KOMBII: Warto być sobą!


Z założycielami zespołu KOMBII, Grzegorzem Skawińskim i Waldemarem Tkaczykiem rozmawia Ireneusz Antkowiak.

Zdjęcia z sobotniego koncertu Skawiński & Tkaczyk + goście w Arenie – zobacz tutaj – kliknij.

 Kombii 1 Kombii 2

Ireneusz Antkowiak: – Kiedy 40 lat temu rozpoczynaliście swoją wielką muzyczną przygodę, przeszła Wam przez głowę myśl, że będziecie dla trzech pokoleń swoich wielbicieli prawdziwymi ,,królami życia”?

Grzegorz Skawiński: – Z Waldkiem spotkaliśmy się w liceum. Los rzucił nas do tej samej klasy. To był czas naszych wspólnych muzycznych fascynacji. Absolutnie nie myśleliśmy wtedy o tak zwanej karierze. Naszym największym marzeniem było, aby po prostu grać, stworzyć zespół i tworzyć muzykę. Nie mieliśmy wtedy pojęcia, że przydarzy się nam coś takiego co przeżyliśmy razem w ciągu minionych 40 lat. Nikt z nas wtedy nawet w snach nie zakładał, że napiszemy tak wiele przebojów, nagramy kilkanaście płyt i  stworzymy w tym czasie kilka zespołów. Nie zakładaliśmy, że zyskamy jakąkolwiek popularność i że będziemy grać do dzisiaj. Od samego początku mieliśmy nieprawdopodobną determinację i wielką chęć grania. To co dzisiaj nas trochę rozczarowuje w świecie show biznesu i  jednocześnie pokazuje, jak bardzo zmieniły się czasy, to sytuacja, w której młodzi ludzie od razu chcą robić karierę. Śpiewanie czy granie jest na drugim miejscu. Ważne, aby jak najszybciej pokazać się w telewizji, wystąpić w jakimś show i jak najszybciej się medialnie sprzedać. Dla rozpoczynających przygodę z muzykowaniem ważne są ,,lajki” i zaistnienie w przestrzeni publicznej. Kiedyś martwiliśmy się o muzykę i o to, co będziemy grali. Nam to zostało do dzisiaj.

I.A.: – Który z Was zainicjował pomysł o założeniu zespołu?

Waldemar Tkaczyk: – Odkąd sięgam pamięcią zawsze wszystko robiliśmy wspólnie. Jak wspomniał Grzegorz spotkaliśmy się w liceum, gdzie szybko udało się nam znaleźć wspólny język. To nie było tak, że któryś z nas wymyślił projekt związany z założeniem zespołu. Mieliśmy od samego początku wspólny cel jakim było granie muzyki. Razem dojrzeliśmy do założenia pierwszej grupy w klubie przy fabryce obuwia. Do tego stopnia byliśmy nierozłączni, że gdy Grzesiek został zaproszony przez kierownika wspomnianego klubu na przesłuchanie, ponieważ istniejący przy tym klubie zespół poszukiwał wokalisty, poszedłem
z nim i trzymałem za niego kciuki. Ostatecznie poszliśmy własną drogą zakładając własną grupę muzyczną. I tak to trwa do dzisiaj.

I.A.:  – Pracujecie ze sobą całe zawodowe życie. Czym w takim razie jest dla Was przyjaźń, która trwa od lat licealnych?

Waldemar Tkaczyk: – Nasza przyjaźń to szczególny rodzaj więzi, którą tworzy od początku wspólna praca. Dzięki niej udało się nam tyle lat ze sobą przeżyć. Decydująca jest w niej pasja do wspólnego grania, to nas zawsze mocno łączyło. Gdybym pracował jako inżynier w fabryce, a Grzegorz jako np. lekarz w szpitalu, siłą rzeczy nie mielibyśmy ze sobą tak częstego kontaktu. Podejrzewam, że spotykalibyśmy się bardzo rzadko, tak jak rzadko spotykamy się z pozostałymi kolegami z lat szkolnych. Nie mamy czasu pojechać nawet na szkolne zjazdy, pomimo, że jesteśmy zapraszani. Odbywają się zawsze w weekendy, a my w tym czasie gramy koncerty. Ubolewamy nad tym, ale takie jest życie. Jak widać wspólna pasja, jaką jest muzyka, bardzo pomaga naszej przyjaźni.

