. Otrzymałam zapis od lekarza informujący: stan po pobiciu, krwiak na głowie i uraz kręgosłupa; jak również skierowanie do chirurga w celu natychmiastowej reakcji w przypadku komplikacji. Czekając na wspomniane wcześniej badania natknęłam się ponownie na dwóch policjantów, którzy oburzeni poinformowali mnie, iż zostali obrzuceni petardami i kamieniami przez anarchistów. Z ich wypowiedzi mogłam domniemywać, iż zostali skierowani przy udaremnić przedostanie się pochodu pod siedzibę PiS. Jeden z nich został uderzony kamieniem w dłoń, która rzeczywiście byłą spuchnięta. Drugi zakomunikował, że mu niedobrze i że go „muli”, ponieważ dostał kijem od flagi w głowę. Nie należy chyba jednak zapominać, iż miał na głowie hełm. Zwróciłam się do niego „ Wie pan co ja Pana rozumiem, mnie tez mdli, tylko, że ja rąbnęłam gołą głową o chodnik”.

Po czasie pojawił się kolejny przedstawiciel służb mundurowych, w celu zebrania zeznać i opisu wydarzeń od wspomnianych policjantów, ponieważ jak informował miały one posłużyć dalszemu postępowaniu. Podniosłam rękę – „A do kogo ja jako pobita mogę się zgłosić i wnieść sprawę?”

– Na co on -„ A o co chodzi?”-

-„ No właśnie byłam spałowana przez dwóch policjantów”-

-„A to może Pani wnieść skargę do każdego komisariatu policji”-

Próbując wydostać się samotnie ze szpitala, czułam się bardzo źle, drogę wskazał mi jeden z policjantów. Bez żadnego wsparcia, czy zainteresowania ze strony kogokolwiek, a co dopiero służb mundurowych udałam się na taksówkę by dotrzeć do domu. Od tego czasu jedynie śpię i leżę, gdyż mam silny ból głowy a także trudności ze wstawaniem i siadaniem – kończy pani Julia.

Dodaj komentarz