Grzegorz Skawiński: – Waldek jest moim przyjacielem, facetem, z którym los mnie związał na całe życie. Nie boję się tak powiedzieć, ponieważ nie sądzę, aby mogło coś zmienić się w naszych relacjach. Jak wspomniał Waldek, jesteśmy przede wszystkim kompanami muzycznymi. Oczywiście, każdy z nas ma swoje sprawy, żyje swoim życiem, ale muszę powiedzieć, że przyjaźnimy się także poza sceną. Zdarza się, że wychodzimy gdzieś razem –  mówiąc najogólniej, spotykamy się również towarzysko. Staramy się pielęgnować naszą przyjaźń, chociaż zdarzają się nam też momenty trudne i słabsze okresy. Potrafimy zwyczajnie o coś się posprzeczać, ale nasze ciche dni długo nie trwają. Nigdy z różnicy zdań między nami nie zrobiła się poważniejsza sprawa. Dość szybko wszystko wraca do normy. Z tej przyjaźni jestem niezwykle dumny i szczęśliwy.

I.A.: – Takie przyjaźnie nie zdarzają się często. Jednak Wasze życie nie było pozbawione muzycznych rozstań. Czy jesteście za coś wdzięczni Sławkowi Łosowskiemu i Agnieszce Chylińskiej?

Waldemar Tkaczyk: – Rozstań w naszym życiu zawodowym było sporo. Te są najgłośniejsze, bo dotyczą bardzo znanych osób, które z nami współpracowały. Chciałbym przypomnieć, że pracowało z nami bardzo wiele muzyków, którzy w pewnym momencie poszli własnymi drogami, ale wszyscy byli dla nas ważni. Każdemu z nich coś zawdzięczamy, ponieważ każdy coś wnosił do zespołu. Czy to był Sławek, czy Agnieszka, czy jeszcze ktoś inny, zawsze powstawały między nami interakcje. Od zawsze pracowaliśmy wspólnie nad utworami, zwłaszcza nad aranżami. Chcę to podkreślić, że nasze piosenki były efektem wspólnej pracy, a nie indywidualnych dokonań. Pracując ze Sławkiem Łosowskim i Agnieszką Chylińską też obowiązywała taka zasada. To było swego rodzaju wspólne forum na próbach, nikt niczego nie narzucał z góry, dzięki czemu udało nam się razem wiele osiągnąć. Bardzo dużo dobrych interakcji mieliśmy z Agnieszką. Była osobą bardzo młodą, praktycznie mogła być naszą córką, wnosiła dużo świeżości do naszej twórczości. Zresztą uwidoczniło się to tym, że zaczęliśmy jako O.N.A grać zupełnie inny gatunek muzyki w porównaniu z pierwszym Kombi. Ludziom trudno uwierzyć, zwłaszcza krytykom muzycznym, że mieliśmy wszystko doskonale poukładane i potrafiliśmy grać jazz, rock, pop, sing pop i ostrego rocka. Nie mamy z Grzegorzem z tym żadnego problemu. Obecnie w zespole obowiązują takie same zasady, naszą twórczość opieramy na współpracy. Pracujemy z młodymi muzykami, bardzo zdolnym klawiszowcem, Wojtkiem Hornym i moim synem, który gra na bębnach.

Grzegorz Skawiński: – Muszę tutaj się wtrącić i dopowiedzieć, że Adam (Tkaczyk) jest nieprawdopodobnie dobrym perkusistą.

Waldemar Tkaczyk: – Tak się w Polsce porobiło, że dużo dzieci gra z rodzicami i nie zaskakuje to nikogo, jednak jeśli chodzi o sekcję rytmiczną to jest wyjątek.

Grzegorz Skawiński: – Chciałbym w tej kwestii dodać zdanie. Bardzo dużo zawdzięczamy tym ludziom, z którymi mieliśmy szczęście pracować. Ale myślę, że również oni mogą nam sporo zawdzięczać. Nie wiem, czy kariera Sławka Łosowskiego i Agnieszki Chylińskiej bez nas potoczyłaby się tak, jak się potoczyła.

I.A.: – Jako artyści macie imponujący dorobek. Każda płyta kojarzy się z wielkimi przebojami. Duży sukces przyniosła Wam płyta ,, Wszystko jest jak pierwszy raz”. Czy posiadacie jakąś receptę na wielkie przeboje?

Waldemar Tkaczyk: – Aby zachować skromność muszę szczerze powiedzieć, że nie wszystko, co stworzyliśmy, stało się szlagierami, natomiast rzeczywiście trochę przebojów nam się uzbierało na przestrzeni naszych 40 lat. Były górki, dołki, płyty, lepsze, słabsze, ale to jest normalne w naszym fachu. Najważniejsze, że potrafimy znaleźć się w odpowiednim czasie i miejscu z tym co robimy i nie narzekamy, ponieważ kolejny raz przyjechaliśmy do poznańskiej Areny, aby zagrać dla naszych fanów. Muszę przyznać, że podczas podróży do Poznania wspominałem Festiwal Rock Arena, gdzie debiutował przed naszym występem zespół Perfect. Jakie to czasowe i mentalne odległości.

Grzegorz Skawiński: – Chciałbym podzielić się w tym miejscu refleksją, wynikającą z zawodowej świadomości, że kariera to nie jest linia ciągła, stała, albo ciągle się wznosząca. To jest raczej sinusoida i największą sztuką nie jest stanąć na szczycie. Najważniejsza dla artysty jest zdolność przetrwania, kiedy sinusoida opada i wychyla się do najniższego punktu. Bez wątpienia jest to ciekawe zadanie, aby znaleźć w sobie siłę by podnieść się, aby następna płyta i jeszcze kolejna, jakościowo poszła w górę. To jest naprawdę duża tajemnica, ponieważ karier krótkich, jednego przeboju znamy mnóstwo nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Natomiast karier długowiecznych aż tak dużo nie ma. Na szczęście dla nas my należymy do tej mniejszej grupy ludzi, którym udaje się przez lata  utrzymać zadowalający poziom.

I.A.: – Gdybyście mieli udzielić jakiejś rady młodym muzykom, siedzącym w ,,poczekalni sławy”, co w muzycznej profesji jest waszym zdaniem najważniejsze?

Grzegorz Skawiński: – Często w takich rozmowach powtarzam, co może brzmieć jak frazes, ale powtórzę znowu, że przede wszystkim warto być sobą, warto chronić swoje przekonania, swoje pasje muzyczne. Warto absolutnie pielęgnować wybrany przez siebie kierunek i warto robić swoje. Nie warto natomiast skakać z kwiatka na kwiatek i zmieniać wszystko wraz ze zmieniającą się modą czy stylem. Nie warto stawać się nagle kimś innym. Warto pielęgnować swoje wizje i przekonania, co w dłuższej perspektywie czasowej powinno przynieść dobre rezultaty.

I.A: Czy jest w Waszych myślach pomysł na nową płytę? Jeśli tak, to kiedy możemy się jej spodziewać?

Grzegorz Skawiński: – Oczywiście, że jest pomysł. Praktycznie rozpoczynamy pracę nad nową płytą, która ukaże się w 2017 roku. Bliżej terminu nie potrafię określić, ponieważ nie jest to robota na akord w fabryce. Wypuścimy na rynek nową płytę wtedy, kiedy będziemy gotowi i przekonani, że jest to materiał premierowy, który chcielibyśmy od zespołu Kombii, czyli od Skawińskiego i Tkaczyka pokazać.

I.A.:  – Wiem, że Grzegorz nie lubi rozmawiać o polityce, ale chciałbym zapytać czy identyfikujecie się z polskimi artystami, którzy uważają, że państwo zaczyna ingerować
w kulturę?

Waldemar Tkaczyk: – Jesteśmy apolityczni. Można nam zarzucić, że to chowanie głowy w piasek, a człowiek powinien mieć wyrobione stanowisko. Natomiast uważam – jeżeli mam mówić szczerze – na razie chyba nie ma powodu do rozdzierania szat, przynajmniej w zakresie twórczości muzycznej. Przeżyliśmy komunę, doświadczyliśmy ujadania się z cenzurą, nie mogliśmy wyjeżdżać za granicę, co młodym ludziom trudno sobie wyobrazić. Mamy nadzieję, że takie czasy już się nie powtórzą.

Grzegorz Skawiński: Uważam, że jakakolwiek władza absolutnie nigdy nie powinna ingerować w kulturę, ponieważ to zawsze źle się kończy dla jednych i drugich.

Ireneusz Antkowiak
Fot. Joanna Chojnacka i Hieronim Dymalski

 

 

 

 

Dodaj komentarz